Rozdział XIII
Nie zapomnieliście jeszcze o mnie?
No to proszę, słucham teraz jakie
sposoby uśmiercenia przetestujecie na mojej osobie.:) Nawaliłam, rozdział późno i
na szybkiego pisany, bo chciałam wyrobić się przed wyjazdem. Planowałam go wstawić
dopiero za 2 tygodnie, jak wrócę, ale na głowie dzisiaj stawałam, by tylko go dokończyć.
Wyszedł jako tako, ale zaznaczam, nie jestem profesjonalna pisarką i robię to
tylko dla przyjemności.
Może Was jakoś przekupię, jak
zadedykuję rozdział Wam, kochani czytelnicy.:)
Osobny dedyk dla Ity, która ciągle
mobilizowała mnie do pisania, choć jestem w tym beznadziejna. Czekam z
utęsknieniem na skany, Skarbie, teraz już się nie wykręcisz…:)
Przy Głównej Bramie powstał niezły
harmider, spowodowany przez… Naruto. Nie zdążyli przekroczyć progu rodzinnej
wioski, a on już sprawiał problemy. Temari nie usłyszała dokładnie, o co
dokładnie poszło, obiło się jej o uszy ,,nie masz pozwolenia’’ i ,,idioci’’. Po
przybyciu na punkt zebrania pozostałych, sprawa, bardzo błaha, wyjaśniła się w
oka mgnieniu. Otóż, nadpobudliwy Uzumaki nie raczył pokwapić blondynistej głowy
i wyjaśnić strażnikom, dlaczego zamierza opuścić wioskę. Ominąwszy tę ważną
część rozmowy, przeszedł od razu do pasjonującej kłótni, którą zakończył
słowami: ,,Przyszłemu Hokage trzeba wierzyć na słowo, dattebayo’’! Do porządku
rozwrzeszczanego chłopaka przywróciło przybycie samej Godaime i porządny prawy
sierpowy. Tak więc po tym drobnym incydencie i otrzymaniu szczegółowej mapy z
rzekomymi miejscami pobytu Hatake, wyruszyli w nieznane na ratunek
przyjacielowi.
Stawił się na umówione miejsce
treningu punktualnie po zachodzie słońca. Rozłożył się w cieniu wielkiego dębu,
korzystając z tej jedynej swoim rodzaju chwili błogiego spokoju. Odetchnął
głęboko, wachlując się ręką – ile ten cholerny upał jeszcze potrwa? Istny
piekarnik, jakby ktoś chciał, usmażyłby na patelni jajka. Miał nadzieję, że jego
,,uczennica’’ spóźni się parę minut i da mu odsapnąć. Ogarnęło go tak błogie
uczucie lenistwa, kompletnego nic – nierobienia, że najchętniej nie
podejmowałby najmniejszego wysiłku. Już same trzymanie w górze ręki niesamowicie
go osłabiło, więc niezwłocznie ją opuścił i rozłożył się, by żadna kończyna nie
dotykała drugiej. Zamknął oczy, rozkoszując się leciutką bryzą i niczym nie
zmąconą, jak do tej pory, ciszą. Brakowało mu tylko do szczęścia najlepszego
przyjaciela, Akamaru. Delikatny szelest liści i znajoma woń zwiastowały rychły
koniec słodkiego obijania się. Gałąź nad nim zakołysała się lekko i ktoś
zeskoczył z niej, miękko lądując tuż przy jego głowie. Zacisnął mocniej powieki
i zamarł z kamiennym obliczem, bardzo realistycznie udając umarlaka; w jego
głowie zrodził się iście szatański pomysł. Po swojej prawej wyczuł nagły ruch.
Przybysz uklęknął i szarpnął za jego ramię, zero delikatności. Usłyszał
zirytowane prychnięcie.
-
Zasnął, co za palant. I licz tutaj na faceta – uśmiechnął się w duchu na to, co
zaraz się stanie. Wstrzymał oddech, gdy przysunęła się niepewnie do jego
twarzy. Nadstawiła ucho do jego nosa. Kosmyki puszystych włosów delikatnie
łaskotały jego skórę, wywołując przyjemne, elektryzujące dreszcze, przechodzące
przez całe ciało bruneta. – Kuso – gwałtownie oderwała się od niego, drżącymi
palcami odpięła sprzączki zielonej kamizelki i rozerwała cienką koszulkę. ,,Oho! Jeszcze odrobinę, a mój genialny plan
wypali w pełni’’. Nie tracąc cennego czasu, przycisnęła drobne dłonie do
umięśnionej klatki chłopaka i zaczęła systematycznie ją uciskać. Ponownie się
nachyliła, tym razem nad ustami Inuzuki, gotowa przystąpić do sztucznego
oddychania. Już miała dotknąć warg, gdy niespodziewanie jego powieki uniosły
się ku górze, a czarne oczy otworzyły się szeroko, świdrując jej własne. ,,Zjechał’’
powoli wzrokiem po jej twarzy, począwszy od śnieżnych oczu, zgrabny nosek,
zatrzymując się dłużej na kuszącej czerwieni jej ust. Uśmiechnął się
zawadiacko.
-
Pani doktor sobie nie przeszkadza, proszę kontynuować, pacjent się
niecierpliwi.
-
Ty – zacisnęła pięść i zadygotała z gniewu – idioto! Myślałam, że nie żyjesz! Kompletny imbecylu,
gotowa byłam cię ratować…
-
I przyznaję, świetnie ci szło – fuknęła obrażona. – Wyśmienicie wcieliłaś się w
rolę uroczej lekareczki. Ale potrzeba ci trochę praktyki, jak mogłaś nie wyczuć
przyśpieszonego bicia mojego serca?
Jeśli tylko chcesz, jestem dostępny od zaraz, nie chciałabyś dokończyć
badania – jego wzrok padł na obnażony tors – Ostry Kociaku? – Podniosła się z
trawy i bez słowa ruszyła przed siebie. – Hej, Mała, dokąd to?! Nie uciekaj –
poderwał się i błyskawicznie ją dogonił. – Co się stało? – Nie zareagowała.
Chwycił ją za ramię, zdecydowanie obrócił frontem do siebie i zastygł w
osłupieniu. Ona płakała. Pierwszy raz widział, by dała ponieść się emocjom. Te
piękne oczy roniły łzy, które znaczyły słoną ścieżkę na bladych policzkach i
nikły w szarej bluzie. Poczuł skurcz, gdzieś w okolicy mostka, dotarło do niego,
że to jego wina. Tym razem przesadził. Postanowił odpokutować głupi żart i
przyobiecał sobie nigdy nie dopuścić, by jej łzy ujrzały światło dzienne.
Zwiesił
głowę.
-
Przepraszam, debil ze mnie – w odpowiedzi oberwał w ramię.
-
Przez grzeczność nie zaprzeczę – warknęła. – Jak mogłeś zrobić coś tak
dziecinnego?! Takie żarty są chore, wiesz?
-
Nie spodziewałem się, że zareagujesz tak gwałtownie. Wręcz rzuciłaś się na mnie.
Jak miałem zachować się, sparaliżowany atakiem takiej laski? – Prychnęła
pogardliwie. – Zrozum, czułem się –
intensywnie wertował szare komórki w poszukiwaniu odpowiedniego synonimu do
,,podniecony’’. Jak na złość nasuwały mu się tylko głupie skojarzenia, które,
delikatnie mówiąc, by się jej nie spodobały – wniebowzięty. Dlatego tak
wyskoczyłem, nie miałem nic złego na myśli. Spodziewałem się, że sprawdzisz
puls, bicie serca i tak dalej.
-
Nie oddychałeś – rzuciła oskarżycielsko. – Działałam instynktownie.
-
Chcąc mnie pocałować? – Wyszczerzył zęby. – Kocham twój instynkt, Hana. Nawet
nie wiesz jak bardzo.
-
Ach, odczep się – fuknęła. – Sama sobie się dziwię, czemu zadaję się z takim
dupkiem?
-
Bo mnie lubisz? – Podsunął.
Zrobiła
krok w jego stronę, jej oczy ciskały gromy.
-
Skąd ci to przyszło do tego kudłatego łba?!
-
Ratowałaś mnie z taką pasją, oddaniem – zanurzył rękę w jej lśniących włosach.
Jeden z puszystych kosmyków owinął sobie wokół palca. – To znaczy, że – jego
brwi powędrowały ku górze – bałaś się o mnie?
-
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
-
Więc skąd te łzy?
-
Rozpaczy i litości nad Ziemią, która jest skazana nosić takiego parapeta –
odwróciła się na pięcie i pomaszerowała zielonym zboczem prosto do wioski.
-
Wpadłem na genialny pomysł konieczności nadania ci pseudonimu – ‘’deptał’’ jej
po piętach.
-
Jaki to ma sens? Nie podniecają mnie takie gierki.
-
W takim razie co? – Posłał jej zawadiacki uśmiech, na co spłonęła rumieńcem.
-
Matko, łażę po lesie z pierwszorzędnym degeneratem!
-
A ja z podniecającą kocicą – odparował.
-
Na Hokage, dla własnego dobra nie próbuj wyprowadzić mnie z równowagi! Odczep
się!
-
Nie mogę. – Ani myśli opuszczać jej nawet na krok. Lubił spędzać z nią czas,
sprzeczać się, droczyć, patrzeć na jej piękny uśmiech, niezwykłą urodę elfa, jak
porusza się z gracją, której pozazdrościłaby jej najlepsza baletnica. Trudny
charakterek i cięty język są ogromnym walorem, tak bardzo wyróżniającym ją od
innych dziewczyn. W tym właśnie tkwi jej tajemnica, jest zupełnie inna i to
czyni ją tak wyjątkową. – Obiecałem trening i dotrzymam słowa, tyle że
przeprowadzę go na własnych zasadach – spojrzał na nią znacząco.
-
Co? O co chodzi, nie waż się mieć kosmatych myśli w mojej obecności! Ja ci po…
-
Dasz zaprosić się na loda? – No nie mogła, po prostu powaga w takiej sytuacji
wychodziła po za jej umiejętności. Jak Inuzuka coś palnie, to sama nie
wiedziała, czy się śmiać, czy walić głową o mur i prosić o cierpliwość. Nie
potrafiła złościć się na niego zbyt długo, jego żarty, czasami denne,
sprawiały, że choć na ułamek sekundy zapominała o smutnej przyszłości i żyła
chwilą. Takiego przyjaciela potrzebowała, by pogodzić się z decyzją ojca.
-
Co ma kunai do wiatraka?
-
Ogromny, uwierz mi – przybrał wszechwiedzącą minę.
-
Jednak naprawdę jesteś beznadziejnym nauczycielem.
-
No wiesz – obruszył się. – Jam
największy mistrz – wypiął dumnie pierś – nauka pod moją opieką to zaszczyt! No
nie daj się prosić. Wieczór kompletnego relaksu nikomu jeszcze nie zaszkodził.
Egzamin już jutro, odpocznij i wyluzuj. Nic nie zdziałasz, jeśli będziesz
przemęczona i na w pół żywa.
-
W sumie to masz rację – dopiero teraz poczuła drżenie mięśni i nieznośny ból w
klatce piersiowej i prawej nodze – skutek uboczny ostatniego sparingu, do tej
pory łagodzony mocnym uciskiem bandażu, nie dawał się tak we znaki, gdy o nim
nie myślała, aż do teraz. Zacisnęła zęby i zdobyła się na uśmiech. – Padam na
nos, chodźmy wrzucić coś na ruszt.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Górzysty,
niebezpieczny teren wykańczał fizycznie i psychicznie każdy nerw, ale miał tej
jeden, największy plus, że Gai zamknął wreszcie jadaczkę. Nawet on nie był w
stanie skupić się na wygłaszaniu hymnu o niezwyciężonej sile młodości i
jednocześnie uważać na napotkane przeszkody. A od tych, aż się roiło! Kamienne
lawiny, ruchome piaski, obluzowane kamienie i czyhające pod nimi mięsożerne
rośliny nie wywoływały już takiego szoku, jak za pierwszym razem, wkroczenia na
te odludne tereny. Krajobraz nie odstępował w normalności od innych kanionów,
czy pustyń, lecz roztaczająca nad nim aura była gorsza od tej po najkrwawszej
rzezi. Zalegająca, niczym mgła,
nienaturalna cisza zasiewała w sercach podróżnych ziarnko niepewności, które
przeobrażało się z czasem w lęk. Ta groza towarzyszyła drużynie od początku
wtargnięcia w tą przeklętą krainę i jak cień podąża za nimi, lodowatym oddechem
muskając ich karki. Nieświadomi niczego
shinobi, prowadzeni niewidzialną nicą przyjaźni i chęcią ratunku przyjaciela z
każdym krokiem zbliżali się do epicentrum bezlitosnej Śmierci.
Nie
po raz pierwszy w życiu szare komórki Nary pracowały na najwyższych obrotach.
Jego umysł całkowicie poświęcił się, a raczej usilnie próbował, na analizowaniu
zaplanowanej strategii. Walczył sam ze sobą przed nie myśleniem o osobie
podążającej tuż przed nim. Ale cóż może zdziałać silna wola, jeśli przed oczyma
ma się obraz prawdziwego bóstwa? W dodatku cholernie seksownego. Jeszcze
trochę, a kompletnie straci rozum. Od dłuższego czasu nie potrafi skupić się na
niczym innym, jego cały świat stanowi irytująca blondynka. Rozpamiętuje o niej przez
całą dobę, nie daje mu spokoju nawet w snach,
Jęknął przeciągle w duchu. Do diabła, te boskie nogi są warte
największego ryzyka.
‘’Stop!
Dość tego dobrego. Skup się na strategii, to twój obowiązek – nakazał sobie. –
Analizuj. Słabe i mocne strony…
- Zdecydowanym minusem jest to, że ma na sobie
ubranie.
-
Ale kto? – ni stąd, ni zowąd przy boku Nary pojawił się szeroki uśmiech, a wraz
z nim jego właściciel. Kuso! Powiedział to na głos? No pewnie, że tak, w końcu
zasłyszał to Naruto. Rozglądnął się dyskretnie dookoła, by sprawdzić, czy ktoś
jeszcze nie był świadkiem jego roztargnienia. Na szczęście ocalił swoją
prywatność; pozostała część drużyny nie zwróciła na niego większej uwagi.
Świetnie, z łatwością spławi gumowe ucho i po sprawie. – Gapisz się ciągle w
jeden punkt – zaczął blondyn – Czyżby Naruto wyszlifował się przez tak krótki
czas, by zdążyć domyślić się, ot tak, rzeczy, o których nie ma najmniejszego
pojęcia? Czekał spokojnie na bystre odkrycie przyjaciela. – Niezaprzeczalnie
bardzo wyrazisty – Co raz bardziej podobało mu się to rozumowanie. Jej biodra,
widoczna talia, smukła sylwetka… - I doszedłem do wniosku – ciągnął dalej.
-
Jakiego? – Sam był ciekaw odpowiedzi, usłyszenia tego, do czego sam przed sobą
bał się przyznać.
-
Podoba ci się Gai-sensei – oznajmił z triumfem. Strateg zatrzymał się w pół
kroku, całkowicie ogłupiały. Spojrzał przerażony na zadowolonego ze swojego
odkrycia Uzumakiego. Już miał gwałtownie zaprzeczyć, lecz w samą porę opanował
się i zaczerpnął powietrza. Obcowanie z nadpobudliwym ninja, wymaga specjalnych
środków. Kłótnia nic tu nie zdziała, a i mu nie chciało się zbytnio wysilać, to
takie męczące. Wolał poświęcić ten drogocenny czas na niewinnym obserwowaniu
nic nie wiedzącej No Sabaku, ale pierw trzeba pozbyć się kłopotliwego problemu.
– Zawsze myślałem, że sensei Brewki leci na mistrza Kakashi’ego – kolejna rewelacja
o mało co nie zwaliła go z nóg. Jeśli usłyszy nowinę o nieplanowanej ciąży,
rychło padnie trupem. Uzumaki, w celu dodania sobie trochę powagi sytuacji,
przesuwał wolno palcami po brodzie w iście filozoficznym geście. – Dołączyłeś teraz ty i powstał piękny trójkąt,
ten teges, namiętności. Ale zawsze sądziłem, że jesteś hetero – celował
oskarżycielsko palcem w bruneta. – Ukrywałeś się przed nami?!
-
Nie zmieniłem jeszcze orientacji, idioto. Urodziłem się jako hetero i tak też
umrę. Nie lecę na niego – wskazał na Maito idącego raźno na czele składu. –
Chyba ciebie pogięło po całości.
-
Pierwsza faza to zaprzeczanie – pokiwał ze zrozumieniem głowę. – Rozumiem cię,
stary, z czasem zaakceptujesz te odchylenie i pogodzisz się z marnym losem.
-
Wbij sobie pewien bardzo istotny fakt do tej pustej łepetyny: nie jestem gejem.
-
Spoko, jasne – udał, że nie dostrzega bazyliszkowego wzroku. - Nie lękaj się cna niewiasto, zachowam twój
sekret i nie wyjawię go nikomu. U mnie jak w grobie, przecież wiesz – i uciekł,
zanim Shikamaru zdążył mu porządnie przyłożyć.
Rany,
jaki z niego kłopotliwy gość. Nie dziwił się już ani trochę Sakurze, sam
chętnie przywaliłby temu młotkowi. Miał nadzieję, że Naruto dotrzyma danego
słowa i nie wypapla nikomu swoich urojeń. To byłoby zbyt kłopotliwe. Wracając
do fascynującego zajęcia, które przerwano mu w tak okrutny sposób. Po raz
kolejny tego dnia jego wzrok zlustrował dokładnie siostrę Kazekage. Lśniące i
puszyste blond włosy – jego ulubiony kolor, jedwabiście miękka skóra, doskonale
pamiętał jej dotyk, te elektryzujące dreszcze wzdłuż kręgosłupa, prawie tak,
jakby potężny ładunek elektryczny podrażnił wszystkie jego nerwy, aż po
same końce i spowodował ich roztrojenie.
Tego niesamowitego uczucia nie da się opisać pustymi słowami. Nawet wzniesienie
się ponad szczyty chmur, a następnie poddanie się działaniu zatrważającej siły
grawitacji i upadek w dół jest zupełnie niczym i nie może równać się temu
ekscytującemu odczuciu. Jeśli teraz nie potrafi znaleźć odpowiedniego epitetu,
to widok od frontu najzwyczajniej na Świecie posyła jego umysł i zmysły na inną
planetę. ,, Piekielne Oko’’ Otrząsnął
się i skierował myśli na bardziej bezpieczny, mniej kłopotliwy jego rozumowi i
sercu, tor. Zacznij działać, skup się na problemie i rozwiąż zagadkę. To twój
obowiązek, zacznij właściwe poszukiwania, nie można opierać się na
niekompetentnych informacjach od obcych. Pytanie, kto dysponuje dostateczną
wiedzą na temat rzeczonej bestii. Mógłby dać rękę uciąć, że wszelkie dane są
tajemnicą wysokiej rangi i wyjawienie ich jest surowo zabronione. Zawsze warto
spróbować, ale od czego zacząć? ,,Wśród
starych pokoleń’’, no i od razu życie stało się łatwiejsze.
Spojrzał
na Gai’a – zdecydowanie odpada i nie podlega to żadnym dyskusjom. Po tak
bliskim przebywaniu i szeptaniu między sobą, już nigdy nie odegnałby się od
Naruto i jego chorej wyobraźni. Więc pozostaje…
-
Yamato - senpai, mógłbym o coś spytać? – Mężczyzna obdarzył Narę zdumionym
spojrzeniem.
-
Przyzwyczaiłem się, że to my korzystamy z twoich rad – uśmiechnął się lekko. –
Wal śmiało, spróbuję udzielić ci wyczerpującej odpowiedzi.
-
Co Pan wie o ,,Piekielnym oku’’? – Dotąd radosne oblicze shinobi momentalnie
stężało, a na czole pojawiła się głęboka bruzda.
-
Skąd wiesz? - Spytał poddenerwowany. – To
chronione, ściśle tajne dane, nie dostępne dla nieupoważnionych – no i proszę,
uratował kończynę.
-
Wiem o wiele więcej – ściszył nieco głos. – Znam twoją prawdziwą tożsamość,
panie Tenzo. – Były członek ANBU zachłysnął się powietrzem.
-
Na litość boską, nie tutaj – syknął, rozglądając się dookoła. – Chcesz, bym
zszedł na zawał?
-
W takim razie pomoże mi Pan?
-
Chyba nie mam większego wyboru – odparł. – Jeśli to ty pytasz się o takie
sprawy, to ma to jakieś ważne znaczenie.
-
Jak podaje prastara legenda, niegdyś Góry zamieszkiwał niezwykły ród Gādo* -
zaczął swą opowieść. - Cała ich historia
przez większość zwykłych obywateli jest uważana za dobrą bajkę, owiana mroczną
tajemnicą i pełna zagadek stanowi niewyczerpane źródło ludzkiej wyobraźni.
-
A shinobi?
-
Pamiętaj, że cokolwiek by mówili, ninja to też ludzie. Jesteśmy tacy sami,
podatni w mniejszym, czy większym stopniu na emocje. Nami również targa
niepewność, zwątpienie i strach. Szczególnie w obecnych czasach, gdy nasze
narody są podzielone, a Zło korzysta z panujących między nami stosunków i co
raz bardziej zacieśnia swą pętlę. Nasza przyszłość zależy od siły zjednoczenia.
No, ale trochę mnie poniosło, wracając do twojego pytania. Wieść głosi, że
ludzie z tamtego plemienia byli strażnikami i sprawowali pieczę nad czymś, co
posiadało wielką moc. Bezwzględnie tego strzegli, okrutnie traktując śmiałych
głupców, którzy omamieni chciwością i rządzą władzy, chcieli przywłaszczyć ów
skarb. Kolej losu potoczyła się po raz kolejny dobrze utartą ścieżką,
wystawiając na próbę serce człowieka. Gādo nie spodziewali się, że jeden z nich
okaże się podłym kolaborantem. Najstarszemu członkowi plemienia, jakimś cudem
udało się uciec ze skradzionym klejnotem, co nie było rzeczą łatwą, ponieważ
Strażnika wiąże przysięga i tak naprawdę tylko nieliczni z nich wiedzieli,
gdzie znajduje się cenny dar. Lecz zdrajca nie działał w pojedynkę, do pomocy
miał cały oddział Korzenia, zwarty i gotowy do działania, a w bezpiecznym
miejscu, po za granicami Tentō** oczekiwał na swoich służalców Shimura. Tak,
Shikamaru, Danzou nosił na swych barkach wiele win, dołączyła do nich także
odpowiedzialność za śmierć niewinnych. Został za to przeklęty, a jego marne
przeznaczenie wypełniło się, gdy stanął przed potężnym Sharingan ostatniego z
dumnego rodu Uchiha.
-
Sasuke – szepnął brunet.
-
We własnej osobie – potwierdził Yamato. – Sasuke może nie być świadom swojej
roli, misji, która, jestem tego pewien, zaważy na kształtowaniu przyszłości.
-
A klejnot? Wiadomo co z nim się stało?
-
Ach, oczywiście przegapiłem istotny szczegół. Podobno jeden ze Strażników
przeżył krwawą rzeź, odnalazł Danzou, nim ten zdążył wkroczyć do Kraju Ognia i
pozwolił odczuć skórze mordercy straszny gniew Wartownika. Shimura przeżył
tylko dzięki tchórzliwej ucieczce, ale bez tego, czego pragnął. Bezcenny kamień
został odebrany i pieczołowicie ukryty. Nie wiadomo jak potoczył się los
ocalałego Yakei***, czy jeszcze stąpa po tych ziemiach, zaszczycając swoją
obecnością ponury Świat. Wybacz, Shikamaru, nie potrafię więcej pomóc, to
wszystko co wiem.
-
Jak Danzou zdołał pokonać cały klan?
-
To dobre pytanie. Gādo władali ogromną mocą. Znali techniki, których nie dane
będzie poznać innym, ba, nikt nie zdołałby ich opanować. Przebiegły dziad w tym
starciu posłużył się fortelem i to diabelnie dobrym. Nie łatwo jest oszukać i
zwieść Strażnika, szczerze? Nie mam pojęcia jak tego dokonać. To, w rzeczy
samej są tylko domysły, nie wiemy, co zdarzyło się naprawdę kilka lat temu.
Gdyby niesubordynacja Danzou, który
pewnego razu wygadał się o swoich możliwościach i ‘’osiągnięciach’’ Yondaime,
po dziś dzień nie wiedzielibyśmy o masakrze.
-
Skąd wzięła się nazwa ,,Piekielne Oko’’?
-
Nieliczni świadkowie, którzy spotkali na
swej drodze Strażnika, nie dostrzegali nic, po za światłem i parą nieziemskich
oczu. Pięknych i zarazem strasznych – mruknął. – Całkowicie bez dna,
wyrażających więcej, niż całe istnienie, kiedy zagłębi się w ich głębię i
odsłoni przed nimi pragnienia serca i duszy, widzi się przerażające rzeczy.
Jakie? Nie wiadomo, nikt nie chciał tego
ujawnić. Wśród ludzi panuje powszedni przesąd, iż objawienie w jakikolwiek
sposób oczu Yakei, przeklina i zsyła na owego nieszczęśnika śmierć – Shikamaru
poczuł zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. ,,Temari’’
-
A Pan co o tym sądzi? – Twarz Yamato rozświetlił szeroki uśmiech.
-
To, że ludzka wyobraźnia nie ma sobie równych.
-
Chciałbym spotkać tego całego Yakei – odezwał się niespodziewanie głos za ich
plecami., Nara wraz z Yamato odwrócili się jednocześnie, napotykając przed sobą
parę jasnoniebieskich tęczówek – mimo przeczucia, że już go poznałem dawno
temu.
-
O czym ty gadasz? – Żachnął się brunet.
-
Tak, tak – zniecierpliwił się Naruto. – Myślcie o mnie, co chcecie, ale to coś
nie pochodzi ode mnie, tylko od NIEGO – przyłożył rękę do brzucha, na miejsce
pieczęci. Shikamaru posłał porozumiewawcze spojrzenie Yamato, ten, by odwrócić
uwagę Uzumakiego, wskazał na majaczący w oddali zarys wielkiego boru.
-
To Las Yūyake****. Zrobimy pod jego granicą postój, głupotą byłoby zapuszczanie
się w jego czeluści pod osłoną nocy.
-
Kapitanie – w głosie blondyna słyszalne było lekkie drżenie – to bezpieczne? Na
co się tam natkniemy?
-
Wiesz, Naruto, nie miałem okazji nikogo wypytać się o szczegóły, bo wszyscy,
którzy tam weszli już nie wrócili. Jeśli ich spotkamy, sam będziesz mógł to
zrobić.
-
Ale oni są martwi, ne? – Przełknął z trudem gule w gardle. – Czyli masz na
myśli duchy? – Pisnął cieniutko.
Odprowadził ją pod same drzwi
rezydencji wśród głośnego śmiechu i ogólnej wesołości.
-
Przestaniesz rżeć? – Walnęła go w ramię. – Długo będziesz się tym nakręcał?
-
Wybacz, to dla mnie nowość. Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś, kto nigdy nie
jadł słodyczy, to dziwne, tym bardziej dla dziewczyny.
-
Co chcesz przez to powiedzieć?
-
Absolutnie nic, tylko to, że świetnie się bawiłem, a ty? – Po raz kolejny tego
wieczoru uśmiechnęła się radośnie.
-
Ja też, było świetnie. Dzięki za trening, sensei – skłoniła się lekko, po czym
oboje wybuchli śmiechem.
-
Nie jesteś już zła, Pani Doktor Hanabi? – Pokręciła przecząco głową. – To może
dokończysz badanie?
-
Nie przeginaj, Kiba – ostrzegła.
-
Zawsze mam do wykorzystania karnet na masaż, co nie?
-
Kupiłeś go? – Spytała z niedowierzaniem.
-
Acha, choć miałem nadzieję, że to ty będziesz moją prywatną masażystką.
-
Pomarzyć sobie możesz, ale zabierzesz mnie jutro do lecznicy, prawda?
-
Jestem do twoich usług, Pani. Akamaru się ucieszy, bardzo ciebie polubił.
-
Ja go też, kocham psy.
-
Kiedyś ci jakiegoś sprawię.
-
Mówisz poważnie? – Przytaknął głową. – Och, Kiba – rzuciła się, by go wyściskać.
Zanim zdążył ją objąć, odsunęła się i spojrzała na niego smutno. – Ojciec nie
znosi zwierząt, nie pozwoli mi na posiadanie psa.
-
Coś wymyślę, ale nie pomożesz mi, jeśli zdenerwujesz go swym późnym przybyciem
i stanem swojego stroju – wskazał na ubranie Hyuugi calusieńkie przesiąknięte
wodą.
-
To twoja wina – burknęła. - A po za tym ojciec jest na misji.
-
Zdaje mi się, czy poszukujesz pretekstu, żeby nie rozstawać się ze mną? –
Fuknęła obrażona. Odnotował w duchu brak słownego zaprzeczenia. – W każdym bądź
razie, leć już, jutro ważny dzień, spotkamy się po egzaminie.
-
Dobranoc, Kiba.
-
Słodkich snów, Hana – odprowadził ją wzrokiem, aż weszła do środka, a sam udał
się do Ichiraku z zamiarem zjedzenia Ramen. W tym momencie nic nie mogło zepsuć
mu tak doskonałego humoru, gdyby nie fakt, że ich wspólnej rozmowie
przysłuchiwała się głowa klanu Hyuuga.
Zamknęła drzwi, nie siląc się przy tym
szczególnie, by zachować ciszę. W domu nie było nikogo, oprócz Hinaty, która
zapewne dawno już spała, a jej nie wyrwie ze snu nawet atak Bijuu.
Przemknęła
się z holu do kuchni, zapaliła światło i… Stanęła, dosłownie, jak słup soli.
-
Tata? Wróciłeś już z misji? – Uśmiechnęła się do chmurnego mężczyzny opartego o
przeciwległą ścianę.
-
Dlaczego przychodzisz do domu tak późno?
-
Trenowałam – odparła.
-
Nie wydaje mi się – syknął.
-
O co chodzi, ojcze?
-
Spędziłaś wieczór z tym psim chłopakiem na zbędnej zabawie, zamiast poświęcić
cenny czas na fizyczne udoskonalanie swojego ciała i ducha. Wykorzystałaś moją
nieobecność na samowolę - otworzyła
usta, by odpowiedzieć, ale do głowy nie przychodziło jej nic, co mogłaby
wykorzystać na swoją obronę, tak, by nie zdenerwować jeszcze gorzej rodzica. –
Pozwoliłem ci na zbyt wiele. Chciałem, byś zaznała trochę wolności, ale ty
zamiast cieszyć się tym przywilejem, nadszarpnęłaś moje zaufanie względem
swojej osoby.
-
Przecież nie zrobiłam nic złego – uniósł rękę, przerywając córce.
-
Twój beztroski czas dobiegł końca. Od tej chwili, pod ten dach, powracają stare
alkalia, których bezwzględnie należy przestrzegać, a jakiekolwiek nieposłuszeństwo równa się karze. Od jutra
twój plan dnia wypełnią treningi i krótkie przerwy na odpoczynek, gdziekolwiek
pójdziesz, ktoś będzie ci towarzyszył. Po za murami tego domu nie wolno ci
przebywać dłużej niż godzinę, na jutrzejszy egzamin odprowadzę cię osobiście.
-
Dlaczego tylko mnie dotyczą te zasady?! Mnie, a nie Hinaty?!
-
Jesteś następcą Głowy Klanu, masz pewne obowiązki i podlegasz pod ustalone
reguły.
-
Oboje doskonale wiemy, że to nie ja, ani ty powinniśmy rządzić klanem Hyuuga! –
Krzyknęła zła. Zdawała sobie sprawę z błędu jaki popełniła, widziała jak Ojciec
powstrzymuje się przed prawdziwym wybuchem gniewu.
-
Dość, spokój. Uważaj na słowa, córko – warknął. – Jesteś mi winna posłuszeństwo
i nie zmienisz swojego przeznaczenia. A teraz do łóżka, oczekuję ciebie o
piątej rano – odwróciła się na pięcie, nie zaszczycając ojca spojrzeniem i
skierowała się na schody. – Jeszcze jedno, Hanabi – przystanęła, nie odwracając
się.
-
O co chodzi?
-
Zabraniam ci wszelkiego kontaktu z Kibą Inuzuka…
Temari, zaalarmowana niezidentyfikowanym
odgłosem z zewnątrz, poderwała się z posłania i, z Sakurą na czele, wybiegła z
namiotu. Reszta drużyny już tam była,
pochłonięci żarliwą kłótnią, nie zauważyli przybycia dziewczyn. Sabaku już
miała zamiar przyłączyć się do swojego żywiołu, gdy jej spojrzenie przyciągnął nagły
ruch wśród drzew. Wytężyła wzrok, by dojrzeć co to było, lecz zjawa umknęła tak
szybko jak się zjawiła, dosłownie, rozpływając się w powietrzu. O jej obecności
świadczyły jedynie lekko kołyszące się liście buku.
-
Hej – odwróciła się do pozostałych, wskazując na las – przed chwilą ktoś tam
był. – Bała się, jak głupio musiało to zabrzmieć, ale nic na to nie poradzi. Za
Chiny nie chciała wchodzić do tej przeklętej puszczy, czuła, że źle się to
skończy.
-
Tak – odparł Yamato. – Od początku rozbicia obozu, ten ktoś śledził nas z
oddali. Dopóki nas nie atakuje i nie stwarza problemów, zostawimy go w spokoju.
Mamy co innego na głowie. Naruto zniknął – powiedział.
-
Co? – Dopiero teraz zauważyła brak blondyna.
-
Opuścił swoją kolej warty – poinformował Shikamaru. – Stawił się na nią,
jeszcze go upominałem, by czasem nie zasnął. Porzucił postój jakieś dziesięć minut
temu – klęknął i dotknął ledwo widocznego śladu. – Jeszcze świeży – podążył jego
tropem, palcami badając ziemię. – Szedł szybko, nawet biegł, tu – wskazał na
kępkę wygniecionej trawy – odbił się i wskoczył na gałąź – wstał i wyprostował się,
spoglądając na przyjaciół - prosto do Yūyake.
-
Co za omen go tam zagnał? – Spytał wstrząśnięty Gai.
-
Naruto nigdy w życiu nie wszedłby gdzieś, gdzie są duchy – wtrąciła się Sakura.
– On panicznie się ich boi.
-
To prawda – przyznał Yamato. – Lecz ten las nie czynią przerażającym duchy. Martwe
dusze nie zrobią nic złego żywemu człowiekowi, podlegają surowemu zakazowi
wyrządzania krzywdy swojemu gatunkowi i innym stworzeniom. Lecz to od nich
zależy, czy wpuszczą nas na swoje terytorium.
-
Skąd to wszystko wiesz? – Zdziwiła się różowowłosa.
-
Czytałem stare podania, spisane przez zdewastowanego, niewidomego człowieka,
jednego z ofiar wojny. Stanowił wyjątek, co do przeżycia wędrówki przez bór,
całkowicie o nim zapomniałem. Opowiem wam o tym, gdy tylko znajdę chwilę. Teraz
musimy sprężyć się i znaleźć Naruto, jakiś pomysł, Shikamaru?
Jednak głos stratega zagłuszył daleki
wybuch. W niebo wzbił się tuman kurzu, utrudniając jakiekolwiek widzenie.
Wielka, czarna chmura poderwała się z nad konarów i poszybowała na północ – to ptaki
wystraszone eksplozją, uciekały od niebezpieczeństwa. Wraz z kolejnym hukiem
zadrżała ziemia, a Lasem wstrząsnął ryk wściekłości. Ryk Kyuubi’ego…
Gādo*
- jap. Strażnicy (l. mnoga)
Tentō**
- jap. Góra Światła
Yakei***
- jap. Strażnik (l. pojedyncza)
Yūyake****
- jap. Zachód słońca
Wiem,
wiem. Mało ShikaTema, ale w następnych rozdziałach będzie ich więcej, bo już powoli
zacznę rozwijać ich, mhm, uczucie.
Liczę na Wasze komentarze:)
O w mordeczkę, aż się zachłysnęłam herbatą jak przeczytałam końcówkę. Rozdział świetny! Uśmiałam się jak Naruto oskarżył Shikamaru o bycie homo :D.
OdpowiedzUsuńJuż zabieram się za wysyłanie moich plików.
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę.
O cholera!! Nowa notka!! Jej skaczę z radości!! Gdy opisywałaś te oczy Yakei to od razu pomyślałam o Minato... wiem głupie.... a moim zdaniem było shikatema i kibahana też było... czekam na next'a i życzę weny
OdpowiedzUsuńO właśnie to chciałam powiedzieć - mało ShikaTema xd Chociaż słodkie było to jego obserwowanie, no kto by pomyślał, że taki z niego poeta! Całkiem zgrabnie mu wychodziły te pieśni pochwalne na jej cześć :D
OdpowiedzUsuńNo i z HanaKiba się uśmiałam, głupiutki żart, ale w sumie genialny xD
Tylko cholerny Hiashi ;__;
Naruto i homo Shikamaru - bezcenne xD chociaż teraz już nie będzie tak wesoło, ciekawe co się stało
Pozdrawiam, buziaki ;3
Rozdział jak zawsze super ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mogę napisać, więc po prostu:
Łapaj nominacje ;)
http://konoha-clans.blogspot.com/p/nominacje.html
Pozdrawiam ;)
Heh… Przeczytałam to jeszcze raz i zdrcydowałam się na większe zdefiniowanie moich uczuć wobec tego rozdziału xD
UsuńWięc te teksty, które wymieniła Shika i Marutemarii mnie rozwaliły. Shika homo? Loool, twoja wyobraźnia nie zna granic xP
I KibaHana! AAAA!!!! Ubustwiam cię kobieto! >.< Jak można nigdy nie jeść słodyczy...? O.o
Hmm… Czekam na więcej badań pani doktor ;)
I Hiashi… Jak on mnie wnerwia >.<
ShikaTema *o* Heh… Naruto mnie rozwala z jego tokiem myślenia xD
Pozdrawiam ;*
PS: jestem Marta Anonim/ Minnou Josei/ Minnou/ Miku
+ zaproszę do sb :P
Usuńhttp://shikari-forever.blogspot.com/ - chyba kojarzysz xP
http://konoha-clans.blogspot.com/ - aktualnie skupiam się na tym blogu
http://dwa-rozne-swiaty.blogspot.com/ - z pięcioma innymi autorkami xD
Pozdrawiam i mam nadzieję, że szybko coś napiszesz ;)
Jej! Ale super ten Twój blog! Natrafiłam na niego dzisiaj, a już przeczytałam wszystkie rozdziały i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że masz ogromne poczucie humoru! Piszesz ta lekko i bardzo przyjemnie się to wszystko czyta, nie mówiąc już o tych wszystkich żartach i zabawnych sytuacjach. Myśli Shikamaru są cudowne! Naprawdę, uwielbiam je. Kurcze a Lee. Sceny z Lee i Gaiem są mega! Kłaniam się. Masz super bloga i pisz szybko dalej bo jestem ciekawa
OdpowiedzUsuńTak, tak wiem, że zaspamuję, ale jakbyś chciała sobie coś poczytać to zapraszam na mojego bloga: http://dzien-jak-co-dzien-kakashiworld.blogspot.com/2013/07/rozdzia-12.html
Pozdrawiam :* :*
Ohayo!
OdpowiedzUsuńŚwietne! nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
Super! Cudeńko!
zapraszam do mnie:
http://cien-wachlarza-shikatema.blogspot.com/
Witaj,
OdpowiedzUsuńoch jak bardzo cieszę się z nowego rozdziału.... tak Naruto nie potrafi kojarzyć.... ciekawe co się z nim stało.... sam wlazł do tego lasu i jeszcze na koniec Kyuubi... robi się coraz bardziej interesująco....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, ciekawe jak będzie z Kibą i Hanabi.
Życzę dużo weny :)
i zapraszam do mnie :
http://naruto-zapomnianehistorie-us-story.blogspot.com/
Wracam po trzech miesiącach nieobecnosći.
OdpowiedzUsuńI z czystym sumieniem mogę stwierdzić że idzie ci świetnie!
Notki po prostu świetne a twoje poczucie Humoru wciąż trafia w mój gust.
Czekam z niecierpliwością na next i biorę się za swój blog ;p
Weny Życzę!
"- Rozpaczy i litości nad Ziemią, która jest skazana nosić takiego parapeta "-prawda w oczy Kole co Kibuś ^^
OdpowiedzUsuń"- Co? O co chodzi, nie waż się mieć kosmatych myśli w mojej obecności! Ja ci po…
- Dasz zaprosić się na loda?"-czy tylko ja kiedy to przeczytałam zacięłam się na chwilę , miałam skojarzenie , otworzyłam szeroko buzię i ponownie wróciłam do lektury? xD-chyba nie tylko Kiba jest taki zboczony xd
"Zalegająca, niczym mgła, nienaturalna cisza zasiewała w sercach podróżnych ziarnko niepewności, które przeobrażało się z czasem w lęk."- mam tak samo jak widzę ćmę o_O
"- Zdecydowanym minusem jest to, że ma na sobie ubranie." -hahahaha Nara ty to umiesz dojebać xD ma chłopaczek wyczucie czasu xD ♥ Kc Shika ♥
"- Podoba ci się Gai-sensei "-ahhahaha Naruto hahahah jpr. xD MYŚL czasami Uzumai Myśl nie samym ramen żyje człowiek O.O
"Zawsze myślałem, że sensei Brewki leci na mistrza Kakashi’ego"-nie mogę , nie mogę , zaraz pęknę ze śmiechu xddd
"Dołączyłeś teraz ty i powstał piękny trójkąt, ten teges, namiętności. Ale zawsze sądziłem, że jesteś hetero ""-Pierwsza faza to zaprzeczanie – pokiwał ze zrozumieniem głowę. – Rozumiem cię, stary, z czasem zaakceptujesz te odchylenie i pogodzisz się z marnym losem."-hahahahahahaha trzymajcie mnie !!! - reszta rozmowy no comment bo nie wyrobię ze śmiechem .
Przepraszam za dziwną konstrukcję tego komentarza i spóźnienie z nim;c Notka świetna nie tylko żartobliwe momenty ale i chwile powagi były superowe :*
Pozdrawiam i liczę że niedługo przeczytam klejną część tej historii ;>
Boże kocham cię, pisz następny rozdział szybko :D
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCzy miłość nie jest przypadkiem pojęciem względnym? Czy każdy trafiony strzałą amora od razu się zakochuje? Czy jest wtedy wybrańcem? A może może to nie zauroczenie nas wybiera, a my do tego dążymy? Czy trzeba poczuć bliskość drugiej osoby, aby się przekonać...
O N A- młoda studentka, która nigdy nie wpadła by na pomysł, że się zakocha.
O N- leniwy człowiek, który nie sądził, że jego życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni gdy spotka J Ą.
Czy w końcu będą razem, wbrew przeciwnością losu?
[troublesome-girl.blogspot.com]
Nie zauważyłam zakłądki SPAM i uznałam, że tutaj ci to zostawię. O ShikaTema, w razie czego usuń.
Cześć nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
:D
Witam,
OdpowiedzUsuńautorko żyjesz? Ja bardzo tęsknię za tym opowiadaniem.... dość długo nie miałam dostępu do netu (problemy zdrowotne), no i cóż liczyłam, że będę miała nawet sporo do nadrabiania... a tu..... mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego opowiadania...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cześć na http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/ nowy rozdział:D
OdpowiedzUsuńSabaku no Temari – pewna siebie adwokat, która zawsze stawia na swoim, nie przywykła do przegranej, czasami zachowuje się bardzo egoistycznie, jest impulsywna.
OdpowiedzUsuńNara Shikamaru – spokojny, niewymagający wiele od życia młody mężczyzna. Jego ojciec zmarł i zostawił mu w spadku firmę, zajmującą się nieruchomościami.
Co połączy dwie, tak bardzo różniące się od siebie osoby? Dlaczego życie bywa brutalne i dlaczego istnieje tak wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu?
Przeżyj z bohaterami niesamowite chwile. Poznaj ich sekrety, wady, a także zalety. Przeżyj z nimi miłość, pierwsze smutki, rozczarowania, cierpienie oraz nieuniknioną śmierć.
Zapraszam: http://skin-of-all.blogspot.com/