Rozdział X
Egzamin na chunnina zbliżał się nieubłaganie wielkimi krokami.
Organizatorzy wylewali siódme poty, biegali od świtu do nocy, dopinając
wszystko na ostatni guzik. Miejsca noclegowe dla uczestników, ochrona dla Kage,
stadion, sędziujący, jego pomocnicy i zadania były już gotowe. Dwa tygodnie
przed rozpoczęciem mogli wreszcie przystopować i odsapnąć. Shikamaru codziennie
zachodził w głowę, dlaczego daje się wykorzystywać za takie pieniądze. Ślęczył
po paręnaście godzin nad stosami papierów: wypełniając, segregując i
analizując. Całe szczęście misja, którą wykonał z Sakurą i Naruto, kilka
tygodni temu, przebiegła pomyślnie. Konoha stała na dobrej drodze do sojuszu z
Chmurą. Tsunade tym samym dopisywał humor, co podstępnie, wykorzystał na własną
korzyść i załatwił sobie wolne na czas turnieju. Nie omieszkała postawić jednak
warunku, który spełniał od trzech dni z ponurym wyrazem twarzy. Parę razy (gdy
przechodził załamanie nerwowe) prosił o pomoc kolegów, ale oni również nie
mieli łatwo! Ino pracowała w kwiaciarni, Sakura otrzymała posadę pomocnicy
lekarza w szpitalu, Choji gorliwie uzupełniał masę, jak on to określił, swojego
drobnego ciała. Drużyna Gai’a i Hinata uczestniczyli w treningach Hanabi,
przygotowującej się do uzyskania wyższego stopnia. Shino zbierał rzadkie okazy
robaków, do tego, jakże pasjonującego zajęcia, zwerbował Hinatę, która nie
śmiała mu odmówić. Jedynie Kiba, Naruto i Sai zlitowali się nad Narą i
zaoferowali się do porządkowania bajzelu w gabinecie. Po swoich wygłupach,
zalaniu kawą biurka i zniszczeniu ,,legitymacji'' geninów z Wioski Skał,
wylecieli na kopach przez okno.
Jęknął zrezygnowany,
opierając się o fotel. Za jakie grzechy?! Sięgnął od niechcenia po kolejny
plik. Wioska Piasku – przeczytał.
Serce zabiło mocniej. Przeglądnął szybko informacje, dotyczące shinobi. Trójka
młodzików: uczennica Gaary – Matsuri i dwójka chłopców: szatyn o ostrych rysach
twarzy i zielonych oczach - Masaru, blondyn z szerokim uśmiechem na dziecięcej
buzi, wyrazistych, brązowych oczach – Akihiro. Musiał przyznać, że przypominają
Uzumaki’ego i Uchihę. Ciekawe, czy kolory włosów odzwierciedlają ich
charaktery? Przestudiował pobieżnie umiejętności; nieźle wyszkoleni. Chłopacy
przodowali w ninjutsu, dziewczyna – w posługiwaniu się bronią. Słowem: silna
drużyna, która z pewnością przejdzie do ostatniej rundy. Ach, powracają
wspomnienia! Miło było wykonywać misje rangi D, mało kłopotliwe i niewymagające
niczego szczególnego, na cholerę, pakował się w to całe bagno?! Ale z drugiej
strony, nie spotkałby no Sabaku. Rzucił okiem na kalendarz. Drużyna z Suny
przybywa za trzy dni, wraz z nią Temari. Tak długo jej nie widział. Trzy
miesiące, a tęsknota rośnie z dnia na dzień. Spochmurniał. Dopiero teraz do
niego dotarło, że to ON zakochał się po uszy, nie ONA. Co jeśli nie odwzajemni
uczucia? Będzie chciała pozostać przy znajomości kolega-koleżanka, co prawda
nie wierzy w taką przyjaźń, ale znając życie, wyjdzie na tym, że uzna go w
końcu za beksę i wyśmieje. I to niby ja
zostałem nazwany szowinistyczną świnią? No cóż – spojrzał na krajobraz,
roztaczający się za oknem z chytrym uśmieszkiem. – Może to kłopotliwe, ale jestem zakochanym chłopakiem, który zrobi
wszystko, co w jego mocy, aby zdobyć serce dziewczyny.
Nie tylko organizatorzy
dawali z siebie maksimum; młodzi genini duszą i ciałem poświęcili się
karkołomnym i żmudnym treningom. Niektórych, częste niepowodzenia i upadki studziły
bojowy zapał, zniechęcały do wysiłku, i przystąpienia do próby. Wiara w
umiejętności ulatywała, a umysł ogarniała panika przed nieznanym. Dzięki ciągłemu
wsparciu nauczycieli i kolegów, podnosili się z klęczek, dumnie prostując
obolałe plecy i stawiając czoła wyzwaniu.
- Dość – jęknęła, opadając
na piach. – Proszę, odpoczynek. Nie czuję żadnego mięśnia. Wróć. Czuję je
bardzo dobrze. To nie są ćwiczenia, tylko katusze. Chcesz mnie wykończyć,
sensei.
- Nie przesadzaj –
przysiadł się do brunetki. – Zależy mi, abyś została chuninem.
- Dlaczego? – Nie mogła się
powstrzymać i znów przegrała z
ciekawością.
- Jesteś moją pierwszą i
jedyną uczennicą, wiele dla mnie znaczysz.
- Gaara-sama – speszona
odwróciła twarz, aby zakryć dorodne rumieńce.
- Skończ z oficjalnym
tonem, nie lubię tego. Mów mi po imieniu.
- H-hai.
- Strasznie dzisiaj
gorąco, a że mam jeszcze 15 minut, co powiesz na coś zimnego do picia?
- Brak siły. Nigdzie się
nie doczłapię.
- A kto wspominał, że użyjesz
własnych nóg? Pomogę ci – wstał i podniósł dziewczynę, biorąc ją na ręce. Po
zetknięciu z torsem czerwonowłosego, przypominała buraka. W podbrzuszu poczuła
ucisk, przycisnęła do niego ręce. To muszą być te sławne motylki. Przyjemne
uczucie…
- Hm? – Spojrzał na nią
zaniepokojony. – Wszystko gra? Coś cię boli?
- Nie, nie – zaprzeczyła.
– W porządku.
- To dobrze. Musisz dojść
do normy, zostawię cię pod opieką siostry. Wiesz, obowiązki wzywają – wyjaśnił.
- Nie szkodzi, nie chcę
przeszkadzać.
- Daj spokój! Wyświadczysz
nam drobną przysługę – posłała mu pytające spojrzenie. – Chodzi o Temari, odkąd
wróciła z ostatniej misji, dziwnie się zachowuje. Może rozmowa z tobą pomoże? –
Skinęła głową. – To idziemy – bez ostrzeżenia, raptownie skoczył na dachy
budynków. Nigdy nie przeszkadzało jej podróżowanie, ale TE warunki, powodowały
zawroty głowy i nieprzyjemne mdłości. Zerknęła w dół, jeszcze gorzej! Dopadł ją
strach, że spadnie, pod wpływem impulsu, wyciągnęła ręce, żeby objąć szyję
nauczyciela. ,,W połowie drogi’’ zaniechała tego. Nie wiedziała jak zareaguje.
Wścieknie się? Obrazi? Ucieszy? Nakrzyczy? W końcu istnieją pewne granice,
których przekraczać nie wolno. Nie chce ryzykować. Wpatrzyła się w jego dłoń,
próbując nie zwracać uwagi na piekące policzki, uciążliwe nudności i całą
sytuację.
- Zrób to.
- Co? – Drgnęła na dźwięk
głosu. A więc widział? No jasne, że tak
– skarciła w myślach własną głupotę. – Wyskoczyłam
z tym jak jakaś idiotka. Głupia.
- Zrób to, co zamierzałaś,
Matsuri – niepewnie oplotła dłońmi kark chłopaka i wtuliła się w bordowy
płaszcz. Od razu lepiej! Wszelkie niedogodności znikły jak za sprawą magicznej
różdżki. Jedyne, co teraz czuła to ciepło i bicie serca, które pokochała dawno
temu.
Dotarli do rezydencji,
zdaniem obojga, za szybko. W salonie zastali Temari. Zaciekawiona sceną,
rozgrywającą się przed nią, odłożyła książkę i pustą szklankę. Uśmiechnęła się
na powitanie.
- Czyżby niefortunny
wypadek?
- Nie, raczej nieumiarkowanie
trenera – z małą pomocą usiadła na sofie.
- Nie pora na gorące
podziękowania, wytrzymaj trochę. Co chcesz do picia?
- Sok jabłkowy – nie
zdążyła mrugnąć, a już miała przed sobą pełny dzbanek i szklankę w dłoni.
- Pij – ponaglił. –
Jeszcze się odwodnisz.
- Dzięki – blondynka
przypatrywała się całemu zajściu z niedowierzaniem. Pierwszy raz widziała brata
w takim stanie, słońce zaszkodziło? Albo to coś innego. Hormony? No, Gaara, bestyjko. Bierz się do roboty.
Tego potrzebujesz do całkowitego
uleczenia. Masz do na wyciągnięcie dłoni, nie zaprzepaść takiej okazji. Chciała
pogadać z przyjaciółką, a więc kochany braciszek musi wybyć, jak najdalej stąd.
- Kankurou czegoś od
ciebie chciał, siedzi w gabinecie. Lepiej się pośpiesz, bo będzie jęczał.
- Hai, hai. Do zobaczenia
– zniknął w drobinkach piachu, mamrocząc coś u krótkim urlopie.
- Jak trening? – Postanowiła
zacząć niewinnie.
- Ciężki, ale w porządku.
Dzięki zaangażowaniu Gaary, czuję się znacznie silniejsza.
- Gaara? – Spytała chytrze. – Przeszliście na ,,ty’’?
- No, taa – lekko się
zarumieniła. – Tak wyszło. Kiedy ruszamy do Konohy? – Błyskawicznie zmieniła
temat.
- Najlepiej jak
najszybciej, planowałam za dwie godziny, ale twój obecny stan na to nie
pozwala. Jednak nie mogę tego odwlekać, w Liściu mamy stawić się za trzy dni.
Każde opóźnienie działa na waszą niekorzyść, powinniście poznać techniki
rywalów i ich style walki. Sensei chłopaków kuruje się w szpitalu, a więc będą
musieli sami zająć się przygotowaniem do zadań.
- Dlaczego ty nie
zostaniesz trenerem, jesteś świetna, pomogłabyś im.
- To nie dla mnie –
pokiwała przecząco głową. – Zero cierpliwości, prędzej pozabijałabym biednych
uczniów. Poza tym brak czasu. Na ambasadorze również ciążą obowiązki, po
przekroczeniu bramy, zasypią mnie papierami. – O matko – jęknęła. – Dopiero
teraz zdałam z tego sprawę, ile czeka mnie roboty. Zapewne leniwy, kochany… -
zacięła się, zakrywając dłońmi usta. – Co ja narobiłam? Muszę częściej gryźć
się w język.
- Wtedy byś go nie miała –
uśmiechnęła się promiennie. Mimo tego, że tak często odwiedzała dom piaskowego
rodzeństwa, akurat teraz, cholernie zaciekawiły ją rodzinne zdjęcia, wiszące na
przeciwległej ścianie. – Leniwy.
Znany mi jest tylko JEDEN, leniwy strateg, zamieszkujący Wioskę Ognia. Jak mu tam?
Eee? N..Nu..Ne… - nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc irytacje na twarzy
siostry Kazekage. – No przecie – walnęła się w czoło. – NARA!
- Ciszej! Przecież wiesz, że Idiota ma gumowe ucho.
- Trafiłam – ucieszona nie
przejmowała się oczami podobnymi do bazyliszka, które wpatrywały się w nią z
rządzą mordu. Upiła soku i teatralnie westchnęła. – Ciekawe, od kiedy kochany?
- To nie tak, jak myślisz.
Znaczy się… - słownik wyrazów zaprzeczających skurczył się do minimalnych
rozmiarów, jak na złość podsuwał jedno, proste słowo, w dodatku potwierdzające…
- Nie do wiary! Rumienisz
się!
- Wcale nie! –
Zaprzeczyła.
- Daj spokój! Tak trudno
przyznać się do zakochania?
- Matsuri! – syknęła.
- Jest przystojny,
prawdziwe ciacho . Pośpiesz się, taki jak on, nie odgoni się od dziewczyn,
okrążą go jak sępy padlinę.
- Bardzo romantyczne
porównanie.
- Szkoda, że tamten
pocałunek nie wypalił.
- Skąd wiesz?!
- Poczta pantoflowa –
odparła wymijająco.
- Zabiję go!
- Nie. Lalkę dopadł
strach, bał się twojej żelaznej pięści i nie chciał nic powiedzieć. Nawet
przekupstwo nie pomogło, nieważne – machnęła dłonią. – A więc, od kiedy?
- Mhm – dobra, musi w końcu komuś się wygadać. –
W sumie, sama nie wiem. Odkąd zaczęliśmy spędzać razem tyle czasu, polubiłam
go. Często kłócimy się o jakieś duperele, ale to chyba mi się w nim podoba. Te
lenistwo, upierdliwe docinki, wyjebanie na cały świat, wieczne znudzenie,
odpowiedzialność, czarne, przeszywające oczy, kpiący uśmiech, ciepło rąk,
uczucie bezpieczeństwa…
- Ej! Odpłynęłaś, czy co?!
– Niechętnie oderwała wzrok od lampki nad kominkiem i spojrzała zdezorientowana
na przyjaciółkę. – Trochę się rozkręciłaś – zachichotała. – Pytałam się o CZAS,
a ty stworzyłaś niemal opowiadanie. Na moje oko, wpadłaś po uszy. Dlaczego
siedzisz bezczynnie i nie działasz?!
- Chodzi o to, że chyba
nie jestem gotowa – szepnęła.
- Co?
- Boję się związku.
- A dokładniej?
- To, że w nim się nie
odnajdę, że nie potrafię kochać.
- Przestań! To dar, który
otrzymuje KAŻDY, bez wyjątków. Trzeba spotkać właściwą osobę i po sprawie. Ciąg
dalszy przychodzi samoistnie.
- Obawiam się, że bycie
shinobi, zmieniło mnie. Stwardniałam, tutaj – wskazała na klatkę piersiową. –
Okrucieństwo, ciągła śmierć piętnuje nasze życie. Nie chcę zawieść, ani siebie,
ani jego.
- Jeśli się okaże, w co
bardzo wątpię, że Natura względem ciebie zrobiła figla, Shikamaru doskonale
sprawdzi się w roli przewodnika i nauczyciela. A nauka z nim pójdzie
błyskawicznie, postaraj się otrzymywać najwyższe noty – posłała jej
porozumiewawcze spojrzenie. – Zależy ci?
- Tak.
- Z takim seksownym tyłkiem
na bank sobie poradzisz! Ok! Koniec zajęć psychologicznych, zagadałyśmy się.
Czas w drogę – spróbowała podnieść się do pionu z marnym skutkiem. Złapała się
za żebra, przeklinając wszystko dookoła. – Ała! Moje mięśniory! Jeszcze wyjdzie
tak, że w ogóle nie wezmę udziału w egzaminie!
- Dzisiaj musimy wyruszyć,
najwyżej dołączysz do nas z Baki’m, wytłumaczę twoją nieobecność. Odpocznij,
kilka dni wolnego dobrze ci zrobi, a jeśli brat znów za mocno się zaangażuje,
walnij go ode mnie w ten rudy łeb. Ach, no tak. Idę go poinformować o zmianie
planów – odstawiła szklankę i ospale zgramoliła się z miękkiego siedzenia. –
Koniec laby, szkoda – pociągnęła za metalową klamkę, przekraczając próg,
odwróciła się do geninki i uśmiechnęła się szeroko. – Vice versa w sprawie
Gaary, Matsuri. Pa – pomachała i zamknęła za sobą drewniane drzwi.
Minęły dwa dni, słońce chyliło
się ku horyzontowi. Letnie niebo syciło oko gamą różnorakich barw. Gorący
wieczór zachęcił rodziny do spacerów po parku, niosącym woń kwiatów lip.
Orzeźwiające muskanie wiatru, przynosiło ukojenie nagrzanej skórze. Z
pobliskiego, niewielkiego jeziorka dało się słyszeć wesoły gwar, bawiącej się
młodzieży.
Po wyjątkowo pracowitych
godzinach, Tsunade postanowiła, wybrać się na kropelkę sake, jako nagrodę za rzetelność.
Zmierzała raźnym krokiem do ulubionego baru, w którym płaciła nędzne grosze
dopiero od ósmej butelki, specjalna oferta dla wytrwałych klientów i VIP-ów.
Zaśmiała się, posada Hokage posiada swoje plusy. Zatrzymała się na pomoście,
mimo że dopisywał jej nastrój, w głębi zamartwiała się. Upłynęło tyle czasu, a
Hatake nie dawał żadnych oznak życia, kompletnie nic. Nie chciała stracić
utalentowanego, poważanego i tak znaczącego człowieka. Czyżby wpadł w jakąś pułapkę? Nie, nie jest głupi. Odgoniła
natrętne myśli o śmierci Hatake. Wierzyła w jego siłę i nic nie sprawi, że w
niego zwątpi. Zastanawiała się nad wysłaniem grupy poszukiwawczej, ale
zaniechała tego. Wszelkie ślady zostały zatarte dawno temu, a jej decyzja osłabiłaby
siły militarne Konohy. Błędne koło. Skierowała wzrok na ciemne chmury,
zbierające się na wschodzie. Zbiera się
na burzę. I to nie byle jaką. Mam
nadzieję, że nie przyniesie ze sobą jakiegoś cholerstwa. Chyba się starzeję,
wypatruję we wszystkim jakiś nienormalnych znaków. To dlatego, że jestem
trzeźwa. Człowiek bez alkoholu świruje. Odepchnęła się od barierki i
postąpiła krok do przodu. Nim zdążyła zareagować, coś ciężkiego, przygniotło ją
do nagrzanych desek. Zdziwienie ustąpiło wściekłości, by po chwili przerodzić
się w furię. Powstrzymała się przed atakiem tylko dlatego, że zauważyła opaskę
sojuszniczej wioski. Po diabła wszczynać wojnę?! Zacisnęła usta i zgromiła
wzrokiem młodego, radosnego blondyna, siedzącego okrakiem na jej biodrach.
Bezwstydnie, z rozdziawioną buzią gapił się w dorodne piersi sanninki.
- Cholera! Pierwszy i
ostatni raz! Nigdy więcej nie zgodzę się na zbiorową teleportację – z drzewa
zeskoczyła blondynka, wyjmując z włosów gałązki i listki. – Jesteś cały Masaru?
- Cudem, ale tak. Gdzie ta
ciota? – Słysząc częste określenie, odnoszące się do swojej osoby, Akihiro
podniósł głowę i zawołał wesołym głosem.
- Tutaj! Chodźcie, znalazłem
zaczepistą laskę! – Pierwsza zjawiła się dziewczyna, z wrażenia zakrztusiła się
śliną.
- Co ty robisz, do jasnej
cholery?! – Wydarła się na całe gardło. Szybkim ruchem rozłożyła ogromny
wachlarz i posłała chłopaka prosto do wody. – To Godaime, debilu! Gomen,
Tsunade-sama – skłoniła się nisko i pomogła wstać księżniczce.
- Dziękuj losowi –
zwróciła się do młodego – że nie oberwałeś ode mnie. Ręczę, że na guzie, by się
nie skończyło. W każdym razie nie spodziewaliśmy się was tak wcześnie, jakieś
problemy?
- Nie, wszystko w jak
najlepszym porządku, Pani. Aki chciał przećwiczyć jutsu teleportacji i w ten
sposób jesteśmy przed czasem. Nie sprawi to żadnych problemów?
- Nie, nie skądże –
uważnie przyjrzała się młodym ninja. – Czuję, jakby stanęła przede mną replika
Uzumaki’ego – przysunęła się do no Sabaku. – Pilnuj, żeby czasem się nie
złączyli, bo czeka nas prawdziwa katastrofa. Zgłoszono trójkę, gdzie jeszcze
jedna uczestniczka?
- Dotrze do nas za kila
dni, wystąpiły małe komplikacje po treningowe.
- Rozumiem. Wyglądacie na zmęczonych.
Kotetsu – w kłębach dymu pojawił się, z nisko pochyloną głową, posiadacz
imienia. – Odprowadzisz gości do hotelu. Zobaczymy się jutro. Życzę dobrej
nocy.
- Nawzajem, Tsunade-sama –
cała czwórka pożegnała się grzecznie i ruszyła za mężczyzną na jedną z
główniejszych ulic.
- Zabawa powoli się
zaczyna – mruknęła. – Ciekawe, kto tym razem zdobędzie tytuł chunina? Oi, ja
filozofuję, a biedne sake czeka – pośpiesznie ruszyła do drzwi, zamaszystym
ruchem je otwierając. – Wieczór picia uważam za otwarty!
Wyszła z hotelowego
,,piekarnika’’, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Bez sensu. Na podwórku było
tak samo gorąco jak w pokoju. Na maksa letnia pidżamka, składająca się z
cieniutkiej bluzeczki na ramiączkach i krótkich spodenek, ani trochę nie
pomogła w ochłodzeniu organizmu. Nienawidziła bezsenności. No cóż, nie ma
Gaary, z którym zawsze przesiadywała takie chwile, a przyjaciele dawno już
śpią, postanowiła wybrać się na samotny spacer. Bez żadnego konkretnego planu
zeszła ze schodów i zagłębiła się w mniej oświetloną część Konohy. Tak często
gościła w murach Liścia, że znała go jak swój własny dom. Cisza i spokój, o to
właśnie chodziło, żadnych ludzi, od których roiło się na głównej alei. Wolała
pozostać niezauważona, w końcu kto paraduje ulicami w takim stroju? A wiadomo,
że płeć przeciwna nie myśli głową, a raczej innym narządem. Zaśmiała się,
przypomniawszy słowa Kankurou: Nieużywany
organ zanika. Razem z Matsuri palnęły mu wtedy kazanie, na temat uganiania
się za, co nowszymi laskami. Może w ten sposób faceci chcą uratować swój
gatunek? Jednak nie wszyscy są tacy, chyba… Aż podskoczyła, gdy nad lasem
rozległ się głuchy trzask i pomruk odległego grzmotu. Pięknie. Wprost cudownie.
Dlaczego akurat teraz, gdy wyszła, musiała nadejść burza?! Po kolejnym,
głośniejszym, huku mimowolnie zakryła rękoma uszy. Czas wracać, ochota na nocną
przechadzkę natychmiastowo minęła. Odwróciła się i uważnie rozejrzała. Nie
kojarzyła tego miejsca. I nigdy nie przypisałaby go do Wioski Ognia. Kolorowe,
przytulne domy, liczne sklepy i bary, przyciągające roześmianych klientów,
park, ustąpiły szarości, nędzy i niebezpieczeństwu. Brud i syf, jednym słowem –
nora slumsów. Tych zawsze pełno. Suna walczy z nimi od dawna i nie ma na nich
rady. Pomoc odrzucają, unieszkodliwienie albo wygnanie nie wchodzi w grę,
wywołałoby to wojnę domową. Najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie ich
samych sobie i kontrolowanie co jakiś czas. Jak
ja, u diabła, tutaj się znalazłam?! Jeszcze przed chwilą widziałam budynek
hotelu i prostą do niego drogę. Wskoczyła na dach parterowej rudery i
rozglądnęła się dookoła.
- Pogoda jak w górach –
mruknęła – rozmasowując ramiona, na których, pod wpływem wiatru, pojawiła się
gęsia skórka.
- Ej, laska! – Z dołu
dobiegł ochrypły głos pijaka. – Niezły masz tyłek. Zejdź do nas, a zabawimy się
bardzo przyjemnie.
- Sake odebrało ci
całkowicie mózg?! Spadaj, gnojku!
- Ostra. Z pazurem. Lubię
takie – kolejny typek wychynął za rogu, a za nim następna dwójka. – Bierzemy ją
– wydał rozkaz ,,dowódca’’. Zanim
pozostanę na górze, nie dopadną mnie. Idioci. Nie posiadam broni, ale jestem w
stanie szybko uciec. Cofnęła się i raptownie zatrzymała, uderzając o coś
szerokiego i twardego. Nie możliwe,
czyżby ninja? Mężczyzna złapał ją za nadgarstek, wykręcając boleśnie rękę.
Alkohol nie odebrał mu sił, wręcz przeciwnie – podbudował i podekscytował, gdyż
na dźwięk jęku, wzmocnił chwyt. Ostrożnie, by nie wzbudzić podejrzeń, uniosła
zaciśniętą pięść wolnej dłoni. Wymierzyła dokładny cios w głowę. Korzystając z
chwilowego zamroczenia, wywinęła się zręcznie z uścisku i kopnęła kolanem w
krocze napastnika. Odskoczyła, aby ocenić sytuację. Czterech na jednego, marne
szanse, ale nie ma zamiaru spasować. Nie należy do tchórzy. Przeniosła ciężar
ciała na prawą nogę i wtedy…Trach! Stara deska pękła pod naporem, a dziewczyna
runęła w dół.
- Ała – podniosła się z
podłogi, dotykając piekącego policzka opuszkami palców, na których została
czerwona smuga. Klnąc siarczyście, z trudem, wydostała się ze starej
rupieciarni. Na zewnątrz natknęła się na opryszków. Otoczyli ją ciasnym
półkolem, coraz bardziej go zacieśniając. Nim się spostrzegła została przyparta
do ściany. Siłą woli powstrzymywała się od pogardliwego splunięcia, w zamian,
zamachnęła się prosto w twarz ,,szefa’’. Tym razem, jakby na to czekał – z
łatwością odparował cios.
- No, no – cmoknął z
uznaniem, ukazując rząd czarnych, zepsutych zębów. – Piękna i w dodatku
waleczna. Idealne połączenie – z lubością przejechał szorstką dłonią po
delikatnym policzku. Szarpnęła, chcąc uciec przed niechcianym dotykiem.
- Łapy precz, parszywy
szumowino – mimo że ogarnął ją lęk, głos nie stracił na swej mocy. Brzmiał
ostro, stanowczo, a słowa były przesycone pogardą i obrzydzeniem.
- Kotku, złość szkodzi
urodzie, a marnowanie takiego skarbu, to grzech – nachylił się nad ustami
blondynki. Wykorzystała przewagę i powtórzyła manewr z kopniakiem.
,,Barczysty’’ upadł na kolana z głośnym stęknięciem. Jednak jego kompani nie
opuścili gardy, pochwycili ,,ofiarę’’ za łokcie i mocno przytrzymali.
- Suka – warknął wściekle,
stając chwiejnie na nogach. – Proponowaliśmy ci obustronnie satysfakcjonującą
rozrywkę. Jeśli tak z nami pogrywasz, oberwiesz, dziwko – zgiął rękę, biorąc
porządny zamach. Zamknęła oczy, oczekując fali bólu, która nie nastąpiła.
Zdziwiona uniosła powieki, przypatrując się, leżącemu oprawcy. W jego barku
tkwił kunai, a on sam wyglądał na dziwnie sparaliżowanego. Kolejny piorun
rozświetlił niebo i postać, wyłaniającą się z mroku ślepej uliczki.
- Nauczę was szacunku dla
siostry Kazekage, skurwiele…
Jak zwykle nie jestem
zadowolona z notki, w ogóle mam dzisiaj paskudny humor(przez
nauczycieli-otrzymałam uwagę do dziennika za nic, grhh, żebym tylko umiała wykonać
jakieś jutsu…). Dodaję mój nr gg 46443522,
jak ktoś chce popisać o wszystkim, albo ma jakieś własne pomysły, co do akcji w
moim opowiadaniu, to zapraszam bardzo chętnie na pogaduchy…
Proszę o dawkę
mocy dla mojej inwencji twórczej w postaci komentarzyka
Ja oszaleję!!!! Ty coś napisałam!!! Nawet nie wiesz jak ja się cieszę!!! AAA!!! Rozdział jak zawsze cudny, nie to za mało... Jeśli jest coś lepszego niż CUDNY to przyjmij to ode mnie! Jasne, Tsunade filozofować nie może... tylko Sake! Super! GaaMats! Szkoda, że nie zrobiłaś Kiba Hana... O, by tak romantycznie było gdyby to Shika ją uratował... U mnie też jest nowa notka, którą zaczęłam pisać wczoraj, a zkończyłam dzisiaj- na moje imieniny! Mam nadzieję, że teraz szybciej napiszesz jakiś rozdział...
OdpowiedzUsuńPS: Proszę! Wyłącz weryfikacje obrazkową!
fajne kiedy następna
OdpowiedzUsuńTo jest genialne!!!! Pisz dalej babo ;p
OdpowiedzUsuńJuż nie mg się doczekać następnej notki xd
A najlepsze była końcówka i pojawienie się Shiki <3
Uszczęśliwiłaś mi wieczór *.*
OdpowiedzUsuńAch Shikamaru wybawiciel! (bo to, że to jest Shikamaru jest raczej pewne, prawda ;>)
Przemega słodkie i urocze GaaMatsu, fajnie, że nie skupiasz się tylko na jednej parze, a rozwijasz też boczne wątki miłosne.
'Może to kłopotliwe, ale jestem zakochanym chłopakiem, który zrobi wszystko, co w jego mocy, aby zdobyć serce dziewczyny.'
Ten tekst mnie niesamowicie wręcz uciszył, bo po tych wcześniejszych jego przemyśleniach bałam, się czy nie stwierdzi czegoś w stylu 'pewnie nic do mnie nie czuje, to wyjebane'
'Chodźcie, znalazłem zaczepistą laskę!' - No prawie się posikałam, genialne! xD
No i co do sądy, to miałam zaszczyt oddać pierwszy głos i wiadomo co wybrałam! *.* hentai hentai hentai, w twoim wykonaniu to pewnie będzie coś dobrego :D
Co do szablonu, nagłówek świetny, skąd ten fragment bo nie kojarzę? Tylko tło mi trochę nie pasuje, lepiej by wyglądało jednolite ;D
Pozostaje mi tylko błagać o szybsze dodanie następnej notki i zaprosić do siebie: anayanna-story.blogspot.pl
Buziaki, pozdrawiam! ;3
O KURERERERERERERERWA *_____________*
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZE CO W ŻYCIU CZYTAŁAM. JEST SHIKATEMA, JEST GAAMATSU. NA SERIO ZAJEBISTE I NAJLEPSZE. O__O No co mogę napisać, ładne opisy i błędów nie ma.. CUDO.
sandskunoichi.blogspot.com
szkola-ukryta-w-tokio.blogspot.com
napiszę na gg :3
Nie rozumiem, czemu ci się nie podoba O_O Jest świetne! Bardzo podobało mi się GaaMatsu ;3 ShikaTema też, of kors xd Widzę, że Shikamaru wkracza do akcji - i już ci debile mogą zmawiać ostatnią modlitwę xp
OdpowiedzUsuńOgólnie super - osobiście, żadnego błędu nie znalazłam ;] Ciekawe i... krótkie! Za krótkie dla mnie! xd Ale nie przejmuj się, ja tak mam zawsze z fajnymi opowiadaniami xd
Czekam na next i życzę weny ^^
Zapraszam też na mojego nowego bloga:
http://naruto-jednopartowki-ushio.blogspot.com/
Oj czekam nie cierpliwie na kolejny rozdział :) Superowa akcja , też kiedyś chciałam zrobić podobną , z opryszkami , ale mi nie wyszł i musiałam zrezygnować. Ty natomiast masz udane i świetne pomysły , rozdział bardzo dobrze napisany , z pazurem ;) Trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńP.S.
U mnie niedługo nowa notka , zapraszam ^.^
Fantastyczny blog , będę czytać na pewno , mam nadzieję , że szybko pojawi się następny wpis . Jeśli masz chwilę mogłabyś może zobaczyć mojego , wielkie dzięki jeśli tak : http://napokazjestmagia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPowiedz, że to Shikamaru, co? xD Przybył uratować swoją ukochaną.. :3 Dlaczego przerwałaś w takm momencie? T.T Teraz będę musiała się domyślać...
OdpowiedzUsuńNo, ogółem rozdział cudny :D Kopia Naruciaka? Niee... nic nie będzie takie samo jak Naruto. Nie da rady xD Choć ciekawi mnie co się stanie, kiedy się spotkają... A! Czyżby Naruto nie był już geninem, czy jednak bierze udział w egzaminie? Bo się chyba pogbiłam .___. Kurde, ten komentarz jest strasznie chaotyczny O.o Gomene :c Mam nadzieję, że się połapiesz xD No i nie mogę się doczekać spotkania Temari z Nara :D
Pozdrawiam i życzę weny
Madi
Czekam zniecierpliwiona na cd, Kinia, no błagam Q_Q
OdpowiedzUsuńU mnie nawet nowa C;
sandskunoichi.blogspot.com
szkola-ukryta-w-tokio.blogspot.com
Świetny blog! Czekam na kolejne notki :D
OdpowiedzUsuńDobre!
OdpowiedzUsuń