piątek, 22 lutego 2013

Miłośc to dar, który otrzymuje każdy, bez wyjątku



Rozdział X

            Egzamin na chunnina zbliżał się nieubłaganie wielkimi krokami. Organizatorzy wylewali siódme poty, biegali od świtu do nocy, dopinając wszystko na ostatni guzik. Miejsca noclegowe dla uczestników, ochrona dla Kage, stadion, sędziujący, jego pomocnicy i zadania były już gotowe. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem mogli wreszcie przystopować i odsapnąć. Shikamaru codziennie zachodził w głowę, dlaczego daje się wykorzystywać za takie pieniądze. Ślęczył po paręnaście godzin nad stosami papierów: wypełniając, segregując i analizując. Całe szczęście misja, którą wykonał z Sakurą i Naruto, kilka tygodni temu, przebiegła pomyślnie. Konoha stała na dobrej drodze do sojuszu z Chmurą. Tsunade tym samym dopisywał humor, co podstępnie, wykorzystał na własną korzyść i załatwił sobie wolne na czas turnieju. Nie omieszkała postawić jednak warunku, który spełniał od trzech dni z ponurym wyrazem twarzy. Parę razy (gdy przechodził załamanie nerwowe) prosił o pomoc kolegów, ale oni również nie mieli łatwo! Ino pracowała w kwiaciarni, Sakura otrzymała posadę pomocnicy lekarza w szpitalu, Choji gorliwie uzupełniał masę, jak on to określił, swojego drobnego ciała. Drużyna Gai’a i Hinata uczestniczyli w treningach Hanabi, przygotowującej się do uzyskania wyższego stopnia. Shino zbierał rzadkie okazy robaków, do tego, jakże pasjonującego zajęcia, zwerbował Hinatę, która nie śmiała mu odmówić. Jedynie Kiba, Naruto i Sai zlitowali się nad Narą i zaoferowali się do porządkowania bajzelu w gabinecie. Po swoich wygłupach, zalaniu kawą biurka i zniszczeniu ,,legitymacji'' geninów z Wioski Skał, wylecieli na kopach przez okno.
Jęknął zrezygnowany, opierając się o fotel. Za jakie grzechy?! Sięgnął od niechcenia po kolejny plik. Wioska Piasku – przeczytał. Serce zabiło mocniej. Przeglądnął szybko informacje, dotyczące shinobi. Trójka młodzików: uczennica Gaary – Matsuri i dwójka chłopców: szatyn o ostrych rysach twarzy i zielonych oczach - Masaru, blondyn z szerokim uśmiechem na dziecięcej buzi, wyrazistych, brązowych oczach – Akihiro. Musiał przyznać, że przypominają Uzumaki’ego i Uchihę. Ciekawe, czy kolory włosów odzwierciedlają ich charaktery? Przestudiował pobieżnie umiejętności; nieźle wyszkoleni. Chłopacy przodowali w ninjutsu, dziewczyna – w posługiwaniu się bronią. Słowem: silna drużyna, która z pewnością przejdzie do ostatniej rundy. Ach, powracają wspomnienia! Miło było wykonywać misje rangi D, mało kłopotliwe i niewymagające niczego szczególnego, na cholerę, pakował się w to całe bagno?! Ale z drugiej strony, nie spotkałby no Sabaku. Rzucił okiem na kalendarz. Drużyna z Suny przybywa za trzy dni, wraz z nią Temari. Tak długo jej nie widział. Trzy miesiące, a tęsknota rośnie z dnia na dzień. Spochmurniał. Dopiero teraz do niego dotarło, że to ON zakochał się po uszy, nie ONA. Co jeśli nie odwzajemni uczucia? Będzie chciała pozostać przy znajomości kolega-koleżanka, co prawda nie wierzy w taką przyjaźń, ale znając życie, wyjdzie na tym, że uzna go w końcu za beksę i wyśmieje. I to niby ja zostałem nazwany szowinistyczną świnią? No cóż – spojrzał na krajobraz, roztaczający się za oknem z chytrym uśmieszkiem. – Może to kłopotliwe, ale jestem zakochanym chłopakiem, który zrobi wszystko, co w jego mocy, aby zdobyć serce dziewczyny.

Nie tylko organizatorzy dawali z siebie maksimum; młodzi genini duszą i ciałem poświęcili się karkołomnym i żmudnym treningom. Niektórych, częste niepowodzenia i upadki studziły bojowy zapał, zniechęcały do wysiłku, i przystąpienia do próby. Wiara w umiejętności ulatywała, a umysł ogarniała panika przed nieznanym. Dzięki ciągłemu wsparciu nauczycieli i kolegów, podnosili się z klęczek, dumnie prostując obolałe plecy i stawiając czoła wyzwaniu.
- Dość – jęknęła, opadając na piach. – Proszę, odpoczynek. Nie czuję żadnego mięśnia. Wróć. Czuję je bardzo dobrze. To nie są ćwiczenia, tylko katusze. Chcesz mnie wykończyć, sensei.
- Nie przesadzaj – przysiadł się do brunetki. – Zależy mi, abyś została chuninem.
- Dlaczego? – Nie mogła się powstrzymać i  znów przegrała z ciekawością.
- Jesteś moją pierwszą i jedyną uczennicą, wiele dla mnie znaczysz.
- Gaara-sama – speszona odwróciła twarz, aby zakryć dorodne rumieńce.
- Skończ z oficjalnym tonem, nie lubię tego. Mów mi po imieniu.
- H-hai.
- Strasznie dzisiaj gorąco, a że mam jeszcze 15 minut, co powiesz na coś zimnego do picia?
- Brak siły. Nigdzie się nie doczłapię.
- A kto wspominał, że użyjesz własnych nóg? Pomogę ci – wstał i podniósł dziewczynę, biorąc ją na ręce. Po zetknięciu z torsem czerwonowłosego, przypominała buraka. W podbrzuszu poczuła ucisk, przycisnęła do niego ręce. To muszą być te sławne motylki. Przyjemne uczucie…
- Hm? – Spojrzał na nią zaniepokojony. – Wszystko gra? Coś cię boli?
- Nie, nie – zaprzeczyła. – W porządku.
- To dobrze. Musisz dojść do normy, zostawię cię pod opieką siostry. Wiesz, obowiązki wzywają – wyjaśnił.
- Nie szkodzi, nie chcę przeszkadzać.
- Daj spokój! Wyświadczysz nam drobną przysługę – posłała mu pytające spojrzenie. – Chodzi o Temari, odkąd wróciła z ostatniej misji, dziwnie się zachowuje. Może rozmowa z tobą pomoże? – Skinęła głową. – To idziemy – bez ostrzeżenia, raptownie skoczył na dachy budynków. Nigdy nie przeszkadzało jej podróżowanie, ale TE warunki, powodowały zawroty głowy i nieprzyjemne mdłości. Zerknęła w dół, jeszcze gorzej! Dopadł ją strach, że spadnie, pod wpływem impulsu, wyciągnęła ręce, żeby objąć szyję nauczyciela. ,,W połowie drogi’’ zaniechała tego. Nie wiedziała jak zareaguje. Wścieknie się? Obrazi? Ucieszy? Nakrzyczy? W końcu istnieją pewne granice, których przekraczać nie wolno. Nie chce ryzykować. Wpatrzyła się w jego dłoń, próbując nie zwracać uwagi na piekące policzki, uciążliwe nudności i całą sytuację.
- Zrób to.
- Co? – Drgnęła na dźwięk głosu. A więc widział? No jasne, że tak – skarciła w myślach własną głupotę. – Wyskoczyłam z tym jak jakaś idiotka. Głupia.
- Zrób to, co zamierzałaś, Matsuri – niepewnie oplotła dłońmi kark chłopaka i wtuliła się w bordowy płaszcz. Od razu lepiej! Wszelkie niedogodności znikły jak za sprawą magicznej różdżki. Jedyne, co teraz czuła to ciepło i bicie serca, które pokochała dawno temu.
Dotarli do rezydencji, zdaniem obojga, za szybko. W salonie zastali Temari. Zaciekawiona sceną, rozgrywającą się przed nią, odłożyła książkę i pustą szklankę. Uśmiechnęła się na powitanie.
- Czyżby niefortunny wypadek?
- Nie, raczej nieumiarkowanie trenera – z małą pomocą usiadła na sofie.
- Nie pora na gorące podziękowania, wytrzymaj trochę. Co chcesz do picia?
- Sok jabłkowy – nie zdążyła mrugnąć, a już miała przed sobą pełny dzbanek i szklankę w dłoni.
- Pij – ponaglił. – Jeszcze się odwodnisz.
- Dzięki – blondynka przypatrywała się całemu zajściu z niedowierzaniem. Pierwszy raz widziała brata w takim stanie, słońce zaszkodziło? Albo to coś innego. Hormony? No, Gaara, bestyjko. Bierz się do roboty. Tego potrzebujesz do całkowitego uleczenia. Masz do na wyciągnięcie dłoni, nie zaprzepaść takiej okazji. Chciała pogadać z przyjaciółką, a więc kochany braciszek musi wybyć, jak najdalej stąd.
- Kankurou czegoś od ciebie chciał, siedzi w gabinecie. Lepiej się pośpiesz, bo będzie jęczał.
- Hai, hai. Do zobaczenia – zniknął w drobinkach piachu, mamrocząc coś u krótkim urlopie.
- Jak trening? – Postanowiła zacząć niewinnie.
- Ciężki, ale w porządku. Dzięki zaangażowaniu Gaary, czuję się znacznie silniejsza.
- Gaara? – Spytała chytrze. – Przeszliście na ,,ty’’?
- No, taa – lekko się zarumieniła. – Tak wyszło. Kiedy ruszamy do Konohy? – Błyskawicznie zmieniła temat.
- Najlepiej jak najszybciej, planowałam za dwie godziny, ale twój obecny stan na to nie pozwala. Jednak nie mogę tego odwlekać, w Liściu mamy stawić się za trzy dni. Każde opóźnienie działa na waszą niekorzyść, powinniście poznać techniki rywalów i ich style walki. Sensei chłopaków kuruje się w szpitalu, a więc będą musieli sami zająć się przygotowaniem do zadań.
- Dlaczego ty nie zostaniesz trenerem, jesteś świetna, pomogłabyś im.
- To nie dla mnie – pokiwała przecząco głową. – Zero cierpliwości, prędzej pozabijałabym biednych uczniów. Poza tym brak czasu. Na ambasadorze również ciążą obowiązki, po przekroczeniu bramy, zasypią mnie papierami. – O matko – jęknęła. – Dopiero teraz zdałam z tego sprawę, ile czeka mnie roboty. Zapewne leniwy, kochany… - zacięła się, zakrywając dłońmi usta. – Co ja narobiłam? Muszę częściej gryźć się w język.
- Wtedy byś go nie miała – uśmiechnęła się promiennie. Mimo tego, że tak często odwiedzała dom piaskowego rodzeństwa, akurat teraz, cholernie zaciekawiły ją rodzinne zdjęcia, wiszące na przeciwległej ścianie. – Leniwy. Znany mi jest tylko JEDEN, leniwy strateg, zamieszkujący Wioskę Ognia. Jak mu tam? Eee? N..Nu..Ne… - nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc irytacje na twarzy siostry Kazekage. – No przecie – walnęła się w czoło. – NARA!
- Ciszej!  Przecież wiesz, że Idiota ma gumowe ucho.
- Trafiłam – ucieszona nie przejmowała się oczami podobnymi do bazyliszka, które wpatrywały się w nią z rządzą mordu. Upiła soku i teatralnie westchnęła. – Ciekawe, od kiedy kochany?
- To nie tak, jak myślisz. Znaczy się… - słownik wyrazów zaprzeczających skurczył się do minimalnych rozmiarów, jak na złość podsuwał jedno, proste słowo, w dodatku potwierdzające…
- Nie do wiary! Rumienisz się!
- Wcale nie! – Zaprzeczyła.
- Daj spokój! Tak trudno przyznać się do zakochania?
- Matsuri! – syknęła.
- Jest przystojny, prawdziwe ciacho . Pośpiesz się, taki jak on, nie odgoni się od dziewczyn, okrążą go jak sępy padlinę.
- Bardzo romantyczne porównanie.
- Szkoda, że tamten pocałunek nie wypalił.
- Skąd wiesz?!
- Poczta pantoflowa – odparła wymijająco.
- Zabiję go!
- Nie. Lalkę dopadł strach, bał się twojej żelaznej pięści i nie chciał nic powiedzieć. Nawet przekupstwo nie pomogło, nieważne – machnęła dłonią. – A więc, od kiedy?
- Mhm – dobra, musi w końcu komuś się wygadać. – W sumie, sama nie wiem. Odkąd zaczęliśmy spędzać razem tyle czasu, polubiłam go. Często kłócimy się o jakieś duperele, ale to chyba mi się w nim podoba. Te lenistwo, upierdliwe docinki, wyjebanie na cały świat, wieczne znudzenie, odpowiedzialność, czarne, przeszywające oczy, kpiący uśmiech, ciepło rąk, uczucie bezpieczeństwa…
- Ej! Odpłynęłaś, czy co?! – Niechętnie oderwała wzrok od lampki nad kominkiem i spojrzała zdezorientowana na przyjaciółkę. – Trochę się rozkręciłaś – zachichotała. – Pytałam się o CZAS, a ty stworzyłaś niemal opowiadanie. Na moje oko, wpadłaś po uszy. Dlaczego siedzisz bezczynnie i nie działasz?!
- Chodzi o to, że chyba nie jestem gotowa – szepnęła.
- Co?
- Boję się związku.
- A dokładniej?
- To, że w nim się nie odnajdę, że nie potrafię kochać.
- Przestań! To dar, który otrzymuje KAŻDY, bez wyjątków. Trzeba spotkać właściwą osobę i po sprawie. Ciąg dalszy przychodzi samoistnie.
- Obawiam się, że bycie shinobi, zmieniło mnie. Stwardniałam, tutaj – wskazała na klatkę piersiową. – Okrucieństwo, ciągła śmierć piętnuje nasze życie. Nie chcę zawieść, ani siebie, ani jego.
- Jeśli się okaże, w co bardzo wątpię, że Natura względem ciebie zrobiła figla, Shikamaru doskonale sprawdzi się w roli przewodnika i nauczyciela. A nauka z nim pójdzie błyskawicznie, postaraj się otrzymywać najwyższe noty – posłała jej porozumiewawcze spojrzenie. – Zależy ci?
- Tak.
- Z takim seksownym tyłkiem na bank sobie poradzisz! Ok! Koniec zajęć psychologicznych, zagadałyśmy się. Czas w drogę – spróbowała podnieść się do pionu z marnym skutkiem. Złapała się za żebra, przeklinając wszystko dookoła. – Ała! Moje mięśniory! Jeszcze wyjdzie tak, że w ogóle nie wezmę udziału w egzaminie!
- Dzisiaj musimy wyruszyć, najwyżej dołączysz do nas z Baki’m, wytłumaczę twoją nieobecność. Odpocznij, kilka dni wolnego dobrze ci zrobi, a jeśli brat znów za mocno się zaangażuje, walnij go ode mnie w ten rudy łeb. Ach, no tak. Idę go poinformować o zmianie planów – odstawiła szklankę i ospale zgramoliła się z miękkiego siedzenia. – Koniec laby, szkoda – pociągnęła za metalową klamkę, przekraczając próg, odwróciła się do geninki i uśmiechnęła się szeroko. – Vice versa w sprawie Gaary, Matsuri. Pa – pomachała i zamknęła za sobą drewniane drzwi.

Minęły dwa dni, słońce chyliło się ku horyzontowi. Letnie niebo syciło oko gamą różnorakich barw. Gorący wieczór zachęcił rodziny do spacerów po parku, niosącym woń kwiatów lip. Orzeźwiające muskanie wiatru, przynosiło ukojenie nagrzanej skórze. Z pobliskiego, niewielkiego jeziorka dało się słyszeć wesoły gwar, bawiącej się młodzieży.
Po wyjątkowo pracowitych godzinach, Tsunade postanowiła, wybrać się na kropelkę sake, jako nagrodę za rzetelność. Zmierzała raźnym krokiem do ulubionego baru, w którym płaciła nędzne grosze dopiero od ósmej butelki, specjalna oferta dla wytrwałych klientów i VIP-ów. Zaśmiała się, posada Hokage posiada swoje plusy. Zatrzymała się na pomoście, mimo że dopisywał jej nastrój, w głębi zamartwiała się. Upłynęło tyle czasu, a Hatake nie dawał żadnych oznak życia, kompletnie nic. Nie chciała stracić utalentowanego, poważanego i tak znaczącego człowieka. Czyżby wpadł w jakąś pułapkę? Nie, nie jest głupi. Odgoniła natrętne myśli o śmierci Hatake. Wierzyła w jego siłę i nic nie sprawi, że w niego zwątpi. Zastanawiała się nad wysłaniem grupy poszukiwawczej, ale zaniechała tego. Wszelkie ślady zostały zatarte dawno temu, a jej decyzja osłabiłaby siły militarne Konohy. Błędne koło. Skierowała wzrok na ciemne chmury, zbierające się na wschodzie. Zbiera się na burzę. I to nie byle jaką. Mam nadzieję, że nie przyniesie ze sobą jakiegoś cholerstwa. Chyba się starzeję, wypatruję we wszystkim jakiś nienormalnych znaków. To dlatego, że jestem trzeźwa. Człowiek bez alkoholu świruje. Odepchnęła się od barierki i postąpiła krok do przodu. Nim zdążyła zareagować, coś ciężkiego, przygniotło ją do nagrzanych desek. Zdziwienie ustąpiło wściekłości, by po chwili przerodzić się w furię. Powstrzymała się przed atakiem tylko dlatego, że zauważyła opaskę sojuszniczej wioski. Po diabła wszczynać wojnę?! Zacisnęła usta i zgromiła wzrokiem młodego, radosnego blondyna, siedzącego okrakiem na jej biodrach. Bezwstydnie, z rozdziawioną buzią gapił się w dorodne piersi sanninki.
- Cholera! Pierwszy i ostatni raz! Nigdy więcej nie zgodzę się na zbiorową teleportację – z drzewa zeskoczyła blondynka, wyjmując z włosów gałązki i listki. – Jesteś cały Masaru?
- Cudem, ale tak. Gdzie ta ciota? – Słysząc częste określenie, odnoszące się do swojej osoby, Akihiro podniósł głowę i zawołał wesołym głosem.
- Tutaj! Chodźcie, znalazłem zaczepistą laskę! – Pierwsza zjawiła się dziewczyna, z wrażenia zakrztusiła się śliną.
- Co ty robisz, do jasnej cholery?! – Wydarła się na całe gardło. Szybkim ruchem rozłożyła ogromny wachlarz i posłała chłopaka prosto do wody. – To Godaime, debilu! Gomen, Tsunade-sama – skłoniła się nisko i pomogła wstać księżniczce.
- Dziękuj losowi – zwróciła się do młodego – że nie oberwałeś ode mnie. Ręczę, że na guzie, by się nie skończyło. W każdym razie nie spodziewaliśmy się was tak wcześnie, jakieś problemy?
- Nie, wszystko w jak najlepszym porządku, Pani. Aki chciał przećwiczyć jutsu teleportacji i w ten sposób jesteśmy przed czasem. Nie sprawi to żadnych problemów?
- Nie, nie skądże – uważnie przyjrzała się młodym ninja. – Czuję, jakby stanęła przede mną replika Uzumaki’ego – przysunęła się do no Sabaku. – Pilnuj, żeby czasem się nie złączyli, bo czeka nas prawdziwa katastrofa. Zgłoszono trójkę, gdzie jeszcze jedna uczestniczka?
- Dotrze do nas za kila dni, wystąpiły małe komplikacje po treningowe.
- Rozumiem. Wyglądacie na zmęczonych. Kotetsu – w kłębach dymu pojawił się, z nisko pochyloną głową, posiadacz imienia. – Odprowadzisz gości do hotelu. Zobaczymy się jutro. Życzę dobrej nocy.
- Nawzajem, Tsunade-sama – cała czwórka pożegnała się grzecznie i ruszyła za mężczyzną na jedną z główniejszych ulic.
- Zabawa powoli się zaczyna – mruknęła. – Ciekawe, kto tym razem zdobędzie tytuł chunina? Oi, ja filozofuję, a biedne sake czeka – pośpiesznie ruszyła do drzwi, zamaszystym ruchem je otwierając. – Wieczór picia uważam za otwarty!


Wyszła z hotelowego ,,piekarnika’’, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Bez sensu. Na podwórku było tak samo gorąco jak w pokoju. Na maksa letnia pidżamka, składająca się z cieniutkiej bluzeczki na ramiączkach i krótkich spodenek, ani trochę nie pomogła w ochłodzeniu organizmu. Nienawidziła bezsenności. No cóż, nie ma Gaary, z którym zawsze przesiadywała takie chwile, a przyjaciele dawno już śpią, postanowiła wybrać się na samotny spacer. Bez żadnego konkretnego planu zeszła ze schodów i zagłębiła się w mniej oświetloną część Konohy. Tak często gościła w murach Liścia, że znała go jak swój własny dom. Cisza i spokój, o to właśnie chodziło, żadnych ludzi, od których roiło się na głównej alei. Wolała pozostać niezauważona, w końcu kto paraduje ulicami w takim stroju? A wiadomo, że płeć przeciwna nie myśli głową, a raczej innym narządem. Zaśmiała się, przypomniawszy słowa Kankurou: Nieużywany organ zanika. Razem z Matsuri palnęły mu wtedy kazanie, na temat uganiania się za, co nowszymi laskami. Może w ten sposób faceci chcą uratować swój gatunek? Jednak nie wszyscy są tacy, chyba… Aż podskoczyła, gdy nad lasem rozległ się głuchy trzask i pomruk odległego grzmotu. Pięknie. Wprost cudownie. Dlaczego akurat teraz, gdy wyszła, musiała nadejść burza?! Po kolejnym, głośniejszym, huku mimowolnie zakryła rękoma uszy. Czas wracać, ochota na nocną przechadzkę natychmiastowo minęła. Odwróciła się i uważnie rozejrzała. Nie kojarzyła tego miejsca. I nigdy nie przypisałaby go do Wioski Ognia. Kolorowe, przytulne domy, liczne sklepy i bary, przyciągające roześmianych klientów, park, ustąpiły szarości, nędzy i niebezpieczeństwu. Brud i syf, jednym słowem – nora slumsów. Tych zawsze pełno. Suna walczy z nimi od dawna i nie ma na nich rady. Pomoc odrzucają, unieszkodliwienie albo wygnanie nie wchodzi w grę, wywołałoby to wojnę domową. Najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie ich samych sobie i kontrolowanie co jakiś czas. Jak ja, u diabła, tutaj się znalazłam?! Jeszcze przed chwilą widziałam budynek hotelu i prostą do niego drogę. Wskoczyła na dach parterowej rudery i rozglądnęła się dookoła.
- Pogoda jak w górach – mruknęła – rozmasowując ramiona, na których, pod wpływem wiatru, pojawiła się gęsia skórka.
- Ej, laska! – Z dołu dobiegł ochrypły głos pijaka. – Niezły masz tyłek. Zejdź do nas, a zabawimy się bardzo przyjemnie.
- Sake odebrało ci całkowicie mózg?! Spadaj, gnojku!
- Ostra. Z pazurem. Lubię takie – kolejny typek wychynął za rogu, a za nim następna dwójka. – Bierzemy ją – wydał rozkaz ,,dowódca’’. Zanim pozostanę na górze, nie dopadną mnie. Idioci. Nie posiadam broni, ale jestem w stanie szybko uciec. Cofnęła się i raptownie zatrzymała, uderzając o coś szerokiego i twardego. Nie możliwe, czyżby ninja? Mężczyzna złapał ją za nadgarstek, wykręcając boleśnie rękę. Alkohol nie odebrał mu sił, wręcz przeciwnie – podbudował i podekscytował, gdyż na dźwięk jęku, wzmocnił chwyt. Ostrożnie, by nie wzbudzić podejrzeń, uniosła zaciśniętą pięść wolnej dłoni. Wymierzyła dokładny cios w głowę. Korzystając z chwilowego zamroczenia, wywinęła się zręcznie z uścisku i kopnęła kolanem w krocze napastnika. Odskoczyła, aby ocenić sytuację. Czterech na jednego, marne szanse, ale nie ma zamiaru spasować. Nie należy do tchórzy. Przeniosła ciężar ciała na prawą nogę i wtedy…Trach! Stara deska pękła pod naporem, a dziewczyna runęła w dół.
- Ała – podniosła się z podłogi, dotykając piekącego policzka opuszkami palców, na których została czerwona smuga. Klnąc siarczyście, z trudem, wydostała się ze starej rupieciarni. Na zewnątrz natknęła się na opryszków. Otoczyli ją ciasnym półkolem, coraz bardziej go zacieśniając. Nim się spostrzegła została przyparta do ściany. Siłą woli powstrzymywała się od pogardliwego splunięcia, w zamian, zamachnęła się prosto w twarz ,,szefa’’. Tym razem, jakby na to czekał – z łatwością odparował cios.
- No, no – cmoknął z uznaniem, ukazując rząd czarnych, zepsutych zębów. – Piękna i w dodatku waleczna. Idealne połączenie – z lubością przejechał szorstką dłonią po delikatnym policzku. Szarpnęła, chcąc uciec przed niechcianym dotykiem.
- Łapy precz, parszywy szumowino – mimo że ogarnął ją lęk, głos nie stracił na swej mocy. Brzmiał ostro, stanowczo, a słowa były przesycone pogardą i obrzydzeniem.
- Kotku, złość szkodzi urodzie, a marnowanie takiego skarbu, to grzech – nachylił się nad ustami blondynki. Wykorzystała przewagę i powtórzyła manewr z kopniakiem. ,,Barczysty’’ upadł na kolana z głośnym stęknięciem. Jednak jego kompani nie opuścili gardy, pochwycili ,,ofiarę’’ za łokcie i mocno przytrzymali.
- Suka – warknął wściekle, stając chwiejnie na nogach. – Proponowaliśmy ci obustronnie satysfakcjonującą rozrywkę. Jeśli tak z nami pogrywasz, oberwiesz, dziwko – zgiął rękę, biorąc porządny zamach. Zamknęła oczy, oczekując fali bólu, która nie nastąpiła. Zdziwiona uniosła powieki, przypatrując się, leżącemu oprawcy. W jego barku tkwił kunai, a on sam wyglądał na dziwnie sparaliżowanego. Kolejny piorun rozświetlił niebo i postać, wyłaniającą się z mroku ślepej uliczki.
- Nauczę was szacunku dla siostry Kazekage, skurwiele…

Jak zwykle nie jestem zadowolona z notki, w ogóle mam dzisiaj paskudny humor(przez nauczycieli-otrzymałam uwagę do dziennika za nic, grhh, żebym tylko umiała wykonać jakieś jutsu…). Dodaję mój nr gg  46443522, jak ktoś chce popisać o wszystkim, albo ma jakieś własne pomysły, co do akcji w moim opowiadaniu, to zapraszam bardzo chętnie na pogaduchy…






Proszę o dawkę mocy dla mojej inwencji twórczej w postaci komentarzyka





niedziela, 3 lutego 2013

Konkurs, wpadka, przyjemne chwile i początek nowej znajomości

Rozdział IX

 Na zakończenie ferii:(

- Ramen to zupa, kuso jego mać! Jeśli jej nie zjesz, to nie możesz spać! Hej, czy widzisz ten makaron i wieprzowinkę pyszną … i… ze wzruszenia brak mi pomysłu – walnął czołem o stolik.
- Głowisz się nad tym od godziny – Inuzuka skierował pałeczki w załamanego blondyna. – Nic nie wymyślisz, poeta z ciebie kiepski.
- Mam duszę artysty – oburzył się. - Debiutowałem w roli pisarza…
- Na łamach gazetki dla dzieci?
- Nie.
- Praktyczne porady jak zostać lubianym idiotą?
- Nie.
- Zjeść jedenaście porcji ramen i nie puścić pawia?
- Nie!!! Napisałem tom Icha Icha Paradise, co prawda nie został wydany, ale zawsze to coś. Podobno trafił do jakiegoś lorda… - zapadła grobowa cisza. – Co?
- To ta zboczona książeczka Kakashi’ego?
- Tak.
- Opisywałeś TE sceny?!
- Co?! Iie.. – pokręcił głową spanikowany.
- Cha, cha! On nie wie jak do TEGO dochodzi. Wyobrażacie Naruto z dziewczyną w łóżku?! Co chwila zaglądałby do podręcznej książki, ukrytej pod poduszką, aby się podkształcić! – ryknęli śmiechem.
- Kretyni – mruknął pod nosem. – Zobaczycie – stanął w bojowej pozycji, opierając jedną nogę o krzesło. – Wymyślę piosenkę na cześć ramen Ichiraku i zdobędę darmowy karnet na pięć posiłków. A wtedy nie zaproszę żadnego z was! Za karę!
- Jakoś nie uśmiecha mi się wizja wspólnej kolacji z tobą – odezwał się Shikamaru.
- Ej, Naruto! Wymyśl pieśń pochwalną o sile młodości!
- Wybacz, Lee. Nie mam czasu, lecę poszukiwać inspiracji. Staruszku zachowaj ten bilet! – Wybiegł pospiesznie na ulicę. – Na razie! – Założył ręce za głowę i co rusz nucił pod nosem jakąś melodię:
RA-MEN, RA-MEN, ramen ze mną jest
Gdy nie ma ramen
Z człowieka amen
Ramen musi być!!!
- Yo, Naruto! Co cię tak pochłonęło, że mnie nie zauważyłeś?
- Cześć, Sakura-chan! Męczę się nad układaniem rymów, kompletnie nie mam do tego głowy. Hej, a może pomożesz, co?
- Eee… Śpieszę się do szpitala – wymyśliła prędko. – Poproś Hinatę, na pewno nie odmówi.
- Hinata- chan? Świetny pomysł! Widziałaś ją dzisiaj?
- Przed chwilą z nią gadałam, jest na moście.
- Wielkie dzięki!
- Powodzenia! – krzyknęła za nim. Uśmiechnęła się podstępnie. Czas zacząć fazę pierwszą. – O matko! Muszę powiadomić dziewczyny. Biegiem ruszyła do kwiaciarni. – Już czas, Ino! Zbieraj się – blondynka aż podskoczyła z podekscytowania.
- Wow! Załatwiłaś wszystko z kapitanem Yamato?
- Taa, nastąpiły małe komplikacje, ale się udało. Chodź, musimy odciągnąć Tenten od naszego celu.
- Um, jasne.
W tempie ekspresowym dotarły na miejsce i ukryły się w pobliskich krzewach, tak, że miały doskonały widok na pomost. Posiadaczka dwóch koczków nawijała jak szalona, nieświadoma, że w ich kierunku zmierza Uzumaki.
- Ok! Moja kolej! – Yamanaka złączyła dłonie - Shintenshin no Jutsu  – Haruno złapała zemdlona przyjaciółkę i ułożyła na trawie, a sama wyjęła krótkofalówkę, którą zgarnęły po drodze.
- Kapitanie Yamato, zaraz pana kolej, tak jak się umawialiśmy.
- Ja nadal nie wiem, czy to dobry pomysł – niepewny głos rozbrzmiał ,,po drugiej stronie’’.
- Zrzędzenie! Dopracowałyśmy go do perfekcji i jego realizacja przebiegnie pomyślnie. W zanadrzu czekają jeszcze dwa etapy, dopiero stratujemy. Pełna gotowość, kapitanie!
- Hai, hai – odpowiedział niechętnie i się rozłączył.
- No – mruknęła. – Postaraj się, Świnio.

- Tenten! – W głowie brunetki rozbrzmiał wściekły głos. – Co ty TUTAJ robisz? Rusz dupę za te krzaczory! Zbliża się mięsko Nieśmiałej Zakochanej. Wymyśl jakąś wymówkę i DYSKRETNIE ulotnij się niezauważona. - ,,Intruz’’ opuścił w mgnieniu oka umysł zaskoczonej dziewczyny. Zerknęła do tyły. O jasna cholera!
- Ee. Hinatka, j-ja lecę – pstryknęła palcami. - Nagła potrzeba, no wiesz, niezdrowo przetrzymywać, zaczekaj na mnie. To pędzę! Pa – pomachała na odchodnym.

- W morzu ognia i cierpienia! Nie, nie -  załamany pokręcił głową. - Brzmi, jakby zbliżała się wojna. Oi, Hinatka-chan!
- N-Naruto- kun? – Co ty… - zrobiła krok do przodu, aby podejść bliżej chłopaka. Za sprawą czegoś, lub kogoś, deska, dosłownie, uciekła spod stóp Hyuugi. Zdezorientowana granatowłosa, nie zdążyła przyczepić się za pomocą chakry i wpadła do wody z głośnym pluskiem.
- Hinata! – skoczył na ratunek koleżance i po chwili upierdliwy kawałek drewna powtórzył manewr i niebieskooki wylądował na dziewczynie.
- Auć, moja kostka!
- Gome, gome –  ujął delikatną dłoń i pomógł wstać poszkodowanej. – Nic ci nie uszkodziłem?
- N-nie, raczej nie – na próbę przeniosła cały ciężar na bolącą kończynę. Staw skokowy odmówił współpracy i się ugiął. Straciła równowagę i zapewne, zaliczałaby powrót do wody, gdyby nie szybki refleks Uzumaki’ego, który przytrzymał ją w talii. Momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy.
– A jednak – wyszczerzysz się, po czym wzmocnił uścisk i przyciągnął do siebie. – Ero-sennin, nazwałby to przeznaczeniem. Bardzo mi przykro, ale jesteś na mnie skazana, Hinatka-chan – wziął ją ostrożnie na ręce. – Przy tobie zostanę pielęgniarką – oboje wybuchli radosnym śmiechem.

- No – westchnęła Tenten. – Nie całkiem zgodnie z planem, ale punkt pierwszy zakończony sukcesem.
- Okaleczeniem – poprawiła ją różowowłosa. – Poszli w kierunku rezydencji Hyuuga – poinformowała, obserwując, znikającą za sklepem ,,parkę’’. – Oby Hiashi-sama był na misji, bo inaczej nasz kochany idiota zginie marnie.

- Tsunade-sama, to upierdliwe, dlaczego akurat ja?
- To obowiązek twojego leniwego tyłka Jounnina.
- Czy w tej wiosce jest jeden ninja, a Gai?
- Nie żartuj! To misja dyplomatyczna, dziki wrzask młodości wystraszy ludzi na śmierć, no i jeszcze ten sławetny zielony kubraczek. Nie martw się, dostaniesz kogoś do pomocy. Eee? – Zaczęła rozrzucać papiery, robiąc przy tym okropny bałagan. – Ten nie… Porażka – zerknęła na bruneta. – Pozabijają się… Zbyt ryzykowne. Cha! Skład idealny. Nara – tępisz Uzumakiego, jego siła przyda się na wszelki wypadek, Sakura trzyma rygor nad waszą dwójką, zabierzecie również Tonton.
- Świnia? Po co nam schab? – blondynka zagryzła wargi. – Kuso!
- Ty PARSZYWY… - w ruch poszło wszystko, co znajdowało się pod ręką władczyni. – Cholera jasna, przegiąłeś pałkę, ZABIJĘ!!!
- Godaime! – Ledwo uniknął, na jego oko, siedemsetstronnej księgi. – Shizune! – Złapał glinianą donicę. – Kłopotliwa sytuacja! Jeśli się nie pośpieszysz ucierpię nie tylko ja, ale i cały budynek! – Drzwi otworzyły się z rozmachem, a osoba, przekraczająca próg, padła na ziemię, cudem unikając krzesła, które wbiło się w przeciwną ścianę.
- Pani Tsunade! To nie przystoi Hokage! Proszę się uspokoić! – Podbiegła i złapała kobietę za ręce, wykręcając je lekko do tyłu. – Coś ty jej zrobił?! Ostatnio widziałam ją w takim stanie, gdy przegrała z pięcioletnim dzieckiem – sanninka fuknęła rozjuszona. – I to sporą sumkę pieniędzy.
- To nieodpowiedni moment na takie wspominki. Nie będę przeszkadzać, już się zbieram. Przyjdę jutro rano – chłopak zgarnął potrzebne dokumenty i czym prędzej opuścił zagrożoną strefę. – Kobiety są takie upierdliwe – zamknął drzwi i ruszył tłoczną ulicą do Ichiraku Ramen.

Zapadał zmierzch, a dwójka przyjaciół siedziała w salonie i gadała w najlepsze. Co chwila, radosny śmiech niósł się echem po pustym domu. Spędzili ze sobą ponad trzy godziny i nadal nie mieli dość. Nie znudziła się im wzajemna obecność, co najważniejsze czuli się swobodnie i miło.
- Wy jeszcze tutaj?! – do pomieszczenia weszła piętnastoletnia dziewczyna, z długimi, ciemnymi włosami i liliowymi oczami, takimi jak u starszej siostry.
- Hana?! Myślałam, że uczestniczysz na misji, kiedy wróciłaś?
- Przed południem, chciałam jeszcze trochę pospać, ale przez ten wasz rechot to niewykonalne.
- Wybacz.
- A więc ty jesteś Hanabi? Miło mi, Naruto Uzumaki – czoło Hyuugi momentalnie się zmarszczyło, jakby nad czymś intensywnie rozmyślała – przyszły Hokage Wioski Liścia. – Taksowała uważnym wzrokiem chłopaka, po czym uśmiechnęła się promiennie.
- Pełna wizytówka, co? – Wyjęła z kieszeni bandaż i zaczęła, od łokci, owijać swoje ręce. – Na co wpadłaś, że załatwiłaś nogę?
- E, to…
- Most – podstępny morderca – wyręczył ją blondyn.
- Nani?!
- Deski trzasnęły i wpadliśmy do wody – dodał wesoło. Dopiero teraz zauważyła, że Uzumaki ma na sobie ubranie Neji’ego i musiała przyznać, że w czarnej koszuli prezentował się bardzo przystojnie. Nie dziwiła się siostrze, że zakochała się właśnie w nim.  – No i tego…Poturbowałem Hinate. Znowu – podniosła brwi ku górze.
- Nie wnikam. Wy się jeszcze pozabijacie – mruknęła.
- Gdzie się wybierasz?
- Na trening – zaciągnęła bandaż na dłonie. – Wrócę późno, nie czekaj na mnie, siostra – w holu rozległ się odgłos pukania. – Otworzę – podeszła i pociągnęła za klamkę.
- Cześć – wyszczerzył się brunet. – Jest może Naruto? Mam mu do przekazania, że Piąta chce go widzieć w biurze – spojrzał ,,okiem eksperta’’ na dziewczynę. Ładna…
- Taa, siedzi w salonie i flirtuje z Hinatą – odpowiedziała z przekąsem.
- Flirtuje?! On przecież nie zna znaczenia tego słowa.
- Widocznie szybko się uczy, albo robi to nieumyślnie – parsknęła śmiechem. – Jak chcesz, wejdź – odstąpiła od drzwi, wychodząc na taras.
- A ty?
- Wychodzę.
- Tak późno?
- Niańka się znalazła?
- Nie, tylko…
- Właśnie, a więc – wyminęła go i już miała wskoczyć na dach rezydencji, gdy coś przyciągnęło jej uwagę. – Jej! Świetny pies! Twój?
- Tak.
- Jak się wabi?
- Akamaru.
- Mogę go pogłaskać?
- Jasne! – Zbliżyła się do zwierzęcia i podrapała go przyjaźnie za uchem. Pieszczota została odebrana zadowolonym mruknięciem i mokrym psim ,,pocałunkiem’’ w czubek nosa. Zaśmiała się radośnie, ocierając rękawem gęstą ślinę.
- Słodki. Kocham psy, zawsze chciałam mieć własnego – zerknęła na niego zakłopotana. – Głupie pytanie w środku rozmowy, ale jak ty w ogóle się nazywasz?
- Nigdy nie mieliśmy okazji się poznać – wyciągnął przed siebie dłoń z szelmowskim uśmiechem. – Kiba Inuzuka – uścisnął delikatnie, drobne palce koleżanki.
- Hanabi Hyuuga.
- Najmłodsza z rodu?
- Tak. Miło było, ale muszę lecieć, śpieszy mi się. Na razie – błyskawicznie zniknęła w ciemnościach. Chłopak, tylko dzięki wyczulonemu węchowi, poznał, że udała się na pole treningowe. Tam, gdzie podążała, niósł się przyjemny zapach perfum.
- NARUTO!! – Wydarł się na całe gardło. – Hokage chce cię widzieć w trybie natychmiastowym, lepiej nie zwlekaj. Strasznie ją coś podbudowało, więc uważaj.
- O rany – westchnął, wstając z kanapy. -  Znając życie oberwie mi się za nic. – Dzięki, Hinatka-chan za rozmowę. Trochę się zasiedziałem, mam nadzieję, że kostka szybko się zregeneruje. Przy okazji, czegoś potrzebujesz?
- Nie. Arigatou, Naruto-kun – zarumieniła się słodko.
- Do zobaczenia, Hinata – Uzumaki wyszedł, a raczej został wyciągnięty przez kumpla.
- No, no. Kto by się spodziewał. Może obędzie się bez książki.
- Hę? Co tam mamroczesz?
- Nic ważnego, ja spadam. Jutro od rana pomagam Hanie w lecznicy – skierował się w boczną uliczkę. – Narka!
Blondyn ruszył przed siebie, gdy nagle stanął jak wryty.
- Do 19.00 – szepnął bliski płaczu. – Konkurs trwał do 19.00, a jest 20.00. Aaa – padł na kolana. – Mój ramen. Bidulek przepadł – zwiesił głowę. Czas - pociągnął nosem – na żałobę.
- Hej, Wrzaskliwy Upierdliwcu! – podniósł wzrok znad piasku.
- Shika?
- Przestań mnie tak nazywać. Coś, chłopie, taki zmarnowany?
- Skarbek, ramen… - majaczył jak w gorączce.
- Chodzi o ten konkurs? – Zaczął przeszukiwać kamizelkę. – Tak też myślałem, że całkowicie o nim zapomnisz i, choć to bardzo kłopotliwe, zaniosłem w twoim imieniu, piosenkę, którą wymyśliłeś rano. – Wyciągnął mały blankiecik. – Wygrana – włożył kartkę w drżące ręce przyjaciela. – A ci co? Hej, słyszysz mnie? Zasnąłeś? Aaa! Co robisz?! – Starał się odepchnąć blondyna, który poderwał się na nogi i za wszelką cenę chciał się do niego przytulić. – Głupku! Ludzie się gapią! No weź te łapy! Wystarczy dziękuję i po sprawie. – Uzumaki odsunął się od Nary.
- Dzięki ci! Moje kochanie na mnie czeka! Pędzę do niego! – wystartował prosto do budki uwielbianego przysmaku.
- Ej! Tsunade czeka! Rany – wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalniczkę, odpalił, po czym zaciągnął się porządnie dymem. – Co za upierdliwy gość.



Zostałam nominowana do Liebster Award przez Shika i Marutemarii (http://shikaimarutemarii.blogspot.com/) - wreszcie pojawił się kolejny rozdział.. Dzięki Ci z całego serca, to wiele dla mnie znaczy. Ale tak jak Shikamaru jestem zbyt leniwa, żeby w to się bawić. Mimo to z wielką przyjemnością na pytania odpowiem. Jeszcze raz wielki dzięki!!

 1.Co skłoniło cię do prowadzenia bloga?
Wypróbowanie własnych umiejętności, zabawa i działalność Twojego bloga (Shika i Marutemarii).
 2.Jakie było twoje pierwsze anime lub manga?
Anime - Księżniczka Mononoke (piękne i gorąco polecam), manga Wolf's Rain
 3.Czy cieszą cię komentarze pod twoimi postami i dlaczego?
Zawsze mam z nich radochę, nawet z krótkiego, składającego się z jednego słowa. Pomagają mi w dalszym pisaniu, podnoszą na duchu, dzięki nim wiem, że w ogóle ktoś czyta moje wypociny.
 4.Na co ostatnio chorowałeś/łaś?
Lenistwo:), brak weny, ale tak na poważnie, to o dziwo, na nic. 
 5.Co sądzisz o paringu NaruSaku?
Od biedy może byc. Jak, jeśli chodzi o bloga, jest fajnie prowadzony to chętnie przeczytam.
 6.Jakie blogi lubisz czytać?
  Tematyka: Naruto. Dokładne linki, to te co są na moim blogu.
 7.Co lubisz bardziej Nutelle czy Góralki?
Trudny wybór, chyba Góralki.
 8.Czy masz rodzeństwo , jeśli tak to starsze czy młodsze?
Mam, starsze i młodsze.
 9.Co sprawia że jesteś szczęśliwa/wy ?
Rodzina, szczęście najbliższych, dobre zdrowie i oczywiście konie i czas spędzony w ich towarzystwie:).
   10.Masz zwierzątko?
Mam, mam i to dużo (ktoś na kota chętny, mam 9 :)
 11.Jaka jest twoja ulubiona postać z twojego pierwszego anime/mangi ?
Z pierwszego anime: San i Moro, z mangi: Toboe. 


Proszę o dawkę mocy dla mojej inwencji twórczej w postaci komentarzyka:)