piątek, 28 grudnia 2012

Spotkanie z ,,potworem'' i niespodzianka



                                                          Rozdział V



Późnym popołudniem, w wędrówce przez puszczę, grupce młodym shinobi towarzyszyła grobowa cisza. Spowodowana poobiednią, zażartą kłótnią między Temari i Shikamaru, ciężka atmosfera udzieliła się wszystkim. Jedynie pewna osoba nie dawała spokoju, chcąc rozweselić towarzystwo.

- Jak sobie radzi Suna?

- Cicho siedź!

- Gaara sprawdza się jako szefunio?

- Naruto!! Jeśli nie zamkniesz jadaczki, to zaraz oberwiesz!

- Rany, rany. Nie stresuj się Temari – burknął blondyn, zakładając ręce za głowę. – Was nie da się pogodzić. Nawet mój urok osobisty nic nie zdziała.

- Gdyby nie PEWNA osoba – podniosła głos, wpatrując się w postać, idącą na czele. - Wszystko byłoby w porządku. Ale nie!!! Ten KTOŚ zawsze wtrąci swoje inteligentne, trzy grosze!!

- To ty zaczęłaś kłótnię, egoistko! – kąśliwe uwagi Nary powodowały, że no Sabaku od godziny przypominała chodzący wulkan, którego sekundy dzielą od erupcji.

Blondynka zazgrzytała ze złości zębami.

- Nadęty dupek!

- Widzisz? – odparł z wyższością. – Masz chyba jakieś problemy, z którymi nie umiesz sobie poradzić.

- Zaraz skopię ci tyłek!

- Ciekawe w jaki sposób? Nie masz broni, czakrę masz zablokowaną. Jednym słowem ulegniesz mojej technice, tak jak zwykle – dodał po dłuższym zastanowieniu – żadna nowość.

- Właśnie – wtrąciła szybko Ino, uprzedzając otwierające się usta koleżanki, które, znając życie, miały na języku ciętą ripostę. – Co to za pomysł z pozbawieniem nas broni i czakry? Jak nas zaatakują – przegramy.

- To takie upierdliwe – westchnął przeciągle brunet. – Dlaczego dla Kakashiego przypadła misja na miejscu, a ja włóczę się po lesie z bandą oszołomów?

- Hej, niby to my nimi jesteśmy?!

- To taki koleżeński zwrot, Naruto. Nie przejmuj się. Wracając do pytania – skręcił gwałtownie w głębsze zarośla i zatrzymał się u podnóża niewielkiego wzgórza. Za nim rozlegał się głęboki wąwóz, na jego skalistych ścianach rosły, dziwnie wyglądające dla oka, drzewa. Ich długie korzenie, przebijające się między kamieniami i sięgające gleby, tam, gdzie mogły znaleźć wodę, świetnie przystosowały rośliny do trudnych warunków glebowych. Poza tym, nie widać było żadnego życia. – Jesteśmy na miejscu – odwrócił się w stronę ,,podopiecznych’’. A więc… Wasze drugie zadanie nie wymaga użycia siły. Tak przynajmniej twierdziła Hokage – podrapał się w szyję –  lepiej bądźcie ostrożni. Kto słuchał Kakashiego, ten wie, co trzeba zrobić. Macie czas do zachodu słońca, jeśli się spóźnicie – nici z kolacji.

- Coo?! Dlaczego?! – oczy blondyna rozszerzyły się do granic możliwości. – Umrzemy z głodu. Naskarżę to babuni Tsunade, że się znęcacie nade mną. Żołądek przykleił mi się do kręgosłupa, czuję to – wyszeptał płaczliwym, prawie piszczącym głosikiem.

-  To nic nie da. Piąta kazała mieć twoją osobę pod specjalnym nadzorem. Jeśli usłyszy skargi dotyczące twojego narzekania, jęczenia i takie tam, to wyda specjalny zakaz: ZERO ramenu dla Uzumakiego.

- Wszyscy przeciwko mnie! Zamknę się w sobie – zerknął z nadzieją na Choujiego. – Dasz chipsa?

- Nie.

Pięknie…

Nara odetchnął z ulgą.

- Do dzieła – odwrócił się plecami do parowu i wskoczył na gałąź pobliskiego drzewa. Ułożył się wygodnie, rozkoszując się świeżym powietrzem, wyciągnął srebrną zapalniczkę i papierosa, który został zapalony przez pierwszą iskrę. Chłopak głęboko zaciągnął się oparem. Trzy godziny. Ciekawe, czy zdążą?





- Flapcio! Co to za idiotyczne imię?! – wrzaskowi Kiby towarzyszyło niezadowolone powarkiwanie Akamaru.

- Nie? – poparł go Lee, który co chwila robił jakieś dziwne wygibasy. – Nie mieli pomysłu młodości. Ja nazwałbym go, no nie wiem… Jakoś, co oddaje siłę i potęgę.

- Stella – spojrzeli z otwartymi ustami na rozmarzonego Shino.- Kiedyś spotkałem cudowną żuczkę. Mhm – odchrząknął zażenowany – i tak dalej.

- To chłopiec, nie dziewczynka.

- Od kiedy odróżniasz płci, Naruto?

- Zamknij się, psie! Moim zdaniem powinien wabić się, Macho.

Dziewczyny, idące z tyłu parsknęły głośnym śmiechem.

- To mały króliczek, nie grizzly – Tenten trzymała się za bolący od śmiechu brzuch.

- I nie możemy zrobić mu najmniejszej krzywdy.

- Aj, Sakurka – chan. Twierdzisz, że bylibyśmy w stanie go skrzywdzić? Kocham zwierzęta – złotowłosy rozłożył szeroko ramiona i podskoczył z uciechy. -  Już czuję dziki zew natury…





- Taka gromada ludzi na jednego gryzonia? – nachyliła się, aby pogłaskać białe futerko stworzonka. – Jaki mięciutki i milusi.

- Czyżby twarda Temari nam się rozklejała? – Ach, te zaczepki Inuzuki, prawie tak denerwujące jak Nary. Jednak ten pierwszy, to urodzony flirciarz. Wiedział, co robić, żeby zbliżyć się do dziewczyny i jej czasem nie zrazić. – Z takimi maślanymi oczętami – wskazał na zwierzątko – spojrzysz na mnie przychylniej?

Odwróciła głowę do tyłu, uśmiechając się zawadiacko.

- Marzyciel… Ała! – szarpnęła ręką, wyrywając ją ze stalowego uścisku szczęk króliczka. Na przedramieniu widniały cztery, średniej wielkości otwory po ugryzieniu. Biała ,,kulka’’, korzystając z chwilowego zamieszania, rzuciła się do ucieczki. – Cholerny futrzaku, skończysz na talerzu!



- Bierz go, Akamaru!

- Pieszczotliwy, pełen dobroci, pozbawiony przemocy – konohański kopniak!

- Kuso! Głupi sierściuch!

- Jak ślicznie kica!

- Aaa! Chce odgryźć mi nogę!

- Gdzie on się schował?

- Wlazł w szczelinę. Tam! Widzę ogonek!

- RASEN…

- Głąbie! Kakashi mówił o  ŻYWYM króliku, nie o potrawce z niego!

- A taki mini Rasengan?

- Zapomnij.

- Jak my złapiemy te cholerstwo? – sapnęła zdyszana Temari. – To mięsożerny potwór.

- Spróbujmy zwabić go przynętą – podsunęła Hyuga.

- Jesteś genialna, Hinatka – chan! – odrapaną twarz Uzumakiego ,,ozdobił’’ szeroki uśmiech. – A co nią będzie?

- Na pewno jedzenie.

- Trafna uwaga. Ale jeśli to do ciebie nie dotarło, Ino – Sakura usiadła ciężko na ziemie – nie dysponujemy ogródkiem.

- Marchewek – nie mamy, ale coś znacznie lepszego – Kiba wskazał na prawo od siebie. – Chouji’ego.

- Coo?! - przeraził się niebieskooki – Rzucimy go na pożarcie?!

- Ty masz sieczkę zamiast mózgu, Naruto! Chodzi o chipsy. Gryzonie to głupie stworzenia…

- Ten stanowi wyjątek.

- Nie przerywaj, Shino. Zastawimy pułapkę, gdy włochate monstrum straci czujność, wyląduje w klatce.

- Poleci na coś takiego? – spytała z powątpiewaniem no Sabaku.

- Lecieć, Temari, to ty możesz na Shikamaru – od Tenten bił niepoprawny entuzjazm i nawet morderczy wzrok koleżanki go nie ostudził. – Mały skubaniec na 100% w to wpadnie.





Doga powrotna trwała wieczność. Przynajmniej tak to odczuwała ambasadorka Suny. Zmęczenie dało się we znaki. Odnajdująca właściwy nurt, czakra, odprężała i dziwnie osłabiała organizm. Najmniejsza próba wysiłku spotykała się z buntem ze strony mięśni. Odetchnęła głębiej, aby nie syknąć z bólu. Podniosła lekko głowę i rozglądnęła się wokoło. Nie ona jedna odczuwała skutki treningu. Wyjątek, jak zawsze, stanowił Naruto, któremu nie przeszkadzał obecny stan. Trzymając klatkę z Bagniakiem – sam nawet wymyślił nowe, dość oryginalne imię dla królika, dziarsko maszerował. Moc Kyuubiego czasami potrafi pomóc. Jinchuriki. Powróciły niechciane wspomnienia. Ogoniaste bestie budziły uczucie strachu, którego doznała za młodu. Usta kunoichi wygięły się w podkówkę, brwi zbliżyły się do siebie, na czole pojawiły się małe bruzdki. Śmierć matki, brat – Jinchuriki odejście przyjaciela, ciągłe spiski, morderstwo ojca. Dla dziecka to traumatyczne przeżycia, nawet jeśli jest ono shinobi. Tym sposobem, z kochanego maleństwa, przeistoczyła się w bezwzględną, okrutną i pozbawioną litości dla wrogów, maszynę do zabijania. Nie, że nie chciała zostać ninja, wręcz przeciwnie, zawsze tego pragnęła. Poukładane życie szarego obywatela, byłoby w jej przypadku, bezsensu. Egzystencja wojownika przynosi nowe doświadczenia i dreszcz emocji, ale lata spędzone z bronią w ręku, odcisnęły piętno w naturze dziewczyny. Jej życie zmieniło się dopiero po egzaminie na chunina, w Konoha i zawarty, w późniejszym czasie, pakt pokoju z Wioską Ognia. Konoha…

     Shikamaru, idący zaledwie dwa kroki za siostrą Kazekage, dostrzegł, że kąciki ust blondynki uniosły się ku górze. Ciekawe, o czym pomyślała?



            Schodziła ze schodów w ślimaczym tempie. Po raz pierwszy męczyły ją zakwasy. Te ganianie za durnym kłębkiem futra, oślepionego (bagatelka) rządzą mordu, to najbardziej upierdliwa misja, jaką do tej pory otrzymała. Jeszcze ta pobudka! Głupi Nara, kto to widział wyciągać człowieka z łóżka o 6.00 rano? To nieludzkie, a więc okrutny czyn został sprawiedliwie ukarany.

Weszła do kuchni, w której znajdowali się prawie wszyscy, oprócz Gaia. Usiadła na wolnym miejscu, o ironio, naprzeciw syna Shikaku. Niemrawo zamrugała powiekami i wzięła jabłko, w które z ponurą miną, wbiła zęby.

-  No, dzisiaj czeka was niespodzianka.

- Jaka, Kakashi – sensei? – dziecinna ciekawość Uzumakiego czasami naprawdę irytowała.

- Za chwilę się dowiesz, zaraz po tym – wskazał na plik papierów, leżących na stole.

- Cc..o? Co to jest, sensei? – na czole chłopaka pojawiła się kropelka potu.

- Mały teścik – odpowiedział uradowany Hatake.



Shikamaru obserwował dziewczynę, siedzącą na fotelu. Jakieś pytanie z arkuszu sprawiało jej niezłe trudności. Tak ją to pochłonęło, że nie zwracała uwagi na otoczenie. Nic mu nie przeszkadzało w obserwowaniu jej.

Ubrana była w fioletową koszulkę na ramiączkach i krótkie , zielone spodenki. Włosy miała rozpuszczone, sięgały do ramion, lekko na nie opadały. Zgrabne nogi przerzuciła przez oparcie mebla i nerwowo machała bosą stopą. Dolną wargę przygryzła. Zauważył, że robi tak, gdy jest zdenerwowana, zakłopotana, bądź nad czymś intensywnie myśli. Dłonią podparła głowę, palcem wskazującym masowała skroń. Musiała się nie wyspać, bo wyglądała na zmęczoną.

- Mógłbyś łaskawie nie gapić się moją kartkę, Naruto?

Rozejrzał się po salonie. Twardogłowy ninja stał za Saiem i bezczelnie czytał jego odpowiedzi.

- Dlaczego rysujesz serduszka?

- Nie twoja sprawa – schował szybko ,,sprawdzian’’. – Łaskawie, nie zżynaj.

- Chciałem skorzystać z pomocy koleżeńskiej, a to nie ściąganie – nachylił się  i wyszeptał poddenerwowany. – Pomóż, zapomniałem Piątej Wielkiej Nacji.

- To pytanie na najniższym poziomie Akademii, dzieci wiedzą więcej od ciebie.. Pusto w spodniach, pusto w głowie… - mruknął pod nosem.

- Odwal się od mojego przyrodzenia!

-  Dobra, koniec. Kartki do mnie – całe szczęście Hatake przerwał początek kłopotliwej kłótni.

- Zdążyłem odpowiedzieć na jedno pytanie, sensei. Przedłuż czas.

- Pewnie się tylko podpisałeś – rzucił złośliwie Kiba.

- Nie chcesz niespodzianki? – spytał zdziwiony jounin.

- OK, oddaję. A więc? No, mistrzu. Mów.

- Dzisiejszy dzień macie wolny…



Cud!! Napisałam. Muszę chyba sobie skopać tyłek, za to, że tak rzadko wrzucam (moim zdaniem - beznadziejne) notki.  Postaram się przyspieszyć tempo, co mam nadzieję, że mi się uda. Czegoś w moim opowiadaniu brakuje, ale nie wiem czego. No i mam rozkminę. Niedługo do szkoły, o matko!!! Załamka. Spróbuję skorzystać na maksa z pozostałych dni wolnych i może zacznę pisać kolejny rozdział. A tam, co mi szkodzi(taka pamiątka na stare lata) pochwalę się moim koniowatym. 






 Mam nadzieję, że moja marna wena choć trochę was zadowoliła.
O, jeszcze jedna uwaga. Moje tytuły są całkowicie bezsensu, nie mam talentu do czegoś takiego.
Jedna prośba: jak możecie, zareklamujcie mojego bloga na innych, teraz ja o to proszę:)  (wiedziałam, że to nastąpi).

Doceniam siłę komentarza.










sobota, 24 listopada 2012

Spotkanie z przyjaciółmi i sielankowość pierwszego zadania.




                              Rozdział IV

Powitały ich radosne krzyki przyjaciół. Dziewczyny ,,rzuciły’’ się w kierunku przyjaciółki z Suny. Otoczyły ją ciasnym kręgiem, po czym zaczęły się nawzajem przytulać. Mówiły wszystkie naraz, chciały podzielić się jak najszybciej najnowszymi plotkami. Wzrok i mina blondynki wskazywały na to, że przez potworne zmęczenie, nie kontaktuje zbyt wiele. I jedyną rzeczą, o której była teraz w stanie myśleć, to ciepłe łóżko i długi sen. Shikamaru, po przywitaniu z męską częścią drużyny, rozglądnął się dookoła. Usytuowanie mieli dobre. Polana, dość pokaźnych rozmiarów, otoczona rosłymi drzewami, dawała poczucie odseparowania. Będę mogli skupić się na treningu. Dom, w którym mają mieszkać, znajdował się ze strony wschodniej. I wyglądał…okropnie. Nie chciał nawet myśleć, w jakim stanie jest jego wnętrze. Jeszcze raz podziękował za to, że tylko nadzoruje, a nie bierze czynny udział. Nie chciało mu się zmagać, z tym wszystkim, co zostało obmyślone przez Tsunade. Byłoby to zbyt kłopotliwe. Z niechęcią spojrzał na biały, kilkunastoosobowy namiot. Noc spędzona w śpiworze, po podróży z Gai’em, to nie to, na co miał ochotę. Ale cóż. Lepsze to, niż marznięcie pod gołym niebem. Ziewnął i podążył w kierunku schronienia, w celu zaklepania najlepszego miejsca. Z dala od Naruto, te jego nocne wypady na potrzeby fizjologiczne są upierdliwe. Shino i Kiba również odpadają. Nie ma mowy, aby po jego ciele chodziły robaki, albo pchły. Lee, podczas snu, dziwnie się rzuca: wymachuje nogami i rękami, jakby walczył. Ech…trudny wybór. Szkoda, że nie ma Neij’ego. Podczas krótkiej rozmowy, Kakashi, oznajmij mu, że Hyuga dostał ważną misję ze swoim wujem. 
Temari wyjrzała za ramienia Hinaty.
- Ej, Nara! A ty gdzie?
- Jeśli nie dowidzisz, idę spać.
- Dobry pomysł – poparł Hatake. – Jesteśmy zmęczeni, a od jutra czeka na was ciężka praca.
- Nie jesteśmy dziećmi, sensei. Nie kładę się do łóżka, od razu po zachodzie słońca – oburzył się ,,lisek’’.
- Zamknij się. Tak się składa, że często wszystko opóźniałeś. A chrapałeś, jak niedźwiedź 10 godzin. Musiałam wywarzać drzwi, od twojego mieszkania i ściągać kołdrę, a czasami również ciebie!
- Sakurka-chan. Czy ktoś kiedyś mówił, że jak się denerwujesz, to wyglądasz przerażająco?
- Coś ty powiedział?! – żyłka na czole Haruno niebezpiecznie zadrgała.
- Hej! Wystarczy kłótni – Gai przybrał minę odpowiedzialnego wychowawcy. – Kto ostatni w namiocie, ten za karę zrobi 2000 pompek. - Ha, ha – zaśmiał się z wyższością, widząc natychmiastowe rezultaty swojego szantażu. – Ten trik nigdy nie zawodzi.
- Jestem pod wrażeniem – szarowłosy jounin ruszył w kierunku pobliskiego, rozłożystego drzewa. – Twoja przebiegłość, nie zna granic, Gai.
- Ha! Widzisz mój odwieczny rywalu, co to znaczy spryt umysłu, opętanego siłą młodości?!
- Sarkazm, jest tobie obcy, co nie?
- Nie śpisz w namiocie? – spytał zaskoczony, na widok swojego kompana, wygodnie opierającego się o pień.
- Nie. Nasz twardogłowy ninja potrafi doprowadzić do szału w trakcie spoczynku. A z tego, co widziałem, jego pęcherz nie wytrzyma dłużej niż godzinę.
- Mhm, święta racja – przytaknął. – Zielona bestia Konohy, musi być w pełni sił, zawsze i wszędzie.
      Dopadli gromadą, do wąskiego wejścia. Z  wielkim wysiłkiem przecisnęli się i z rozpędu, straciwszy równowagę padli, bezpośrednio na biednego Narę. Próbował jakoś się wyczołgać, aby uchronić biedne żebra. Uniemożliwiała mu to skutecznie Temari, która leżała przyciśnięta do jego pleców, przez Kibę. Na samym szczycie ,,piramidy’’ siedział Chouji.
 Poczuł, przy uchu głośne sapnięcie koleżanki, która nie mogła odetchnąć.
- Chouji złaś! – ledwo wydyszała. – Jesteś zbyt gru…
- Nie kończ – wrzasnęła ostrzegawczo Ino. Za późno. Oczy Akimichi'ego niebezpiecznie zapłonęły rządzą mordu. Przeklęli siarczyście. Każdy wiedział, że rozmiar ciała to temat tabu. Jednak na tę chwilę, ktoś zdaje się o tym zapomniał… Świetnie pomyślał Shikamaru, zamiast zakopać się w śpiworze, zmuszony jestem do rozstrzygnięcia sporu.
- Heh! Chouji, spokojnie- zaczął ostrożnie, aby nie doprowadzić, do zbliżającej się wielkimi krokami katastrofy. – Zmęczenie dało jej w kość i przez to nie jest w stanie racjonalnie myśleć, plącze się jej język…
- NARA!! – ambasadorka Suny, mówiąc delikatnie była wściekła. – Uważaj lepiej na słowa! Zaraz to ciebie będą musieli ratować.
- Jeśli nie chcesz, aby twoja śliczna buźka, została zmasakrowana, to lepiej przeproś!
- W życiu.
- Nie wiesz, co mówisz – zerknął na kumpla, którego z wielkim trudem wstrzymywał Lee. – Nawet Asuma nie potrafił z nim w takim stanie wygrać.
- Że co?!
- Natychmiast przeproś!
- Dobra – uległa niechętnie. – Niech będzie. Przepraszam.
      Atmosfera w namiocie uległa nieoczekiwanej zmianie. Jakby całe zdarzenie sprzed paru minut, nie miało miejsca.
- Uff – Ino potarła czoło. – Jakoś się udało – stanęła na nogi i wesoło się uśmiechnęła. –  Zamawiam różowy śpiwór i nie ma bata, aby zajęła go Sakura!
  Półgodzinna sprzeczka, niektórych naprawdę usatysfakcjonowała. Wyjątek stanowił Uzumaki, który naburmuszony, poszedł spać pomiędzy Kibę, a Shino…

            - Aaaa!
Monotonną ciszę puszczy, przerwał histeryczny wrzask dziewczyny. Na piętro, do jednego z pokoi, gdzie aktualnie przebywała, wbiegł Shino z Hinatą. Zadyszani, stanęli jak wryci na widok przyjaciółki, która zwróciła w ich stronę przerażony wzrok.
- Proszę, zabierzcie go ode mnie – Hyuga musiała nieźle się natrudzić, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A my myśleliśmy, że coś ci się stało – podeszła do ,,poszkodowanej’’, siedzącej na podłodze. – No tak, faktycznie do ładnych nie należy – dodała, wpatrując się w łydkę Yamanaki. Rozsiadł się na niej tłusty, czarny żuk z wyłupiastymi oczami i ostrymi pazurkami.
- Aaa! Znów na mnie spojrzał! – z rozmachem, strzepnęła insekta na podłogę. Podniosła nogę, aby rozdeptać szkodnika.
- Nieee! – Shino, do tej pory milczący, skoczył z dzikim okrzykiem w stronę blondynki. – Nie rób tego – w ostatnim momencie zablokował kopniaka. – To niezwykle rzadki okaz. Młoda samiczka, ma teraz sezon godowy. Chciałaś pozbawić ją życia, w tak pięknym okresie?
- Ee? To tylko robak. Nawet nie będzie znała ojca małych paskudztw.
- I tu się mylisz. Wyróżnia je doskonała pamięć. Swój pierwszy raz zapamięta doskonale.
- Już to widzę.
- Chodź tu malutka – chłopak zupełnie zignorował czyjąś obecność. – Zaopiekuję się tobą i trochę poduczę.
- Ciekawe czego? Sam masz zerowe doświadczenie.
- Skąd to możesz wiedzieć? – spytał całkiem poważnie.
Ino mimowolnie otworzyła usta.
- Teraz to mnie zagiąłeś, nie ma co.

            Mniej więcej, w taki sposób przebiegała ich pierwsza misja. Od rana trwało wielkie sprzątanie domu. Gdyby ktoś oglądał to z boku, śmiało mógłby stwierdzić, że lepszej komedii, nigdy nie widział.
   Drzwi i okna zostały otwarte na oścież. Co jakiś czas miotłami, bądź ,,chwytami’’ ninja, wydobywały się z nich tumany kurzu, na wietrze powiewały wymiecione nici pajęczyn. Osiadły na gałęziach pobliskich drzew, tworząc misterne dzieła sztuki. Shino siedział na tarasie i ,,przekonywał’’ różnego rodzaju robaki, do zamieszkania w lesie. Naruto, co jakiś czas wylatywał z okna, dzięki silnemu kopniakowi Sakury. Dosłownie chwilę temu, musieli wyciągać blondyna z gęstej sieci pajęczyn. Biedak, tak się zaplątał, że nie był w stanie ruszyć żadną kończyną. A wszystko przez swoją głupotę. Na samym końcu strychu, dostrzegł starą, unikatową miskę do ramen. Nie zwracając na nic uwagi, pognał przed siebie, by ją zdobyć. Przez to, musiał znosić nieprzyjemne uczucie, tupotu małych nóżek pająków, na swoim ciele. Tenten szalała w kuchni. Wzięła za obowiązek poukładania wszelkiej ,,broni kuchennej’’. Hinata nieśmiało podążała za Uzumakim. Za każdym razem, gdy na nią spojrzał, powracała do ścierania kurzu. Robiła to tak nerwowo, że cały pył sypał się na jej twarz. Chouji obiecał sprawdzić świeżo dostarczony prowiant. Siedział w spiżarni dobre piętnaście minut, ale żaden nadzorujący nie miał czasu, aby dokonać inspekcji. Ino dekorowała każde pomieszczenie kwiatami. Po przygodzie z żuczkiem, oznajmiła, że nie ma zamiaru  sprzątać, w tak niebezpiecznym miejscu.  Sai zawzięcie malował ściany salonu.
- KIBA!! – przebywający na parterze, Lee, wydarł się na całe gardło.
- Czego tak wrzeszczysz?! – z toalety, wydobył się dziwny, zniekształcony głos Inuzuki.
- Muszę użyć swojego magicznego głosu, abyś usłyszał potrzebę młodości!! Dlaczego tak dziwnie mówisz? – jego brwi powędrowały ku górze, na widok kolegi. – Po co ci ta maska?
- Gdybyś dostał taką robotę, jak ja – zdjął z twarzy maskę i spinacz, zatykający jego nos. Odetchnął głęboko. – Też byś tak zrobił. Niech ja tylko dorwę się do Shikamaru. Będzie zmuszony przebrnąć przez takie same katusze, jak ja. Mój biedny nos. Po co mnie wołałeś?
- Potrzebny mi jest Akamaru.
- Po jakiego groma?!
- Nie daję rady z myszami.
- LEE!! To jest pies, a nie parszywy kot! Jak możesz go tak obrażać?! – spytał wzburzony.
- O! O wil… Eee? Psie mowa – Brewka, aż podskoczył z uciechy, na widok poszukiwanego. Ten natomiast przygnębiony, z opuszczonym ogonem, usiadł obok swego pana.
- No to jak? Chcesz pomóc?
Akamaru rozglądnął się niepewnie, zatrzymując dłużej wzrok na otwartych drzwiach do ,,sali tortur’’. Machnął ogonem.
- Ha! Nie mówiłem, że nigdy w życiu, czegoś takiego nie zrobi?! Ej! Akamaru! Co ty wyczyniasz?! – krzyknął zdezorientowany. – Mały zdrajco! A tylko poproś o pomoc z dziewczyną! – łapał się ostatniej deski ratunku, aby zatrzymać kompana, idącego z Lee. Z przerażeniem spojrzał na łazienkę. ,, Cholera. Zostałem sam’’
   
- Tylko powoli. Niczego nie rozwal –dodał, otwierając okno. Odsunął się na bok, aby przez ,,nieszczęśliwy’’ zbieg okoliczności w jakikolwiek sposób nie ucierpieć. - Dobra. Możesz zaczynać, kłopotliwa kobieto – krzyknął w stronę Temari, która ustawiła się na końcu ciemnego korytarza.
Po wielu kłótniach, No Sabaku uparła się, aby Nara ruszył leniwe dupsko i pomógł w porządkowaniu domu. Nie miał większego wyboru, bo każdy na to naciskał. A miałem mieć święty spokój. Marzenie ściętej głowy… 
Ktoś podał pomysł, aby dzięki swoim umiejętnościom, dziewczyna wyzbyła się wszelkiego syfu z korytarza. Jak dla niej znośne zajęcie. Wzięła głęboki wdech, wyciągnęła ogromny wachlarz, z czerwonego pasa, na talii.  Niczego nie rozwalić – pomyślała. - Łatwo powiedzieć geniuszu Konohy. Jak mam użyć technik wiatru, w tak ciasnym miejscu?
- No dobra – mruknęła. Wzięła zamach. - Sabaku no toppū *- krzyknęła, posyłając podmuch wiatru, w stronę otwartych okiennic. – I nie trzeba miotły – stwierdziła z zadowoleniem, przypatrując się dokonanemu dziełu: korytarz lśnił, jak po wielogodzinnym pucowaniu.
- Wygląda na to, że pierwsze zadanie wykonane – Shikamaru podszedł do dziewczyny, wyciągając z jej puszystych, blond włosów nitkę pajęczyny. – Jesteś niesamowita – dodał z uznaniem, lekko podnosząc kąciki ust do góry.
- Ha! Wiem. Ma się to coś.
- Nadajesz się na sprzątaczkę
Wzięła porządny zamach, kierując swoją broń na głowę chłopaka. Uderzyła porządnie.
- Ała! Czyś ty zwariowała?!
- Może pomogę twoim szarym komórkom lepiej funkcjonować?
- Wiesz, że mam prawo dać ci karę?
- Tylko byś spróbował – warknęła hardo.
- Chyba zaryzykuję...

            Wczesnym popołudniem zebrali się w salonie, w oczekiwaniu na kolejne zadanie, które miał wytłumaczyć Kakashi. O dziwo, każdy czekał w skupieniu, nawet Naruto, którego ,,strzegła’’ sprawiedliwa ręka Sakury. Temari usiadła w fotelu, pod oknem. Zawiodła się. Myślała, że czekają na nich trudne, niebezpieczne zadania. Pierwsze było na poziomie zerowym, jeśli pozostałe takie będą, to pestka. Spojrzała na Narę. Chłopak siedział zamyślony, pogrążony we własnym świecie. Mhm… Coś tutaj nie pasuje. Jeśli chodziłoby o zabawę, nie byłby taki poważny. Skupiła się, starając przypomnieć słowa Gaary: ,, Nie dajcie się zmylić. To, że przywita was na miejscu, zadanie porządku dziennego: proste i śmieszne. Nie oznacza, że kolejne będą takie same. Z każdą chwilą poprzeczka rośnie. Wasze umiejętności zostaną wystawione na próbę. Tylko wysokiej rangi ninja poradzi sobie z tym testem. Jedyną wskazówką jest to, że macie działać razem, zespołowo…’’ Ech…Mogłam lepiej słuchać, a nie droczyć się z Kankuro. Zaraz! To podstęp, chcą uśpić czujność. Jeśli od początku olalibyśmy, to na końcu czekałaby nas porażka! Aj! Kage, to podstępne typki, nawet jeśli jest nim rodzony brat, albo staruszka. Ciekawe, czy inni się domyślają? Skierowała wzrok w kierunku drzwi.
 Do pomieszczenia wszedł Hatake.

*podmuch pustynnego wiatru ( technika wymyślona przeze mnie)

Mam dość. Pisałam tę notkę i trzy razy komp gasł, albo wszystko się zacinało i się nie zapisywało... Po czterech poprawkach, daje wam do ocenienia moje wypociny.

         PROŚBY, SKARGI, ZAŻALENIA W KOMENTARZACH...

 Chciałabym gorąco polecić wspaniały blog, opowiadający historię Kushiny i Minato, oto on:   
                                          http://jinchuuriki-i-czwarty.blogspot.com/