wtorek, 29 stycznia 2013

Pożegnanie



Rozdział VIII

Połowę drogi do Suny mieli już za sobą. Po zakończonej misji, uznali, że odstawią siostrę Kazekage bezpiecznie do domu. Ich grupa nieznacznie się uszczupliła; po wnikliwej analizie na miejscu wybuchu, gdzie znaleźli zwłoki Pana Tusuki’ego, Kakashi postanowił, że nie wraca do Konohy. Napisał list, w którym jak twierdził, wyjaśnia Tsunade całe to zajście. Po wręczeniu pisma dla Gai’a, udał się na północ, śladami tajemniczego ,,sojusznika’’.
- Dlaczego ktoś musiał nas wyręczyć?! Chciałem walczyć!
- Zgadzam się z tobą, Lee! – Krzyknął Naruto. – Jedynie ramen wynagrodzi naszą stratę! Co nie, Chouji?!
- To lubię! Osiem mega porcji powinny zaspokoić zranionego ducha.
- Trzeba zabrać Irukę-sensei – zaśmiał się blondyn.
- Jak możecie myśleć o jedzeniu?! – W oczach Brewki rozpalił się niebezpieczny błysk. – Gai-sensei, co powiesz na cztery godziny treningu?!
- Pewnie! Cha, moja krew! Naprzód młodości, rozpal w swoich obrońcach siłę i zapał!
- O nie – jęknęła Tenten. – Wybierzmy się do gorących źródeł, choć raz.
- Marzenie ściętej głowy, gorąc wypala mózg!
- Patrzcie! – Ino wskazała ręką przed siebie, gdzie las przerzedzał się, a w oddali lśnił, nagrzany słońcem, piasek. – Jesteśmy blisko, ale te trzy dni szybko minęły! – Zerknęła na chłopaka, biegnącego obok niej. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc zmarszczone brwi i niezadowolony grymas przyjaciela. Widocznie, podzielał jej zdanie mniej optymistycznie. – Hej, Temari! Cieszysz się z powrotu do domu?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Stęskniłam się za Gaarą i Idiotą.
- Odwiedź Konohę przy najbliższej okazji, bo jeśli nie…wymierzymy ci karę – zagroziła Tenten.
- A pamiętaj, że masz jeszcze na sumieniu niewykonane zadanie – przypomniała Hyuuga.
- Hinata – warknęła no Sabaku. – I ty przeciwko mnie?! Uważaj lepiej na plany Ino- ostrzegła.
  Reszta wędrówki minęła na przyjemnych pogawędkach, tak pochłonęły ich wspomnienia, że nie zauważyli, iż stoją przed bramą Suny.
- Nasza Piaskowa Księżniczka dotarła bez szwanku do ojczyzny, więc na nas już czas – oznajmił Gai.
Dziewczyny ,,rzuciły się’’ na przyjaciółkę, ściskając ją mocno, kazały przyrzec, jak najszybszy powrót i ze śmiechem zagroziły, że jeśli tego nie zrobi, to podrzucą do kuchni Kazekage, Chouji’ego, po bardzo restrykcyjnej diecie.
- Nie martw się – Uzumaki stanął ramię w ramię z posiadaczką Byakugan’a. – Będziemy zamęczać babunię Tsunade o wakacje w Sunie. Co nie, Hinatka-chan?
- H-hai.
- Wpadajcie, kiedy chcecie. Gaara się ucieszy, ostatnio narzekał, że długo ciebie nie wiedział.
- Jasne – wyszczerzył się blondyn. - Urządzimy mega imprezkę! Zaopatrzcie się koniecznie w spiżarnię ramen.
- Do zobaczenia!
- Pamiętaj!
- Pa! Rusz leniwą dupę!
Pomachała ręką za oddalającą się grupą.
- A ty, co? – Tak ci się tutaj spodobało?
- Tak. Nie – pokręcił głową. – Eee, to znaczy – podrapał się po karku. – Przy takiej zgrai nie można się pożegnać, tak jak należy. – Westchnął zrezygnowany. Oddałby wszystko, aby odwlec rozstanie z blondynką. Przez te lata znajomości i ostatnie dni, a zwłaszcza moment w górach, uzmysłowił sobie, że dziewczyna nie jest jedynie przyjaciółką po fachu, a kimś znacznie więcej. Uświadomił sobie, że zakochał się w tej pyskatej, kłopotliwej, zadziornej, wybuchowej i najpiękniejszej istocie na świecie. Od początku czuł bliską więź, łączącą go z kunoichi. Ale teraz…znaczyła więcej, niż całe jego życie. I musi ją opuścić. Cholera. – Mam nadzieję, że dotrzymasz danego słowa i odwiedzisz nas w najbliższym czasie.
- Nie zdążyłeś zniknąć za horyzontem, a już tęsknisz? – spytała z kpiną.
- Tak – szyderczy uśmieszek ustąpił zaskoczeniu i niedowierzaniu. Pogratulował sobie w duchu. Uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie. Z drugiej strony nie zamierzał owijać w bawełnę, bo po co? Jaki jest sens życia z samym sobą w kłamstwie?
Siłą woli zamknęła lekko rozchylone usta. Podniosła głowę, napotykając pełne powagi spojrzenie.
- Ja również, Nara. Ja również. Zobaczymy się na egzaminie, na chunnina. Nie umrzesz chyba z tęsknoty przez trzy miesiące? – Wiedział, że w jej wypowiedzi nie ma żadnego podtekstu, który tak bardzo chciał usłyszeć. Kąciki ust bruneta uniosły się ku górze, a on sam zbliżył się do zaskoczonej dziewczyny. Dotknął delikatnie jej policzka i musnął przelotnie kuszące usta.
- Do zobaczenia, Temari – zanim zorientowała się, co się wydarzyło, syn Shikaku zniknął w kłębach szarego dymu. Nie ruszyła się nawet o krok, automatycznie przesunęła palcami po wargach, które przed chwilą czuły na sobie ciepło Jego pocałunku. Zaczerpnęła gwałtownie powietrza. Pięknie! Całkowicie zapomniała o oddychaniu!
- Cienko, siostra. Nawet nie dałaś mu szansy wepchnąć języka! – Odwróciła się do tyłu, skąd dochodziło niezadowolone cmoknięcie. O mur stał oparty Kankurou. – Ostatnio taką minę miałem, gdy zobaczyłem Baki’ego w gorących źródłach – wzdrygnął się na samą myśl. – Jak trening i misja? Z tego co widziałem pełne wrażeń.
- Dobrze – przeszła zamyślona obok brata, kierując się w stronę rezydencji przywódcy Wioski Wiatru.
- Tylko tyle?! Hej! – Krzyknął za oddalającą się postacią. – Gaara czeka na raport. Do 15.00 – dodał. - Co za…zupełnie mnie zignorowała.


- A więc zbuntowana grupa shinobi robiła za przykrywkę, na pewno działał sam?
- Hai, Godaime.
- I ten cały a la sojusznik – mruknęła pod nosem. – Kolejny problem. Nie zostawił żadnych śladów, czegokolwiek, co by pomogło odgadnąć jego tożsamość?
- Nic, a nic. Prawie tak, jakby nie istniał, żadnej minimalnej chakry. Akamaru cudem znalazł nikłe ślady, prowadzące na północ. Ten ktoś jest niesamowicie szybki, zwinny, silny i diabelnie inteligentny. Choć to cholernie podejrzane, powinniśmy być mu wdzięczni za pomoc.
- A Byakugan? – Gai pokręcił przecząco głową. – No cóż … Nie ma co się na zapas zamartwiać. Niech spryt i moc Hatake i tym razem pokażą, na co stać potomka Białego Kła Konohy – zaśmiała się. – Zmuszona jestem pomyśleć nad urlopem dla Kakashi’ego.
Naruto potarł zachęcająco dłońmi.
- Ne,ne, a może by tak dla nas wszystkich, co babuniu?
- Zastanowię się i przestań mnie tak nazywać!
- Kiedy i gdzie?!
- Nie wystawiaj dobroci Hokage na próbę! Raport na biurku najpóźniej jutro rano. Rozejść się! – Za zamykających się drzwi, wyjrzała blond czupryna.
- Tydzień w Sunie?
- UZUMAKI! WON!
- Rany – jęknął, napotykając morderczy wzrok sanninki. – Już idę.
- Co za dzieciak – westchnęła kobieta, opierając się wygodnie o fotel. – Daj mu makaron, a zaraz będzie chciał całą miskę ramen.
- Nowe powiedzonko? – Zauważyła Shizune.
- Wymyślone na poczekaniu, muszę je trochę udoskonalić – wzięła kubek i upiła z niego spory łyk. – Fu – skrzywiła się. – Herbatka jest dobra dla chorych. Przynieś sake, Shizune! SA-KE!!


- Gaara-sama! – Po korytarzu siedziby Kage rozniósł się krzyk. – Gaara-sama! Temari wróciła! – Do pokoju, bez pukania, wparowała średniego wzrostu brunetka, o ładnych, wyrazistych oczach, szczupłej sylwetce i pogodnej twarzy.
- I jak jej poszło?
- Mhm? Dobrze.
- Tylko tyle? – pokiwała głową.
- Dziwne. Zazwyczaj jej język nie zna znaczenia słowa cisza. Nie jest ranna? Jak zareagowała na Kankurou?
- Olała go.
- Czyli wszystko w porządku – ucieszył się czerwonowłosy.
- Sensei? – Zaczęła niepewnie. - Słyszałam, że niedługo Wioska Liścia organizuje egzamin na chunnina. Chciałabym się zapytać: czy pozwolisz, abym brała w nim udział? – Przygryzła nerwowo wargę, czekając na odpowiedź. Proszę, zgódź się.
- Taki mam zamiar – wstał, zdejmując z półki odpowiednią teczkę. – W środku jest formularz, wystarczy wypełnić.
- Dziękuję, Gaara! – Z szerokim uśmiechem przytuliła się do chłopaka. Po dłuższej chwili dotarło do niej, co właśnie zrobiła. Odsunęła się niechętnie od nauczyciela, co wywołało rumieniec u obojga i zwiesiła głowę. – - Gome, sensei. – Ku zdziwieniu dziewczyny (i swoim własnym) młody Kazekage roześmiał się radośnie.
- Wiesz? Do twarzy ci z rumieńcem. Ładnie wyglądasz, Matsuri – zaróżowiona dotąd twarz kunoichi, zrobiła się wściekle bordowa.
- No wiesz, sensei. – skrzyżowała ręce na piersi.
- Obraziłaś się? A może zawstydziłaś, Mała?
- Mała? Ja nie… - nie dokończyła, bo dłoń przełożonego zakryła jej usta. Posłała mu zdumione spojrzenie.
- Masz ochotę wybrać się ze mną na obiad?
- Mhmmh.
- Co? A, no tak – zabrał rękę. – Wybacz, to jak?
- Bardzo chętnie.
- Cieszę się. Pasuje za godzinę? – Skinęła głową. – Świetnie – usiadł za stertą dokumentów. Jeśli spotkasz moją siostrę, przyślij ją do mnie.
- Hai!


- Sorki za spóźnienie – sapnęła zdyszana Tenten. – Gai-sensei jest nienormalny – zamknęła za sobą drzwi. – Ino, umieram, mogę wody?
- Już się robi – zniknęła na krótką chwilę za ścianą. – Masz - podała dziewczynie szklankę. Wypiła jednym duszkiem całą jej zawartość.
- Co wy robiliście?! – Spytała przerażona Sakura.
- Ćwiczenia relaksacyjne na poprawę współgrania mięśni – wyrecytowała.
- Chyba na ich całkowite wykończenie – mruknęła Ino.
- Nie ważne – momentalnie się ożywiła – kiedy wprowadzamy nasz plan w życie?
- Tenten, przed chwilą konałaś!
- Cudowne ozdrowienie – machnęła niedbale ręką. -  To jak, kiedy zaczynamy?!
Ino wyjrzała za okno z diabolicznym uśmiechem.
- Jutro…



Zostałam nominowana do Liebster Award przez Madeleine Evans (http://minatoxkushina-naruto.bloog.pl/). Dzięki Ci z całego serca, to wiele dla mnie znaczy. Ale tak jak Shikamaru jestem zbyt leniwa, żeby w to się bawić. Mimo to z wielką przyjemnością na pytania odpowiem. Jeszcze raz wielkie dzięki!!

1. Dlaczego prowadzisz bloga o właśnie takiej tematyce?
Mhm. Kocham Naruto i wszystko co z nim związane. Zaczytuję się w narutowskich ff i postanowiłam publikować swoje bazgroły.
2. Masz w planach innego bloga?
Komentarze pod moimi pierwszymi rozdziałami, zachęciły mnie do założenia kolejnych. Jak doprowadzę do końca historię ShikaTema, zacznę następny. Tylko nie mogę się zdecydować: jaki?! (Minato-Kushina (ale chyba odpada, są prowadzone wspaniałe blogi o tej parce i boję się, że im nie dorównam), NaruHina, ItaSaku, KibaHana, Yahiko – Konan).
3. Męczy Cię prowadzenie go?
Nie, chyba że mam totalny brak weny.
4. Jak myślisz, jak się będziesz czuć, po ukończeniu bloga?
Jeśli mi się to uda go dokończyć:), na pewno będę tęsknic za wszystkim, co udało mi się osiągnąć, swoim ,,talentem’’.
5. Czytasz inne opowiadania z takiej kategorii, jaką masz?
Oczywiście!! Dzięki jednemu z nich zaczęłam pisać i publikować.
6. Manga, czy anime?
To i to.
7. Jakie jest Twoje hobby?
Złap wiosenny wiatr w swe dłonie i krzyknij z całych sił: tak bardzo kocham konie!!! Na całe życie:).
9. Wzorujesz się na kimś?
Czasami.
10. Czy dodajesz swoim bohaterom chociaż trochę czegoś z Twojego charakteru? Nawet, jeśli to FanFiction?
Tak, czasami nie mogę się powstrzymać.
11. Czy jakaś postać fikcyjna jest Ci szczególnie bliska? Z jakiego powodu?
Tak, Naruto. Tak jak on, mimo przeciwności losu, dążę do spełnienia marzenia i nigdy się nie poddaję!

Uau! Skończyłam! Jak szybko! Sama siebie zadziwiam! Komp naprawiony, nie mogę się przyzwyczaić, że uruchamia się po paru minutach:). Trzymajcie kciuki! Jest szansa, że zakupimy drugiego konia! Lecę jęczeć nad rodzicami, a Was zapraszam do czytania:).



Proszę o dawkę mocy dla mojej inwencji twórczej w postaci komentarzyka:).

wtorek, 22 stycznia 2013

Niebezpieczeństwo






Rozdział VII

Z dedykiem dla kochanych czytelników:)



Nagła, silna zamieć utrudniała jakiekolwiek ruchy. Ciepłe płaszcze, ani trochę nie chroniły przed zimnym, porywistym wiatrem, który dął z północy. Szli powoli, zapadając się aż po kolana w zaspach świeżego śniegu. Nie używali chakry, aby nie wydać swojego położenia – mają działać dyskretnie, bez żadnych podejrzeń. Opaski, oznaczające przynależność do danej wioski, schowali głęboko do kabur. Musieli powziąć wszelkie środki, by nie ujawnić prawdziwej natury, ze względu na dobro porwanych dzieci. Jedynie przewodniczący wioski wie o pomocy sił ,,specjalnych’’.
   W ciągu trzech dni dotarli do Kraju Śniegu, mimo zmęczenia i przemarznięcia do samych kości, robili krótkie przerwy na szybki posiłek i drzemkę. Panowała cisza, nie zmącona nawet paplaniną Uzumakiego, do którego dotarła powaga misji. Szedł skupiony, w pełnej gotowości do działania, na czele pochodu. Kakashi, co chwila, zamieniał z nim parę słów, próbował doprowadzić go do porządku, uspokoić, gdyż oczy chłopaka zmieniały barwę z niebieskiej na czerwoną i na odwrót. Nikt mu się nie dziwił, że ogarniała go wściekłość. To bestialstwo porywać takie maluchy i są naprawdę nikłe szanse na ich przeżycie. 7- 10 latek nie wytrzyma tortur i skrajnych warunków więziennych.
  Z pobliskich gór rozległo się echo spadającej lawiny i łoskotu łamanych, pod jej naporem, drzew. Akamaru nerwowo zapiszczał i podkulił ogon, sierść na jego grzbiecie momentalnie się nastroszyła, a spod warg wysunęły się kły.
- Mhm? Co jest, Akamaru? – Kiba podrapał psa za ucho w uspokajającym geście- odpowiedziały mu wystraszone pojękiwania.
Hatake zaalarmowany hałasem, odwrócił się do tyłu.
- Jakiś problem?
- Nie wiem. Coś go wytrąciło z równowagi, wciąż powtarza: straszne, niebezpieczeństwo, piękne. Coś w ten deseń, nie potrafię go zrozumieć. Podekscytowanie, zmieszanie i przerażenie przeplatają się nawzajem.
- To trudny teren zagrożony lawinami , może przestraszył się tej, co się zsunęła? Zachowajmy ciszę, nie podoba mi się ta aura – mruknął pod nosem.
Przeszli zaledwie parę kroków, gdy ciszę zagłuszyło głośne kichnięcie Chouji’ego i przekleństwo Gai’a… Górom nie spodobali się podróżni, mający czelność wspinać się po ich wyniosłych, majestatycznych stokach i wierzchołkach. Bezczelność intruzów musiała zostać przykładnie ukarana… Z nad szczytów rozległ się głuchy pomruk.
  Shinobi prędzej usłyszeli, niż zobaczyli białą kaskadę, pędzącą w ich kierunku z zawrotną szybkością. Kakashi rzucił ostry rozkaz do ucieczki. Niby banalnie prosty rozkaz, ale w tej chwili, jak trudny do wykonania! Dziewczyny stanęły jak sparaliżowane, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, jakby mięśnie odmówiły posłuszeństwa i posyłały je na pewną śmierć. Ich oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy dotarła do nich prawda, o okrutnej potędze Natury, wobec której były całkowicie bezbronne.
     Nara podniósł wzrok, starał się jak najszybciej ocenić sytuację i doszedł do przykrego wniosku, że nawet szybkość Gai’a i Lee na nic się nie zda, jedyną nadzieją stanowiła moc Lisa. Nie, zbyt wielkie ryzyko. Myśl jak strateg, w obronie najbliższych memu sercu… Działał instynktownie. Liczyło się przetrwanie. Skoczył w kierunku niewielkich kamieni, ciągnąc za sobą Temari. Pchnął ją na pokrytą śniegiem ziemię, a sam przykrył jej ciało swoim. Przycisnął mocno twarz do jej zimnego policzka. Ostatnie, co zdołał ujrzeć, zanim przykrył ich śnieg, to Hinata – osłonięta przez Naruto, będącego w Trybie Mędrca. Wraz z Kakashim starali się choć trochę powstrzymać nadchodzącą katastrofę. Potem film się urwał.

    Coś go ciągnęło za kaptur, próbowało wyciągnąć z wielkiej, czarnej i zimnej dziury, poddał się większej sile i po chwili jego płuca wypełniły się zbawczym tlenem. Otworzył oczy i z trudem podciągnął się do pozycji siedzącej. Zauważył nad sobą Sakurę, która, skupiona, leczyła jego rany. Rozglądnął się dookoła. Nieopodal zauważył psy, kręcące się i zaciekle wąchające w poszukiwaniu tropu, a także wykopane dołki. Ninkeny Hatake odwaliły kawał dobrej roboty. Nie dostrzegł smutku na twarzach przyjaciół, raczej przestrach, a więc nikomu nic się nie stało. Odetchnął z ulgą, ale…
- Sakura? – Spytał zachrypniętym głosem. – Gdzie Temari?
- Mhm? – tak ją pochłonęło badanie, że musiała zastanowić się nad znaczeniem wypowiedzianych słów. – Przepraszam. Ino ją opatruje. Nic poważnego – szybko uspokoiła poddenerwowanego bruneta. – Wyziębiła się trochę i rozdarła łopatkę, padając, musiała zahaczyła o kamień. Uratowałeś ją – dodała z uśmiechem.
- Nic ci nie jest? Dziwnie się zachowujesz.
- Nie, w porządku – odpowiedź padła zbyt szybko, wiedziała, że wzbudzi podejrzenia.
- Jakoś mi się nie wydaje.
Przygryzła wargę.
- Po prostu to było straszne, gdyby nie Sai, nie zdążyłabym na czas.
Uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Ale nic nikomu się nie stało. Prawda? – przytaknęła.
Siwowłosy jounin zjawił się, wraz z Pakkunem, obok rozmawiających przyjaciół.
- Ta lawina nie została wywołana naturalnie, kichnięcie Choji’ego też nie miało z tym nic wspólnego. Niepokoi mnie zachowanie Akamaru, ostrzegał nas przed kimś, nie czymś. Śnieg zawierał znikome ilości chakry, to nie wypadek – mruknął. - Widocznie ktoś czeka na naszą śmierć.
- Wiązkę energii skutecznie przerwano na krótką chwilę, mniej-więcej u szczytu – powiedział brunet.
- Zauważyłeś…
- Nic trudnego – wzruszył ramionami – gdyby nie ta nieoczekiwana, mhm? Pomoc, nie skończyłoby się to tak kolorowo.
- Nieznany sojusznik? – podsunęła różowowłosa.
- Trochę kiepski, ale zawsze coś. Mam nadzieję.
- W każdym bądź razie odpoczniemy. Nie warto ryzykować złamaniem karku w taką noc. Wyruszymy o świcie.
- Hai!
Sakura zrobiła groźną minę, a la Piąta.
- A teraz… won do namiotu!

            Nadeszła zmiana warty. Kunoichi przysunęła się jak najbliżej ognia. Dreszcze przechodziły przez całe jej ciało, skóra pokryła się gęsią skórką. Pięć warstw odzieży na nic się zdało – nadal dygotała jak osika. I tak cholernie chciało się jej spać. Wzdrygnęła się gwałtownie, gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
- Dlaczego nie śpisz? Twoja kolej jest za godzinę.
- Przez ciebie nie mogę zmrużyć oka – posłała mu pytające spojrzenie. – Tak ci latają zęby, że słychać pod śpiworem.
- Bardzo śmieszne – odburknęła.
- Drżysz – stwierdził, rozkładając przyniesiony koc.
- Wcale nie, jest mi ciepło – gwałtownie zaprzeczyła. Nawet nie wiedziała, dlaczego? Czyżby nie chciała pokazać swoich słabości, a może dopuścić zbyt blisko mężczyznę. Tyle w życiu przeszła, zbędne są problemy sercowe. Cholera, wszystko się pokomplikowało! Od kiedy w obecności Nary, czuję się jakoś dziwnie?!
- Twoje ciało mówi co innego – przysiadł się do no Sabaku, opatulając mocno, grubym pledem, jej kruchą osobę. – Lepiej?
- O wiele, dzięki – uśmiechnęła się lekko.
- Jak plecy? Słyszałem, że mino chęci pomocy trochę cię poturbowałem.
- Żartujesz?! – podniosła głos. – Gdyby nie twój trzeźwo myślący mózg, już dawno leżałabym dwa metry pod śniegiem. Idiotka ze mnie, zamiast uciekać, stałam jak kołek – odetchnęła, żeby się uspokoić. - Dzięki tobie mam jedynie zadrapania, których nawet nie poczułam – spojrzała niepewnie w uważne oczy bruneta – Shikamaru – szepnęła – dziękuję ci.
- Do usług, ale na przyszłość nie dawaj mi powodu do ratunku.
- Wiesz – zaśmiała się cicho, machinalnie, opierając głowę o ramię Nary. Dopiero po chwili dotarło do niej, co zrobiła! Była tak samo zaskoczona, co on. Co ją do tego skłoniło, że, można powiedzieć, przytuliła się do niego?! Odgoniła natrętne myśli, nie miała zamiaru zaprzątać sobie głowy takimi błahostkami. Nie teraz…Bliskość chłopaka uspokajała i sprawiała, że czuła się błogo i bezpiecznie. Przymknęła powieki, wpatrując się w wesoło tańczące płomyki. Senność coraz bardziej ogarniała ciało i umysł. Powoli poddawała się temu uczuciu. – Po raz pierwszy, od naszej znajomości, nie użyłeś słowa jakie to kłopotliwe, albo upierdliwe.
- Taa, a ty zwróciłaś się do mnie po imieniu. Również po raz pierwszy – uśmiechnęła się pod nosem. W sumie ma rację. Poczuł, że głowa dziewczyny opada bezwładnie na jego klatkę piersiową. Objął ją mocniej i pocałował w czubek głowy, czuły gest spotkał się z zadowolonym mruknięciem. – Powoli robimy postępy.


            Przed południem dotarli do wioski. Po rozmowie z przewodniczącym, którego Naruto określił jako niesympatycznego i podejrzanego starucha, uznali, że zaczną natychmiast.
  Po czterech godzinach biegania po lesie w czasie burzy śnieżnej, grupa Nary, natknęła się na jaskinię. Skostniali weszli w głąb groty. Poruszali się po omacku, gdyż Kiba mozolnie grzebał w kieszeniach w poszukiwaniu zapałek.
- Co tak jedzie? – Jęknął, zakrywając nos. – Zaraz się zrzygam od tego smrodu!
- Może to padłe zwierzę?
- Możliwe, dotknąłem czegoś dziwnego!
- Fuj! Dawaj te zapałki! – pierwsza iskra rozświetliła panujący mrok, ukazując makabryczny widok. Dzieci…Biedne, niewinne maluchy. Wychudzone, poranione i spętane, spoczywały pod ścianą. Bez życia…
  Temari krzyknęła przeraźliwie i rzuciła się do tyłu, aby jak najszybciej uciec od tego horroru. Shikamaru złapał ją mocno w talii, przyciągając do siebie jak najbliżej. Nie chciał zwalniać uścisku, w obawie, że wyrwie mu się. Najgorszym błędem byłoby pozostawić ją samą sobie. Człowiek w panice zdolny jest do różnych czynów. Odwrócił się przodem do wyjścia, odcinając dziewczynę choć trochę, od tego co zobaczyła. Łkając, wtuliła się w jego tors, drobnymi dłońmi ściskała kurczowo zieloną kamizelkę jounina.
- Ćśś, ćśś. Już dobrze, spokojnie – przemawiał delikatnie, aby uspokoić roztrzęsioną blondynkę. – Nic tu po nas – zwrócił się do reszty. – Trzeba zawiadomić Kakashi’ego. Shino, możesz?
- Hi! – ,,oddał’’ Inuzuce zemdloną Ino, a sam zabrał się do wysłania żuczka posłańca.
- Chodźmy stąd, resztą zajmie się Pan Tusuki. Naszym priorytetem jest złapanie tych sukinsynów.


     Cała zesztywniała od bezczynnego leżenia na łóżku. Zmieniała pozycję, sama nie wiedziała, ile razy. Po trzykrotnym przeliczeniu baranów, postanowiła zejść do hotelowej kuchni po proszek nasenny. Zegar wybił 1.30 w nocy, gdy zapaliła w holu światło. Mrużąc oczy przed jasnością, na wpółprzytomna, weszła do ciemnego pomieszczenia. Jak dobrze pamiętała, szafka z apteczką znajdowała się koło okna, wystarczyło okrążyć stół, aby znaleźć się na prostej drodze do celu. Chwyciła się jedną ręką za pierwsze z brzegu krzesło i powoli, krok za krokiem, sunęła do przodu. Wyciągnęła przed siebie dłonie, jak lunatyk, aby przypadkiem w nic nie uderzyć. Mhm. Zdaje się, że powinna być blisko, wysunęła lewe ramię w bok i poczuła pod palcami coś miękkiego i przyjemnego w dotyku. Przestraszona, pisnęła i odskoczyła do tyłu. Podczas gwałtownego ruchu, poślizgnęła się na wypolerowanej podłodze i runęła na podłogę. Ktoś natychmiast włączył światło, w stronę dziewczyny ,,wystrzeliła’’ pomocna dłoń. Nie spojrzała na wybawcę, gdyż usilnie próbowała powstrzymać krwawienie ze skroni.
- Wybacz, moja wina. Nie spodziewałem się, że zajdzie potrzeba  penetrowania po ciemku kuchni. Ten głos! Poznałaby go wszędzie!
- N…Naruto-kun – momentalnie spłonęła rumieńcem na widok, klękającego naprzeciw niej, blondyna.
- Nic ci się nie stało? – spytał zatroskany, zbliżając się do bordowej Hyuugi. – Ale cię urządziłem! – Delikatnie starł krew z czoła, po czym uśmiechnął się lekko. Nie zemdlej – nakazała. Tak długo walczyłaś z nieśmiałością, nie daj się! – Gapa z ciebie i ze mnie – zaśmiał się radośnie. - Chodź – wziął zaskoczoną Hinatę na ręce i posadził ją na krześle, wyjmując apteczkę. – Trzeba to opatrzyć. Trochę zapiecze – ostrzegł, przykładając wacik z płynem dezynfekującym. Robił to tak dokładnie i delikatnie, że granatowłosa topniała pod jego dotykiem. Przypatrywała się ukradkiem jego młodzieńczej twarzy. Wydoroślałeś, Naruto, choć czasami nadal jesteś tym dzieciakiem z Akademii, któremu nadal pragnę dorównać. – Nie mogłaś zasnąć?
- S…skąd wiesz? – Przestań się jąkać!
- Domyśliłem się, zresztą ja też nie – zmarszczył brwi.
- Coś się stało? -  Brawo! Bez zacięcia się!
- Nie, może… - ogarnęła go przeogromna chęć wyżalenia się, wiedział, że Hinata zrozumie. Westchnął.– Nie pokoi mnie Kyuubi – zerknął na nią, kiwnęła głową skupiona. Od początku misji jest dziwny, jeśli to słowo choć trochę pasuje do jego humorków – mruknął. – Jakby czegoś się obawiał, czekał. Ech – zmierzwił blond czuprynę. – To głupie. Przecież to Bijuu, on nie zna strachu.
- Może ma to powiązanie z zachowaniem Akamaru? Mhm? Próbowałeś z nim porozmawiać? – Szepnęła.
- Hehe, do gadatliwych nie należy. Zupełnie mnie olał . Gotowe – zabrał rękę od głowy dziewczyny. – Nie znam się na medycznym jutsu, więc musisz sama się uleczyć.
- H…Hai! – dotknęła rany,  która zagoiła się w mgnieniu oka.
Zaśmiał się radośnie.
- Wiesz? Dobrze mi się z tobą spędza czas, musimy częściej przebywać w swoim towarzystwie.
Gwałtownie się zarumieniła.
- N…Naruto – kun, mi również. Bardz… - jej słowa zagłuszył wybuch, dochodzący za murów wsi, niedaleko pierwszej linii drzew. W holu zjawił się momentalnie Kakashi, a zaraz za nim Gai i Shikamaru.
- Dzięki, Naruto. Gadatliwość czasami się przydaje.  – odezwał się Nara. - Twoje głupie teksty pomogły mi w rozwiązaniu tej popieprzonej sytuacji.
- Hę?
- Ten stary dziadyga stoi za tym wszystkim i knuje zapewne następne przestępstwo, ale sądząc po tej eksplozji – uśmiechnął się przebiegle. – Ktoś stanął na jego drodze.



Witajcie ferie!! Nareszcie! Wyrobiłam się chyba szybko, co? I nawet jestem zadowolona z tej notki, nie wiem jak wy… Wzięłam się za oglądanie od początku Naruto, jak tak fajnie jest cofnąć się do czasów, kiedy byli mali. Lecę pisać kolejny rozdział, spróbuję w ferie trochę nadrobić, jeśli poradzę ze swoim problemem. Doradźcie mi: usuwać pieprzyk, czy nie?!! Wykończę się przez to! No, ale koniec, to jest poza tematem notki. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z NaruHina, niezbyt romantycznie? Uzumaki ciupkę mądrzeje…
O matko! Wcale nie mam pomysłu na tytuły, wiem, że są badziewne..
Jeszcze trochę, a popełnię morderstwo doskonałe na kompie!! Dzisiaj łaskawie odpalił się po 2 godzinach! Wow, wczoraj były 3!

Chciałabym polecić bardzo gorąco super blogi!
Coś dla wielbicieli Minato i Kushiny:  http://minatoxkushina-naruto.bloog.pl/
I fanów Shikamaru i Temari:  http://shikari-forever.blogspot.com/

Proszę o dawkę mocy dla mojej inwencji twórczej w postaci komentarzyka:)