Rozdział III
Pierwsze
promienie wschodzącego słońca oświetliły gabinet Hokage. W środku czekały
niecierpliwie trzy drużyny młodych shinobi, Shizune i … zdenerwowana Tsunade.
Ta ostatnia, od ponad godziny, chodziła po całym gabinecie, gniewnie mrucząc
pod nosem.
-Gdzie
oni są?! – ryknęła na całe gardło. – Dwie godziny! Jak tak dalej będzie
zdegraduję obu do poziomu ucznia akademii! Ile można?! Cholera! – złapała za
krzesło i wyrzuciła je, przez stłuczone już okno.
-
Tsunade-sama – westchnęła Shizune. – To czwarte krzesło, nie licząc biurka i
szyby. Na Pani charakterze ponosimy same straty – wychyliła się przez okno,
spoglądając na dwójkę ludzi, zbierających szczątki mebla. – Izumo, zamów
jeszcze jedno krzesło – z głębi pomieszczenia dał się słyszeć trzask drzwi.
Kobieta wzniosła błagalne spojrzenie ku niebu. – Kotetsu przyszykuj drzwi i
trochę gipsu – odwróciła się w stronę rozzłoszczonej Sanniki i grupki
przerażonej młodzieży. – Nie są przecież dziećmi. Znają swoje obowiązki.
-
Może nie są nimi, ale zachowują się jak one.
Zapadła
głucha cisza. Nikt nie miał odwagi denerwować Piątej. Każdy chciał zachować
głowę i cztery kończyny. Może, gdyby był tu Naruto, byłoby inaczej, ale blondyn
po piętnastu minutach nieustającego gadania na temat głodu ramenowego, został
(dosłownie) wyrzucony zza drzwi.
-
Dwie godziny!! Miarka się przebrała! Wszy… - wypowiedź kobiety przerwał głuchy
trzask. Przy oknie, w kłębach szarego dymu wychyliły się dwie postaci.
Pierwsze, co można było dostrzec to: zielona książka, szara czupryna i znudzony
wzrok, a za pleców kopiującego ninja oślepiający błysk zębów jego rywala.
-
KAKASHI!! GAI!! Moja cierpliwość się skończyła! Mam nadzieję, że macie dobrą
wymówkę. Jeśli nie… - jej pięść otoczyła się czakrą.
Hatake
schował lekturę do kabury:
-
Gai wymyślił kolejny fascynujący pojedynek. Nie mogłem odmówić. Szczególnie, że
okazał się ciekawy i zabawny – zerknął, na mocno zaczerwionego kompana. – A
potem doszła wymierzona kara: 600 przepłynięć wokół jeziora. Trochę to zajęło.
-
Wy!!! Zamiast misji, bawicie się w głupie wyzwania!
-
Rozwijaliśmy swoje umiejętności…
-
Niech będzie. Ostatni raz, wychodzicie z czegoś takiego w jednym kawałku –
oparła się plecami o biurko, wciągnęła ze świstem powietrze, po czym
kontynuowała. – Wiecie, dlaczego tu jesteście. Trening rozpoczyna się pojutrze,
wyruszacie dzisiaj wieczorem. Jak się dowiedziałam… ehm. Miejsce, w którym
macie mieszkać, pozostawia wiele do życzenia. Zostało ostatnio nieźle
zaniedbane. To jest pierwsze zadanie. Może wydać się śmieszne, ale każde
działanie ma doskonalić umiejętności i pracę zespołową, która u was… jest do
kitu. Shikamaru, Temari i Gai dołączą do grupy na miejscu. A, jeszcze jedno. Te
pięć dni spędzicie w Kraju Ognia , na terenach całkowicie bezpiecznych, żeby
nic nie przeszkodziło szkoleniu. Na wschód od jeziora rozciąga się stary bór:
Las Yūyake. Pod żadnym pretekstem nie macie prawa wchodzić w jego bezkresny
gąszcz. Nie jeden utalentowany jounin tam poległ. Nie będę wyjawiać w tym
momencie zbyt wiele – machnęła niedbale ręką. – To doskonała opowieść na
wieczór grozy, przy ognisku, zwłaszcza dla…Naruto. No dobra. Zabierzcie
najpotrzebniejsze rzeczy, spiżarnia jest pełna. To wszystko. Rozejść się!
-
Hai! – odpowiedzieli chórkiem, kierując się w stronę drzwi.
-
Kakashi, Gai, zostajecie – po zamknięciu drzwi za Shino, zwróciła się do dwójki
shinobi. – Doskonale wiecie, że nie żartowałam z tym lasem. Pilnujcie ich
porządnie, zwłaszcza Uzumakiego. Najlepiej nastraszcie go porządnie. Po innych,
spodziewam się większej rozwagi, a nasz kochany genin czasami nie wie, po co
Stworzyciel dał mu takie narzędzie jak mózg. Chwila… Czegoś tu brakuje –
miodowe oczy zaczęły wpatrywać się podejrzanie w mężczyznę, w zielonym
kombinezonie., który tępo wpatrywał się w podłogę. Na słowa Hokage, podniósł
głowę, ukazując dorodne rumieńce na
bladej twarzy. – Coś nie tak? Nie wyglądasz najlepiej.
-
Coś mi się zdaje, że ma to związek z pojedynkiem – Hatake wyjrzał za okładki. – Czyli nic
ważnego.
-
Ach…przegrał?
-
Tak, trochę ubodło to jego dumę.
-
No cóż, nie będę was dłużej zatrzymywać. Gai – rzuciła w jego stronę
zapieczętowany zwój. – Dla Kazekage. Wyruszasz od razu. Idźcie już.
-
Hai, Tsunade – sama.
Wyszli na korytarz, kierując się do wyjścia
z biura. Szarowłosy ninja na czele, jak zwykle ukryty za okładką, za nim
posępny Gai. Gdy pierwszy z nich, miał zamiar otworzyć drzwi, poczuł mocne
szarpnięcie za ramię.
-
Kakashi, nie zdradź nikomu, w czym dzisiaj przegrałem. Zwłaszcza dla Lee.
Proszę – usłyszał niemal błagalny szept. – To plama na moim honorze, hańba dla
obrońców siły młodości.
Odwrócił
się do tyłu:
-
Wybacz , byłem tak zaczytany, że nie usłyszałem, co mówiłeś. Na razie – zniknął
z uśmiechem w kłębach dymu, pozostawiając Krzaczastego mistrza, przed
zamkniętymi drzwiami, samego.
Obudziła się z potwornym bólem kręgosłupa. No tak,
nic dziwnego. Całą noc przespała na krześle, przy biurku. Przeciągnęła się i
powiodła wzrokiem po pokoju. Ach…czysta satysfakcja. Papiery podpisane i
uporządkowane, cały bałagan posprzątany. Spojrzała na zegar: 13.30. Już?!
Niechętnie wstała, kierując się w stronę okna, rozsunęła zasłony i zrobiła
ponurą minę. Akurat właśnie teraz, Wioskę Piasku, musi spowijać taka nieprzyjemna
aura: wiatr i deszcz. Nienawidziła tego. Co prawda, miało to miejsce naprawdę
rzadko, ale starczało, by popsuć humor blondynce na cały dzień. Z markotną miną,
udała się do łazienki. Wykonała poranną toaletę, po czym ubrała się w czarną,
za dużą koszulę z krótkim rękawkiem( pierwotnie należała do Kankuro) i krótkie
spodenki. Nie miała zamiaru, w taką pogodę, wychylać czubka nosa za drzwi, więc
strój shinobi wylądował na łóżku. Zeszła do pustej kuchni. Cisza. Nie ma
denerwującego Kankuro, chociaż jeden plus. Zjadła śniadanie, wzięła pierwszą z
brzegu książkę i wygodnie usadowiła się na sofie, w salonie. Nie zdążyła
przeczytać nawet pół strony, gdy ze schodów zbiegł jej młodszy brat.
-
Temari? – usiadł na fotelu. – Siostrzyczko? Jesteś dziewczyną.
-
Bystry jesteś – odpowiedziała z sarkazmem.
-
Potrzebuję twojej pomocy w pewnej sprawie – dopiero prośba wymusiła odłożenie
na bok lektury.
-
Czego?
-
Pamiętasz, co wczoraj mi poradziłaś?
-
Żebyś mył częściej zęby?
-
Co?! Nie, nie. To o dziewczynie – napotkał zdziwione spojrzenie. – Nie pytaj.
Zajrzyj lepiej przez okno. Tylko dyskretnie.
Przerażenie chłopaka, zaciekawiło ją do tego
stopnia, że podbiegła do szyby, aby zajrzeć na zewnątrz. Gdy się upewniła, że
to, co widzi nie jest iluzją, wybuchnęła głośnym śmiechem.
-
No, chłopie. Nie wiem, co zrobiłeś, ale chyba poskutkowało – powróciła do
przerwanego zajęcia. – Masz mały problem, który niestety musisz rozwiązać sam.
-
Nie pomożesz mi?! – strach w głosie brata, przyprawił Temari o kolejną salwę
śmiechu.
-
Nie, naważyłeś piwa, to teraz go wypij.
-
Jesteś podła. Idę do Gaary – skierował się w stronę wyjścia.
-
Nie radzę. Widziałeś, co tam się dzieje.
-
Fakt. Lepiej wyjdę przez okno – będąc na schodach, odwrócił się do tyłu. –
Zobaczysz, odwdzięczę ci się za to.
-
Jasne, już się boję.
Kolejny powrót do czytania, przerwał
trzask zamykanych drzwi. Do salonu, luzackim krokiem wszedł Shikamaru. Ze
stolika naprzeciw kominka, zagarnął jakieś pudełko, które postawił przed
dziewczyną, po czym rozłożył się wygodnie na fotelu. Blondynka przewróciła oczami
,,No pięknie teraz on. To pech, albo czysty przypadek’’.
-
Ledwo przeżyłem ścierając się z watahą dziewczyn, czekających pod waszym domem.
Żeby tu wejść musiałem użyć techniki cienia. Wiesz może, o co chodzi?
-
To sprawka Kankuro, nie wiem jak tego dokonał. Pytaj się jego.
Spojrzał ukradkiem na No Sabaku. Nawet nie
zwróciła na niego uwagi. Zgadując jednak po tym, że od kilku minut wpatruje się
w ten sam wers, nie przewracając strony, jej uwaga skupiona jest na nim.
Zlustrował ponętną sylwetkę, zatrzymując się dłużej na dekolcie i pięknych,
zgrabnych nogach, Nie widział jej jeszcze w takim stroju. Widać, ma różne
oblicza. Nigdy nie przestanie go zaskakiwać, jest jedyna, której się to udaje.
Mimo że znają się kilka dobrych lat, nadal nie może jej rozszyfrować.
Wybuchowa, krzykliwa, mściwa, pyskata, zadziorna, upierdliwa. Za to z drugiej
strony opiekuńcza, przyjacielska, bezinteresowna, kochająca siostra. Ehm… Chociaż
nie. Te drugie cechy ujawniają się bardzo rzadko.
-
Odleciałeś, czy co? – no pięknie, tak się zamyślił, że stracił poczucie czasu.
– Mówię do ciebie od pięciu minut, a ty gapisz się jak cielę.
-
Zagrasz w shougi? – na prędko wymyślił coś, co mogłoby odciągnąć uwagę
blondynki, od jego obecnego stanu.
-
Shougi? Nie, raczej odmówię. Mam dosyć ciągłego wygrywania. To nudne.
-
Kogo ogrywałaś?
-
Kankuro. To idiota, jeśli chodzi o takie rzeczy, no i może o parę innych.
-
Nie miałaś godnego przeciwnika. Zobaczysz, nie będzie łatwo. W Konoha, jak do
tej pory, nikt ze mną nie wygrał.
-
A więc Suna to zmieni – odłożyła na bok książkę i usiadła po turecku. – Dawaj.
Chłopak rozłożył planszę i pionki.
-
Co będzie wygraną?
-
Co masz na myśli?
-
Przeważnie tak jest, że zwycięzca dostaje nagrodę.
-
Materialista. Nie wystarczy ci satysfakcja?
-
W tym przypadku nie.
-
Niech będzie.
-
A więc przegrany mhm… musi wykonać jakieś zadanie. Czas jego wymyślenia jest
nieokreślony.
-
To nie może być nic głupiego i niewykonalnego.
-
Zgoda. Masz pierwszeństwo.
-
No proszę, zaskakujesz.
- Cholera, cholera – Temari dawała
upust swoim nerwom, wyżywając się na poduszce. – Jak to możliwe? Graliśmy przez
godzinę, rozstrzygnęliśmy 9 rund i ty je wszystkie wygrałeś. Zawsze kończyłam
na trzech, maksimum czterech ruchach.
-
Mówiłem, że nie masz szans.
-
Nie odzywaj się lepiej- warknęła gniewnie.
-
Tak źle znosisz przegraną?
-
Z takim dupkiem? – aktorsko udała, że się zastanawia. – Tak.
-
Masz rację. Jesteś pierwszą osobą, z którą wygrałem tak łatwo. – oczywiście
kłamał. Mając ją za przeciwnika, został zmuszony, użyć swojej tajnej taktyki,
którą ogrywał Asumę. Musiał przyznać, że dobry z niej strateg, nie tylko na
planszy, ale również na polu bitwy. Nie powie tego na głos, bo dziewczyna nie
da mu żyć. Nazwie go jak zwykle słabeuszem, ewentualnie beksą. W tej chwili mogła
go uratować cięta riposta i spokój. Ziewnął, zakrywając ręką usta. – Może
dlatego, że jesteś blondynką? – wiedział, że stąpa po cienkim lodzie, ale nie
mógł przestać. Lubił jak się wkurzała, dodawało to dla niej uroku. Wyczuł
nerwowe spięcie. Czekając na wybuch złości, leniwie odwrócił głowę w drugą
stronę. Chwila nieuwagi, nagle… Pac. Oberwał w twarz poduszką. Bolało.
Upierdliwa baba, użyła czakry. Jeśli będzie miał przez nią siniaka, odpłaci się
– z nawiązką. W końcu czeka na zadanie, musi zapamiętać je jak najdłużej.
-
Jesteś szowinistyczną świnią, Nara. Stań ze mną do walki, zobaczymy, kto będzie
górą.
-
Chcesz, żeby było tak samo, jak na egzaminie, na chunnina?
-
Wygrałabym z łatwością. Awansowałeś, tylko dlatego, że spodobał się im, twój
inteligentny łeb.
-
Zazdrościsz?
-
Chciałbyś.
-
Temari! Shikamaru! – od drzwi
wejściowych, rozległ się dziewczęcy głos. - Jesteście?!
-
Tak! – odkrzyknęła No Sabaku. – W salonie – zza ściany wyszła ładna, średniego
wzrostu brunetka. – Coś się stało, Matsuri?
-
Zmiana planów – usiadła na krześle. – Konoha jest już w połowie drogi, od
miejsca waszego treningu i…
-
Co?! Przecież wszystko zaczyna się za dwa dni. Ustalaliśmy…
-
Jeśli będziesz dla niej przeszkadzał, nigdy się nie dowiemy, o co chodzi – Temari
spojrzała na Narę ze złością. – Mów Matsuri.
-
A więc – kontynuowała. – Gaara-sama dostał raport od Pana Hatake, że mhm? Coś
się skomplikowało? Chodziło chyba o coś w rodzaju zakładu, między uczniem, a
jednym z nadzorujących.
-
Niech zgadnę – westchnął brunet. – Lee i Gai, tak?
-
Właśnie. Chłopak nabłagał Panią Tsunade, aby obóz zorganizować wcześniej, a gdy
wyraziła zgodę, , nadał takie tempo drużynie, że są prawie w dolinie. Pan Gai
też już jest, czeka na was pod Główną Bramą. Z tego, co widziałam, to aż się pali
do podróży.
-
Koniec odpoczynku – westchnął Shikamaru. – Dobrze, że przynajmniej jestem
przygotowany – wstał i się przeciągnął. – A moja podopieczna, gotowa? – zerknął
na siostrę Kazekage, z pewnym siebie uśmieszkiem.
-
Zamknij się. Znalazł się opiekun, od siedmiu boleści. Pilnuj lepiej Naruto i
Kiby, to dla nich potrzeba specjalnej opieki. A poza tym, jestem dużą
dziewczynką, umiem o siebie zadbać.
-
Zobaczymy. Spotykamy się za 5 minut, w kuchni.
Słońce chyliło się ku horyzontowi.
Trójka shinobi, przedzierała się przez gęstwiny starego lasu. Wśród trzasku
suchych gałązek i pohukiwania sowy, dało się słyszeć przygłuszone słowa
najstarszego z podróżników. Za jego plecami, podążali: chłopak i dziewczyna.
Ich miny nie były za wesołe. Oboje mieli dość. Całą trasę przebyli bez jednej,
choć najmniejszej przerwy. Mentor Lee, dał im mocno w kość, nie chciał wypaść
gorzej od swojego ucznia. Gdy setny raz usłyszeli:,, Dalej młodzieży w imię
siły młodości’’, Temari nie wytrzymała. Z całej siły, walnęła pięścią w pobliskie
drzewo. W pniu zrobiła się, sporej
wielkości wnęka.
-
Niech powtórzy to jeszcze raz, a może być pewny, że pozna smak mojej pięści.
Shikamaru odsunął giętkie gałęzie drzewa.
Przepuścił przodem koleżankę, która skwitowała to zdziwioną miną. Sam po chwili
do niej dołączył, wyrównując dzielącą ich odległość.
-
Nie radzę ci, się z nim zaczynać.
-
Dlaczego? – spytała.
-
By to potraktował jako świetne wyzwanie, sparing. Najpierw luźna rozgrzewka,
karkołomne ćwiczenia, które mogą doprowadzić do utraty przytomności. Potem
wyczekiwany pojedynek.
-
Nie chciałabym być w jego drużynie.
-
Jest dobrym nauczycielem. Zrobił z Lee, geniusza taijutsu naszego pokolenia.
Nikt nie zdoła mu dorównać. Odkrył w nim talent, gdy każdy spisał go na straty.
Ciężka praca, to podstawa treningu Gaia, dzięki niej, można wspiąć się na
szczyt i osiągnąć wyznaczony cel.
-
Macie szczęście – głos blondynki wyraźnie posmutniał. – Wszyscy.
-
Co? – nie spodziewał się, czegoś takiego po Temari. Zawsze twarda i niezłomna,
a tu coś takiego!! – Dlaczego?
Otwierała usta, aby odpowiedzieć, ale
przeszkodził jej w tym Gai, który zaczął krzyczeć, że szczęśliwie dotarli na miejsce. Dziewczyna
zmrużyła oczy. Między drzewami, dostrzegła blask ognia. Do ich uszu dotarły
głośne, wesołe rozmowy przyjaciół. Najbardziej aktywny ze wszystkich był
Naruto, który śpiewał jakąś piosenkę i Sakura, wrzeszcząca na niego, aby
przestał. Przyśpieszyła kroku, nie chcąc zostać, sam na sam z Narą. On zaś,
gniewnie mruknął pod nosem, coś, co brzmiało jak: ,,Cholerne wyczucie Gaia’’.
Sorki, jak my wszyscy, nie wyrabiam się. Szkoła daje mi kopa. Mam trzy razy w tygodniu jazdę konną. Ostatnio zaliczyłam TAKĄ glebę, mało co, a byłoby wstrząśnięcie mózgu, teraz zawsze będę miała kask i kamizelkę. Mogłam przynajmniej przez to zmądrzeć, ale nie.. pokiełbasiły mi się w głowie pomysły. Dzisiaj mam wspaniały humor, bo przyjechał do mnie drugi koń:). Wybaczcie, że wtrącam swoje monologi, ale muszę gdzieś to zapisać, a kartki zazwyczaj gubię.
Mam nadzieję, że Wam rozdział choć minimalnie się podobał.
SKARGI, PROŚBY, ZAŻALENIA w komentarzach, które są mile widziane(nawet te z naganą się przydadzą:), przynajmniej się postaram poprawić).
Od emnie nie dostaniesz żadnych skarg , żadnych zażaleń :) Rozdział nareszcie jest , naprawdę wspaniale się czytało , nie wiem dlaczego ale rozśmieszyło mnie "Do salonu, luzackim krokiem wszedł Shikamaru.":D Informuj o następnej notce i napisz jak najszybciej;*
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM^.^
Ode mnie dostajesz ...NAGANE że kazałaś mi tak strasznie długo czekać na wspaniały rozdział oraz rozkaz by pisać je szybciej!!! Błagam cię ! Masz niesamowity talent i pięknie piszesz , błagam cię więcej i szybciej ^^ ;D
OdpowiedzUsuńSkarbie kiedy znowu napiszesz? U mnie już 26 rozdział , zapraszam serdecznie i weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńKolejne powiadomienie wedle twojego życzenia :) Już jest kolejny rozdział mojego opowiadania, a tak na marginesie , mam nadzieje że piszesz nową odlotową notkę bo ja tutaj czekam!!!!Serio , serio jak tak dalej pójdzie nie wiem co zrobię.Proszę uratuj moja biedna duszę i napisz coś !!!
Usuń♥
Bardzo ciekawe, naprawdę. Zaczęłam co prawda, niedawno czytać twojego bloga, ale będę stałym gościem, czuję to. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam cię i innych na mojego bloga http://jinchuuriki-i-czwarty.blogspot.com/, dotyczącego historii Minato i Kushiny.
Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na http://wiem-czego-chce.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUhuhuh nerwowa Tsunade xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam zakłady Gai'a i Kakashiego.
Super rozdział ;D
Fajnie piszesz, na serio, a najlepsza była rozmowa Kankurou i Temari: „Siostrzyczko, jesteś dziewczyną? Bystry jesteś„
OdpowiedzUsuńMam ci coś do powiedzenia:
1. Też lubię pary Temari i Shikamaru oraz Kushina i Minato.
2. Piszesz jeden z lepszych blogów, jaki kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuń3. Dodaj kolejną notke, szybko!!
PS: Fajnie by było gdybyś zajrzała na mojego bloga o Temari i Shikamaru www.shikari-forever.blogspot.com
Hahaha niektóre teksty tak mnie rozwalily że sie po łóżku turlikalam że śmiechu XD świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńBombowe, nie ma co. Masz wyobraźnię. Z ciekawością będę czytała kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuń